Alaksandr Łukaszenka się odnalazł. Wygląda jak figura woskowa. Uwagę przykuwa lewa dłoń

president.gov.by/ru

Białoruscy urzędnicy opublikowali w sieci pierwsze od niemal tygodnia zdjęcia Alaksandra Łukaszenki. Na fotografiach widać, że samozwańczy białoruski prezydent ma zabandażowaną dłoń. Nieoficjalne doniesienia wskazywały w ostatnich dniach, że Łukaszenka miał przejść zawał, a nawet zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.

Zdjęcia Aleksandra Łukaszenki pojawiły się w poniedziałek na stronie prezydenckiej kancelarii. Jak poinformowano w komunikacie, polityk tego samego dnia odbył wizytę w Centralnym Stanowisku Dowodzenia Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Powietrznej, gdzie „został poinformowany o organizacji i realizacji zadań dyżuru bojowego obrony przeciwlotniczej”.

Nieuznawany przez społeczność międzynarodową białoruski przywódca przekazał mediom w trakcie wizyty, że od kilku dni wojska są w stanie podwyższonej gotowości. Ma to związek z utratą przez rosyjską armię dwóch samolotów i dwóch śmigłowców, które miały zostać zestrzelone nad obwodem briańskim w Rosji. Na fotografiach udostępnionych na stronie prezydenckiej kancelarii widać, że jedna z dłoni Łukaszenki jest zabandażowana. Teoretycznie może to oznaczać, że polityk miał w tym miejscu wcześniej założony np. wenflon. Niezależni eksperci zwracają uwagę na to, że służba prasowa ograniczyła się do zdjęć i nie opublikowała żadnego filmu z inspekcji obiektu militarnego. 

Media spekulują nt. stanu zdrowia Alaksandra Łukaszenki. Kancelaria publikuje zdjęcia

Ostatni raz Łukaszenka był widziany publicznie 9 maja. Najpierw wziął udział w obchodach Dnia Zwycięstwa w Moskwie i już wtedy dziennikarze zwracali uwagę, że wyglądał on na osłabionego. Później tego samego dnia Łukaszenka był na ceremonii złożenia wieńców w Mińsku, ale nie wygłosił tradycyjnego przemówienia. Białoruskie media informowały, że polityk miał trafić kilka dni później do szpitala.

Amerykański dziennikarz, korespondent „Kyiv Post” i analityk polityczny Jason Jay Smart pisał na Twitterze, powołując się na swojego informatora, że Łukaszenka miał doznać rozległego zawału mięśnia sercowego i prawdopodobnie zostać wprowadzony przez lekarzy w śpiączkę farmakologiczną. Krążyły też niepotwierdzone doniesienia o rzekomym otruciu białoruskiego polityka.

Ekspertka PISM: Putin nie ma interesu, by otruć Łukaszenkę

Poprosiliśmy Annę Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych o komentarz ws. doniesień o pogorszeniu się stanu zdrowia Alaksandra Łukaszenki. Analityczka podkreśliła, że ten temat pozostaje obecnie jedynie w obszarze spekulacji i nieoficjalnych informacji. W mediach pojawiło się również wiele teorii na temat tego, że Władimir Putin mógł otruć białoruskiego dyktatora. Anna Dyner bardzo sceptycznie podchodzi do takich doniesień. – Władimir Putin nie ma w tym żadnego interesu. Biorąc pod uwagę, że toczy się wojna w Ukrainie, ewentualna zmiana władzy stanowiłaby dodatkowy zamęt na Białorusi – zaznaczyła ekspertka. 

Na Twitterze Dyner wskazała z kolei, że „biorąc pod uwagę to, że jak na razie nie widać nerwowych ruchów wśród białoruskiej elity władzy (ani tym bardziej np. przerzutu wojsk rosyjskich do Białorusi), sytuacja raczej jest stabilna”. „Ze względu na sytuację w Ukrainie, Putin nie może sobie pozwolić na polityczny zamęt w Białorusi i byłabym bardzo ostrożna z takimi spekulacjami. Łukaszenka nie dał żadnego dowodu na nielojalność, a szukanie kandydata, który zaspokoi nie tylko ambicje Rosji, ale też będzie umiał utrzymać w ryzach białoruski 'wertykał władzy’, to nie jest operacja, którą przeprowadza się na hura. I najważniejsze: w Białorusi stacjonuje kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy. Niestety to najlepszy gwarant dla Rosjan zachowania jej w swojej strefie wpływów” – oceniła ekspertka.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com