Jak żyją dzieci w Chersoniu rok po wyzwoleniu?

Eksplozje słychać w Chersoniu dzień i noc: po deokupacji armia rosyjska nie zaprzestała codziennego ostrzału. Wojna całkowicie zmieniła życie dzieci z regionu Chersonia, doświadczyły one okropności okupacji, uprowadzenia do Rosji i ciągłych lotów. Dzieci uczą się online i prawie nigdy nie spotykają się z rówieśnikami, nie mogą już bezpiecznie chodzić po ulicy, jak kiedyś. Zamiast marzyć o nowych rowerach lub zabawkach, mają tylko jedno marzenie – nigdy więcej nie usłyszeć dźwięku syreny. Przeczytaj i zobacz, jak żyją dzieci z Chersonia rok po wyzwoleniu w specjalnym projekcie Decoding Ukraine, opublikowanym na stronie Ukrinform.

W Chersoniu mieszka obecnie około 6000 dzieci. Pomimo faktu, że Rosjanie opuścili miasto, nadal przetrzymują dzieci jako zakładników, ostrzeliwując miasto 120-milimetrowymi minami i rakietami Grad z drugiej strony Dniepru. Rok po deokupacji Rosjanie zabili 405 cywilów w wyzwolonym regionie Chersonia, w tym 10 dzieci. Kolejnych 75 nieletnich zostało rannych. Jest jednak jedna rzecz, którą rosyjskie wojska odebrały wszystkim dzieciom z obwodu chersońskiego – normalne dzieciństwo. Rosja zmieniła ich codzienne życie w niekończący się sprint z sypialni do piwnic.

„Kim jesteś?” – pyta Hlib, gdy dzwonimy do niego, by umówić się na spotkanie. Nie jest bezpiecznie wychodzić z domu w tych dniach, kiedy Chersoń obchodzi Dzień Wyzwolenia, ponieważ rosyjskie wojska nieustannie ostrzeliwują centrum miasta, więc zgadzamy się spotkać w domu jego rodziny.

Hlib Sokolov stał się znany na całym świecie po zakończeniu okupacji. Jego zdjęcie stało się popularne w pierwszych dniach wyzwolenia miasta i stało się symbolem dzieciństwa skradzionego przez Rosję: chłopiec o dziecięcym, surowym spojrzeniu. Ta twarz wydaje się uosabiać wszystko, co wojna przyniosła regionowi Chersonia.

Czternastoletni Hlib mieszka z matką Anyą i bratem Nikitą w małym domku w Zabałce, dzielnicy zdominowanej przez prywatne domy, z których część została zniszczona przez ostrzał. Anya zaprasza nas do środka i pokazuje pokój Hliba. W pokoju nie ma prawie żadnych nowych rzeczy i jasne jest, że rodzina żyje z ograniczonym budżetem.

Na stole stoi prosty laptop, który został przekazany w ramach pomocy humanitarnej, aby Glib mógł uczyć się online, a na półce znajduje się odręczny plan lekcji dziecka. Hlib mówi, że kiedyś bardziej lubił chodzić do szkoły. Nauka online jest trudna i nudna, a wiele rzeczy pozostaje dla niego niejasnych. Ten żywiołowy nastolatek wyraźnie tęskni za komunikacją twarzą w twarz. Przerwy w dostawie prądu i internetu również nie pomagają mu w nauce. Nauczycielka mieszka na obszarze, który jest często ostrzeliwany, więc musi regularnie przerywać zajęcia.

Podobnie jak większość nastolatków, którzy pozostali w Chersoniu po zakończeniu okupacji, Hlib spędza wolny czas tylko na spotkaniach z przyjaciółmi i włóczeniu się po ulicach. Hlib ma trzech takich przyjaciół. Pokazuje mi rower, na którym jeździ, i opowiada o tym, jak widział uderzenie Iskandera na „Biały Dom” – nazwę, którą nadaje budynkowi Chersońskiej Obwodowej Administracji Państwowej na Placu Wolności, który obecnie jest ozdobiony dużą niebiesko-żółtą flagą na fasadzie z zabitymi deskami oknami. Następnie z mrożącą krew w żyłach dokładnością opisuje, jak znalazł się pod ostrzałem w pobliżu sklepu ATB, upadł na ziemię, zadzwonił na policję i dowiedział się, że przechodzień w pobliżu został zabity odłamkami.

Gleb i jego matka toczą dobroduszną kłótnię o to, że chłopiec często włóczy się tam, gdzie nie powinien. Dom Sokołowów znajduje się nie dalej niż kilka kilometrów od rzeki, więc Glib często tam chodzi, gdy matka myśli, że jest na sąsiednim podwórku. Ale ogólnie rodzina jest w dobrym nastroju – Hlib wkrótce wyjeżdża do Jaremcza. Chłopiec nigdy wcześniej nie podróżował poza region Chersonia. Ta podróż jest bezpłatna dla Gliba i innych dzieci z Chersonia, a wycieczki są organizowane, aby zabrać dzieci ze strefy zagrożenia przynajmniej na jakiś czas. Anna zrobiła obu braciom nowoczesne fryzury, a Glib uśmiecha się radośnie, gdy opowiada o swoich planach na długo wyczekiwaną wycieczkę.

Yulia Svyrydova, psycholog pracująca z dziećmi w Chersoniu, mówi, że obecnie dorośli często nie chcą rozstać się ze swoimi dziećmi. Długie miesiące okupacji i trauma, przez którą przeszły rodziny, sprawiły, że dzieci i rodzice starają się pozostać razem. Nawet jeśli pozostanie razem oznacza pozostanie w mieście pod ciągłym ostrzałem. Oprócz traumatycznych doświadczeń, Julia mówi, że największym problemem dla dzieci i nastolatków jest brak komunikacji. Dzieci nie chodzą do szkoły, uczą się online i nie mogą spędzać czasu z rówieśnikami z powodu ciągłego zagrożenia. Dlatego w większości przypadków przeżywają swoje lęki samotnie.

Pytamy Gliba, jakie ma plany na przyszłość. Odpowiedź 14-latka jest oszałamiająca: „Chciałem zabić ludzi, którzy tu przychodzą”. Trudno znaleźć słowa po tym, ale kontynuujemy. Glib mówi, że chciał zostać szefem kuchni i uwielbia gotować, ale wojna radykalnie zmieniła jego plany i teraz chce zostać żołnierzem. Wojna zmieniła wszystko nie tylko dla tej rodziny, ale dla wszystkich w Chersoniu.

Rosjanie zmasowali ostrzał centrum Chersonia w rocznicę jego wyzwolenia. Dzieci straumatyzowane przez okupację żyją teraz pod codziennym ostrzałem. W takich warunkach trudno wyobrazić sobie konkurs rysunkowy dla dzieci czy dziecięcą grupę taneczną. Wyruszamy więc zobaczyć, jak działają organizacje zapewniające pomoc humanitarną, psychologiczną i społeczną dzieciom w Chersoniu. Spotyka nas Irina Kostinyuk z organizacji wolontariackiej United by Love for Children. Iryna była projektantką mody, ale wojna radykalnie zmieniła jej życie. Teraz całkowicie poświęciła się wolontariatowi.

Na korytarzu widzimy jasne rysunki dzieci, a Iryna wyjaśnia, że przynoszą je ci, którzy przychodzą po pomoc humanitarną – tak zwaną „higienę”, duże pudełko ze wszystkim, czego potrzebują, co powinno wystarczyć na miesiąc. Rozdają też ubrania, buty i słodycze. Podczas wywiadu Iryna nie może powstrzymać łez: „Są dzieci, które były świadkami torturowania swoich rodziców. Moi rodzice byli bici na ich oczach, moja matka była torturowana… To bardzo przerażające. To trudne dla wszystkich”.

Pomoc humanitarna nie jest jedynym powodem, dla którego rodziny z dziećmi przychodzą do ośrodka. Najważniejsza jest komunikacja i możliwość ucieczki na chwilę od strasznej codzienności. Ponieważ dzieci nie chodzą do przedszkoli i szkół, bardzo brakuje im komunikacji, a pokój dziecięcy UNICEF staje się magnesem przyciągającym radosny śmiech i muzykę. Są zajęcia z arteterapii, animacje piaskowe i po prostu możliwość zabawy z rówieśnikami. Rodzicom nie wolno oddalać się ze względów bezpieczeństwa, więc większość czeka na korytarzu.

Rozpoczynamy rozmowę z Iriną, która przyprowadziła na zajęcia swojego pięcioletniego syna Sashę i czeka na niego z mężem. Na jej twarzy maluje się radość i podekscytowanie. Irina mówi, że najpierw przyjechali po pomoc humanitarną, ale kiedy Sasza usłyszał śmiech i muzykę, nie mógł się powstrzymać. Rodzina mieszka w najbardziej niebezpiecznej dzielnicy miasta, Korabelnyi. Chowają się w piwnicy, gdy samolot jest bardzo blisko. Najtrudniejszą rzeczą dla niej jest ukrycie swoich lęków. Zapytana, czy jest jej ciężko, odpowiada: „Nie wolno mi płakać, nie wolno mi pokazać, że się boję, bo mam dziecko i rodziców”.

Ale tylko kilkoro z ponad 6000 dzieci, które wciąż pozostają w mieście, trafia do pokoju dziecięcego. Niektóre nie chcą ponownie poruszać się po mieście, podczas gdy inne, jak rodzina Ziny, organizują swoim dzieciom czas wolny w domu lub współpracują z sąsiadami.

Zina i Oleksii mają dwóch synów: Andrii, najstarszy, ma 10 lat, a Kostia, najmłodszy, ma sześć lat. Spotkaliśmy ich w pociągu w Kijowie-Chersoniu, w drodze powrotnej z Kijowa, gdzie Zina od czasu do czasu zabiera swoje dzieci na „odpoczynek”. Tym razem zabierali najstarszą córkę do lekarza. Zina, jej teściowa i chłopcy mieszkali w Chersoniu przez całą okupację, a po wyzwoleniu dołączył do nich Ołeksij i postanowili zostać. Od roku rodzina żyje pod ciągłym rosyjskim ostrzałem. Zina mówi, że czasami jest ciężko, ale stale podkreśla, że naszym chłopcom i dziewczętom na froncie jest znacznie trudniej, więc nie powinni narzekać i poddawać się, nawet gdy jest bardzo ciężko: „Tak, ostrzał nie ustaje, ale jesteśmy wolni. Życie toczy się dalej, jesteśmy wolni. Ponieważ wtedy nie można było wyrazić słowami tego, co czuliśmy”.

Rozmawiamy z chłopcami w jasnym pokoju dziecięcym, który został świeżo wyremontowany i wyposażony w zupełnie nowe łóżko piętrowe. Bracia mogą tam przebywać tylko wtedy, gdy w ciągu dnia nie ma silnego ostrzału. Rodzina śpi w pokoju o dwóch ścianach. Andrii chodzi do czwartej klasy, Kostia jest jeszcze w przedszkolu i obaj uczą się online. Andrij mówi, że większość jego przyjaciół wyjechała z miasta i tęskni za czasami, kiedy wszyscy się spotykali. Chłopiec mówi, że chciałby, aby jego przyjaciele wrócili, ale nawet jeśli tak się stanie, nie będą mogli wychodzić „normalnie” z powodu ostrzału i ciągłego niepokoju.

Rodzina ze smutkiem wspomina wakacje nad brzegiem Dniepru, na lewym brzegu, gdzie często jeździli do lasu, aby odpocząć w weekendy. Teraz muszą wyjeżdżać daleko. Wszyscy, z którymi rozmawiamy, tęsknią za Dnieprem, ponieważ trudno jest żyć w mieście nad rzeką, która jest teraz głównym zagrożeniem. W Chersoniu nawet dzielnice są klasyfikowane według odległości od Dniepru jako mniej lub bardziej bezpieczne. Tavriyskyi jest jedną ze stosunkowo bezpiecznych.
Kawiarnia w dzielnicy Tavriyskiy 11/11.

Idziemy do Tavriyske do kawiarni 11/11. Postanowili uczcić Dzień Wyzwolenia darmową kawą, więc wokół jest wielu gości. Właściciel, Oleksii, mówi, że otworzył kawiarnię latem, ponieważ od dawna chciał zrobić coś takiego w mieście. Zapytany, czy nie boi się inwestować w coś, co w każdej chwili może zostać zniszczone, odpowiada: „Ludzie tutaj są jak mrówki, odbudowują cegła po cegle”.

Spotykamy też jedenastoklasistę Mykolę na ulicy Tavriyskiy, owiniętego flagą i spacerującego w pobliżu centrum handlowego Pyramid. Pytamy go o jego czas wolny i szkołę, a on mówi nam, że się uczy, ale wiele osób zrezygnowało, ponieważ jest to online, gdzie nikt cię nie kontroluje i nie pyta, czy zdecydujesz się nie dołączyć. Rozmawiamy trochę o życiu Mykoły w mieście i o tym, co się zmieniło. Nastolatek gorzko odpowiada, że jego przyjaciele nie mogą już spotykać się i chodzić na spacery nad rzekę: „To było straszne lato, to nie było to samo lato, co przed wojną, to nie było to samo…”. W oczach chłopca mimowolnie pojawiają się łzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com