Premier Armenii nie chce rosyjskich wojsk w Górskim Karabachu. Nie są żadnym gwarantem stabilności

Premier Armenii Nikol Paszinian podczas posiedzenia rządu powiedział, że w spornym z Azerbejdżanem Górskim Karabachu powinny zostać rozmieszczone wielonarodowe siły pokojowe w miejsce obecnych rosyjskich tzw. jednostek pokojowych. Zdaniem polityka, Rosja w żadnym stopniu nie wprowadza tam stabilizacji i pokoju.

Jak podaje portal Kresy24.pl, Paszinian zasugerował, że „nie ma znaczenia, czy przyczyny niemożności Rosji są obiektywne, czy subiektywne”. Zdaniem premiera Armenii, Rosja sama powinna zainicjować dyskusję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (której jest stałym członkiem) w tej sprawie.

Paszinian odniósł się do kwestii tzw. korytarza łaczyńskiego, który blokują siły Azerbejdżanu. Łączy on Górski Karabach, którego część wciąż zajmują Ormianie, z Armenią. Jak powiedział, jest to grube naruszenie porozumienia o zawieszeniu broni z 2020 roku, którego gwarantem miał być Kreml.

– czytamy. 

Armenia od dłuższego czasu pozostaje w kontrze do Rosji. Jak pisaliśmy na portalu Niezależna.pl, w listopadzie Paszinian odmówił podpisania deklaracji po spotkaniu Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, zwanej też „rosyjskim NATO”.

Na listopadowym szczycie OUBZ w Erywaniu jednym z tematów była sprawa wrześniowego ataku Azerbejdżanu na Armenię. Zapisy traktatu mówią, że w razie ataku na kraj OUBZ inne państwa (jak w NATO) uważają taką agresję za atak na nich. Mimo tego i mimo wezwań Armenii, kraje OUBZ nie przyszły jej z pomocą.

Podczas obrad próbowano uchwalić dokument o nazwie „Deklaracja Rady Bezpieczeństwa Zbiorowego OUBZ i wspólnych działaniach na rzecz pomocy Republice Armenii”. Premier tego kraju stwierdził, że przedłożony do podpisu projekt deklaracji OUBZ w sprawie pomocy dla Armenii nie jest wystarczająco sfinalizowany i że nie jest gotowy „podpisać tych dokumentów w tej formie”.

Źródło