Generał Petr Pavel prezydentem Czech. Czeski dziennikarz dla Gazeta.pl: Porządek wygrał z chaosem

Fot. Petr David Josek / AP Photo

Generał Petr Pavel wygrał II turę wyborów prezydenckich w Czechach. – W kampanii podkreślał, że wprowadzi rządy porządku. W ten sposób był w opozycji do Babisza, który jest politykiem chaotycznym. Pavel stworzył wizerunek dyplomaty i dzięki temu wygrał – mówi w rozmowie z Gazeta.pl Patrik Eichler, czeski dziennikarz i komentator polityczny z Akademii Demokratycznej Masaryka. Wpływ na wynik mogła mieć także wypowiedź Babisza o Polsce.

Generał Petr Pavel zostanie czwartym (po Vaclavie Havlu, Vaclavie Klausie i Miloszu Zemanie) prezydentem Republiki Czeskiej. Podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, która odbyła się 27-28 stycznia, uzyskał 58,28 proc. głosów i pokonał Andreja Babisza, którego poparło 41,71 proc. Czechów – to wynik z 99,85 proc. okręgów wyborczych. O komentarz tuż po tych danych poprosiliśmy czeskiego dziennikarza. 

Eryk Kielak, Gazeta.pl: Petr Pavel prezydentem. To zaskoczenie?

Patrik Eichler: Nie, ja nie jestem zaskoczony. Potwierdziły się badania opinii publicznej z początku tygodnia. Przewidywano ok. 20 punktów procentowych różnicy między kandydatami i to się sprawdziło. 

Co zaważyło o tak znaczącym zwycięstwie Pavla?

W ciągu ostatnich dwóch tygodni, między pierwszą a drugą turą wyborów, Andrej Babisz nie potrafił aktywnie pokierować swoją kampanią. Przykładem tego może być to, że trzykrotnie zmieniał hasło wyborcze. Zaczął od sugerowania, że Pavel wyśle Czechów na wojnę, a skończył, głosząc, że będzie sprzeciwiał się rządzącej prawicy. Był to wyraz tego, że nie udało mu się pokierować kampanią tak, jak by chciał. Ten wynik to jego porażka.

Czym Petr Pavel zaskarbił sobie serca Czechów? 

Generał Petr Pavel w kampanii podkreślał, że wprowadzi rządy porządku. W ten sposób był w opozycji do Babisza, który jest politykiem chaotycznym. Pavel stworzył wizerunek dyplomaty, który był na wysokim szczeblu NATO, zna się z wpływowymi ludźmi z innych krajów i może być spokojną głową państwa na ciężkie czasy. Z kolei Babisz ma wizerunek kłamcy, który z godziny na godziny może diametralnie zmienić zdanie. 

Mój problem z tą kampanią był taki, że nie było w niej poruszanych spraw politycznych. Najważniejsze były sprawy wizerunkowe. Babisz mówił o wojnie i pokoju, ale to nie był wcale temat, który dotyka zwykłego Czecha.

Akurat Babisz zaliczył też dużą wpadkę wizerunkową, gdy powiedział, że nie pomógłby m.in. Polsce, gdyby zaatakował nas inny kraj. Oczywiście później się z tego wycofał, ale czy mogło to wpłynąć na jego wynik? W końcu wywołał skandal dyplomatyczny. 

Temat ten był głośny i nie przeszedł bez echa, a Babisz był wielokrotnie o to pytany. Chciałbym jednak podkreślić, że różnica między nim a Pavlem w sprawach międzynarodowych jest taka, że Pavel jest bardziej proatlantycki, ale Babisz dążyłby do tego samego. W debacie telewizyjnej był pytany o pomoc Polsce, ale nie chciał odpowiedzieć wprost, czy by pomógł. Zapewniał, że wojny nie będzie i chce pokoju. Wymieniał, że ma numer do Emmanuela Macrona, Recepa Tayyipa Erdogana etc. Zadzwoni do nich i wojny nie będzie. 

Jego odpowiedź, że zdecydowanie nie wyśle wojsk, wynikała z tej narracji, że będzie zmierzał do pokoju. Rozumiem, że to ważne i wpłynęło na wizerunek Czech, ale chcę podkreślić, że to wpadka pod presją moderatora debaty i przez to Babisz nie zareagował poprawnie. On sam ma fabryki w Polsce czy Niemczech, więc nie ryzykowałby odejściem od UE czy NATO, chociażby z powodów biznesowych. 

Frekwencja w wyborach wyniosła 70,23 proc. Jak ją pan ocenia?

To jest bardzo dużo. Mniej więcej tak, jak przewidywano, ale znacznie więcej niż pięć czy dziesięć lat temu. Główną zasługą tego wyniku jest duża polaryzacja społeczeństwa i personalizacja tych wyborów. Wybierano nie pomiędzy partiami – socjaldemokratami czy ludowcami – a pomiędzy dwiema wyrazistymi postaciami. Po jednej stronie wizja porządku i integracji z UE, a po drugiej chaotyczny polityk i niepewność w sprawach międzynarodowych, choć, jak mówiłem, zmian zdecydowanych by nie było, gdyby Babis wygrał. 

Obecnie w Czechach rządzi koalicja SPOLU, która poparła Pavla w wyborach. Czy mimo to może między nimi dochodzić do jakichś starć?

Różnicami między nimi jest taka, że Pavel i premier Fiala to ludzie bardzo proamerykańscy. Zorientowani na NATO i USA. Pavel jest jednak bardziej zorientowany na Unię Europejską. W sprawach bezpieczeństwa NATO, ale w sprawach międzynarodowych UE. Jest za integracją europejską. To może być ważna różnica w przyszłości, bo partia, z której ramienia jest premier, jest bardzo eurosceptyczna. Mała różnica, że nie chodzi wyłącznie o NATO, lecz także o Unię Europejską. 

To może być podobna relacja jak w Polsce między prezydentem Andrzejem Dudą a rządem Zjednoczonej Prawicy. To znaczy – raz w roku pojawi się jakieś weto czy problem, ale ogólnie jest współpraca. Tak też będzie w Czechach. Petr Pavel jest popierany przez partię obywatelskich demokratów [Obywatelska Partia Demokratyczna – red.], czyli tę partię bardziej prawicową w koalicji. Można się więc spodziewać tej samej  neoliberalnej polityki. 

Czyli jakim prezydentem będzie Petr Pavel?

Według mnie na podstawie kampanii wyborczej nie da się tego ocenić. Pavel nie był podczas niej konfrontowany z tematami polityki socjalnej albo tematami kulturowymi. Wiadome jest, że jest bliski partii obywatelskich demokratów, ale jakby ktoś go spytał, to zaprzeczy. W trakcie kampanii odciął się od rządu, bo ten nie cieszy się dużym zaufaniem w Czechach. Z wypowiedzi Pavla nie znamy jednak ważnych spraw, nad którymi będzie chciał pracować jako prezydent.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com