Dlaczego Waszyngton zignorował rady własnych ekspertów? „Przekazać MIG-i Ukrainie można było jeszcze przed wybuchem wojny”

Prezydent USA Joe Biden / autor: PAP/EPA

Stephen Blank, amerykański ekspert w zakresie wojskowości, autor kilkunastu książek i ponad 900 artykułów, napisał dla Atlantic Council artykuł na temat wzmocnienia ukraińskiego lotnictwa. Ukazał się on 9 kwietnia 2021 roku, co oznacza, że napisany został zapewne już niemal rok temu.

Administracja Bidena miała wystarczająco dużo czasu na działania?

Wówczas propozycje Blanka nie wzbudziły większego zainteresowania, ale jego wystąpienie – zwłaszcza w kontekście dyskusji na temat naszych MIG-ów 29 – warte jest przypomnienia. Tym bardziej, że ich ponowne odczytanie pozwala na sformułowanie tezy, iż administracja Bidena miała zarówno wystarczająco dużo czasu, jak i niezbędną wiedzę na temat tego, jakie działania winny zostać podjęte celem wzmocnienia zdolności obronnych Ukrainy.

Formułowane przez lata propozycje amerykańskich ekspertów wojskowych, w jaki sposób wzmocnić ukraińską armię, były ignorowane, bo – jak pisał przed rokiem Blank – „zachodni partnerzy Ukrainy, co zrozumiałe, są niechętni wchodzeniu w zbrojną konfrontację z Rosją, a także bardzo ostrożnie podchodzą do zapewniania ukraińskiej armii środków do walki z Kremlem. Niemniej jednak, jednym z najskuteczniejszych środków odstraszających dalszą rosyjską agresję mogą być zmodernizowane ukraińskie siły powietrzne”.

To stanowisko nie uległo zresztą zmianie, mimo rosyjskiej agresji. Reuters poinformował dzisiaj o wypowiedzi rzecznika niemieckiego rządu, który uważa, że dostarczenie myśliwców Ukrainie byłoby posunięciem eskalacyjnym, mogłoby wciągnąć NATO w wojnę z Rosją, jest przeto krokiem zbyt daleko idącym i niepożądanym.

Po 2014 r. Kijów robił co mógł, by wzmocnić armię

Wróćmy jednak do tego co w kwietniu ubiegłego roku postulował Stephen Blank. Opisując starania Ukrainy, podjęte przez kierownictwo państwa po roku 2014, był on zdania, że Kijów „robił co mógł”, aby zwiększyć liczbę sprawnych samolotów na wyposażeniu swych sił zbrojnych oraz utrzymać wysoki poziom wyszkolenia pilotów, zabiegając równolegle o to, aby nie odchodzili oni ze służby.

Wysiłki te były utrudnione zarówno przez fakt blokady ze strony Rosji, która nie chciała dostarczać Ukrainie niezbędnych części zamiennych oraz w związku z niewielkimi możliwościami finansowymi Kijowa (który nie był w stanie, z powodu ograniczeń budżetowych przezbroić swego lotnictwa i przestawić się na sprzęt zachodni).

W efekcie – jak napisał Blank – „pomimo tych wysiłków i ze względu na duże straty poniesione w 2014 roku, ukraińskie siły powietrzne są obecnie w stanie osłabienia i oferują ograniczoną wartość odstraszającą”. To, że w razie konfliktu zbrojnego Rosjanie mają znaczącą przewagę w powietrzu, nie było zatem żadną tajemnicą. Fachowcy wiedzieli o tym, alarmowali i proponowali, aby administracja Bidena podjęła konkretne, skuteczne i nieobciążające budżetu Pentagonu kroki.

Pomoc natury symbolicznej

Blank pisał, że – w świetle ocen dowództwa sił powietrznych Ukrainy formułowanych jesienią 2020 roku – do roku 2030 może okazać się, że większość ukraińskich samolotów nie będzie zdolnych do latania, a potrzeba podjęcia przez Waszyngton pilnych działań, jest oczywista. Tym bardziej, że Rosjanie świadomi są swej przewagi w powietrzu i już w czasie ubiegłorocznego wiosennego alarmu wojennego dyslokowali znaczną część swego potencjału na lotniska wokół Ukrainy.

Dotychczasową pomoc wojskową, jakiej Stany Zjednoczone udzieliły Ukrainie, włączając w to również dostawy systemów Javelin, Blank uważał za wsparcie natury symbolicznej.

„Napływ śmiercionośnej i nieśmiercionośnej pomocy wojskowej USA na Ukrainę od 2014 roku był do tej pory cenny” – pisał wiosną 2021 roku Stephen Blank – „ale głównie miał wartość symboliczną. Stany Zjednoczone dostarczyły szeroko zakrojone szkolenia, Humvee, radary, sprzęt noktowizyjny, pociski przeciwpancerne Javelin i kutry straży przybrzeżnej klasy Island. W planach są również łodzie patrolowe Mark VI. Pomoc dla ukraińskich sił powietrznych była minimalna, w tym dostawa hełmów dla załóg samolotów i zestawy naprawcze pasów startowych. Ta pomoc nie ma jeszcze prawdziwie strategicznego wpływu”.

Gdyby Ameryka chciała rzeczywiście wesprzeć Ukrainę i zmienić równowagę sił w regionie, to – jak napisał otwarcie Blank – winna w ramach operacji typu „lend-lease” dostarczyć Kijowowi pakiet pomocowy składający się z co najmniej stu myśliwców F-15, sześciu do ośmiu samolotów wczesnego ostrzegania E-2C-2000 Hawkeyes, ośmiu do dwunastu tankowców KC-135R, terminali, amunicji precyzyjnej i systemów zwiadu. To wszystko w jego opinii stanowiłoby wyraźny sygnał dla Moskwy, iż potencjalny przeciwnik (wówczas jeszcze przecież nie wiedziano, że Rosja ma zamiar zaatakować Ukrainę), jest silny i kampania przeciw niemu nie będzie „spacerkiem”.

Oczywiście pojawia się kwestia dostępności takiej ilości sprzętu i możliwości przeszkolenia ukraińskiej obsługi. Jak pisał w kwietniu 2021 roku Stephen Blank, można samoloty F-15 C/D, E-2C-2000 i KC-135R wyciągnąć z magazynów AMARG amerykańskich sił zbrojnych, „otrzepać z kulek na mole” i przekazać je Ukrainie.

Z podobną inicjatywą w zakresie wsparcia ukraińskiej armii wystąpiła w maju 2021 grupa byłych polityków i wojskowych, National Security Task Force. W jej skład wchodzili zarówno byli wysokiej rangi wojskowi (gen. Ben Hodges, gen. Philip M. Breedlove, gen. Wesley Clark) jak i eksperci oraz politycy zajmujący się kwestiami bezpieczeństwa i obronności (Glen Howard, Ian Brzeziński, Sandy Vershbow i Phillip Karber). I oni w specjalnym memoriale postulowali m.in. niezwłoczne dostarczenie Ukrainie zawansowanych systemów przeciwlotniczych, rakietowych, a także nowoczesnych, choć nie najnowszych, myśliwców (o F-35 nie było np. mowy).

Analiza Atlantic Council

Co ciekawe, przed kilkoma dniami zespół ekspertów Atlantic Council, w skład którego weszło 37 byłych ambasadorów, doradców i pracowników Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz wojskowych przeprowadził analizę, jakiego rodzaju pomoc wojskową obecnie, w realiach wojny Rosji z Ukrainą, należy dostarczyć Kijowowi.

Celem tego badania było znalezienie najlepszego rozwiązania, które miało spełniać dwa podstawowe kryteria – po pierwsze: być efektywne z wojskowego punktu widzenia, rzeczywiście pomóc ukraińskim siłom zbrojnym, po drugie: nie potęgować ryzyka, iż Stany Zjednoczone, a także NATO, mogłyby zostać wciągnięte w rezultacie tych dostaw do wojny z Rosją.

Poddano ocenie 13 różnych propozycji, które następnie uszeregowano, biorąc pod uwagę łączne spełnienie obydwu tych kryteriów. Co ciekawe, pomysł dostarczenia Kijowowi myśliwców produkcji sowieckiej, będących jeszcze na wyposażeniu krajów Europy Środkowej, w ogóle nie był brany pod uwagę.

Jakie formy pomocy wojskowej uznano za potencjalnie najbardziej korzystne? Po pierwsze: dostawy dronów z amerykańskich arsenałów. Ukraińscy operatorzy, przeszkoleni w zakresie pilotowania Bayraktarów, nie mieliby zapewne większych problemów z „przestawieniem się” na nowe systemy, mogą też one operować z kontrolowanych przez Kijów lotnisk. Drugim pod względem przydatności posunięciem byłaby dostawa zaawansowanych systemów walki radioelektronicznej, po to, aby Ukraińcy byli w stanie zakłócać rosyjskie systemy łączności. Trzecim pożądanym kierunkiem działań byłyby dostawy systemów przeciwlotniczych.

Co umyka nam w dyskusji wokół dostaw MIG-ów 29?

Piszę o tym wszystkim, ponieważ w toku ożywionej dyskusji związanej z dostawami myśliwców MIG-29 na Ukrainę umyka nam kilka podstawowych faktów.

Po pierwsze: administracja Bidena od początku swojej kadencji postawiła na politykę powstrzymywania Rosji, uznając, że zwiększanie potencjału wojskowego zarówno Ukrainy, jak i wschodniej flanki NATO, będzie odebrane przez Moskwę w kategoriach eskalacyjnych i przyspieszy uderzenie wojskowe. Te rachuby okazały się błędne. Można oczywiście powiedzieć, że wszyscy są mądrzy po fakcie, ale nie brak było głosów – również w środowisku amerykańskiego establishmentu strategicznego – postulujących inną politykę.

Tym bardziej zasadnym wydaje się pytanie: jeśli już w grudniu amerykański wywiad był przekonany, że Putin rozpocznie wojnę (co było równoznaczne z fiaskiem dotychczasowej polityki odstraszania), to dlaczego nie podjęto bardziej ambitnych działań?

Wysyłano systemy przeciwpancerne, które mają kolosalne znaczenie na polu boju, ale rady formułowane przez ekspertów w rodzaju Stephena Blanka Waszyngton ignorował. „Zielone światło” Departamentu Stanu dla Polski, abyśmy to my przekazali nasze myśliwce, pojawiło się zresztą dopiero, kiedy okazało się, iż opór Kijowa jest dłuższy i twardszy niźli wszyscy się tego spodziewali.

Wcześniej – o czym mówił sam prezydent Zełenski – Waszyngton proponował mu ewakuację a nie dodatkową pomoc militarną, nie licząc się z długotrwałym oporem Ukrainy.

Można nawet odnieść wrażenie, że intensywnością deklaracji w sprawie dostaw MIG-ów 29 sekretarz Blinken próbuje „przykryć” fiasko wielomiesięcznej polityki odstraszania Moskwy, której jest współautorem.

Na Kremlu gorączkowo ponawiane propozycje negocjacji odebrano najprawdopodobniej w kategoriach przyznania się do słabości i braku woli walki. Podobnie mogła zostać odebrana odmowa dostaw na Ukrainę bardziej zaawansowanych niż Javelin systemów broni. Trudno też poważnie sądzić, że Waszyngton nie wiedział, jakiego rodzaju wsparcie jest potrzebne Ukrainie. Decyzja, aby obrać inną drogę, była decyzją polityczną, do której mało kto chce się – zwłaszcza w roku wyborczym – przyznać.

Ciesząc się ze stanowczości postawy administracji Joe Bidena, nie możemy jednak zapominać, że gdyby jej przedstawiciele wysłuchali rad własnych ekspertów, którzy proponowali wzmocnienie wojskowe zarówno Ukrainy, jak i wschodniej flanki NATO już wczesną wiosną ubiegłego roku, to dziś, być może, sytuacja byłaby inna.

Wszelkie niezbędne procedury, związane również z perspektywą przekazania przez państwa Europy Środkowej Ukrainie MIG-ów 29, też można było rozpocząć odpowiednio wcześnie i całą operację przeprowadzić przed wybuchem wojny. Tylko że Waszyngton wówczas tego nie chciał, a teraz chętnie podzieliłby się z nami odpowiedzialnością za opieszałość, złą ocenę sytuacji i fiasko polityki odstraszania.

Marek Budzisz

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com