Rosja Putina jest głównym zagrożeniem dla jedności Europy

Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę minęło ponad 100 dni. Ukraina wytrzymała najcięższy cios rosyjskiej machiny militarnej, zadała Kremlowi strategiczną polityczną klęskę: Putin został zmuszony do rezygnacji z zdobycia Kijowa, zmiany przywództwa na Ukrainie i przekształcenia jej w strefę wpływów politycznych, a właściwie w strefę wpływów politycznych. rosyjski protektorat z formalną suwerennością.

Wraz ze wzrostem oporu Ukrainy i ogromnymi stratami w sile roboczej i sprzęcie Rosja była zmuszona do zmiany planów i retoryki w biegu, stawiając coraz mniej ambitne cele – utrzymanie za wszelką cenę terytoriów zajętych w pierwszych dniach wojny w Południowa i południowo-wschodnia Ukraina oraz „w końcu wyzwolić” „Doniecką i Ługańską Republikę Ludową”. Ale nawet tutaj agresor, który ma dwudziestokrotną przewagę technologiczną, napotkał tak zaciekły opór sił ukraińskich, że wielu polityków i dziennikarzy zaczęło porównywać obronę Siewierodoniecka do bitew o Stalingrad podczas II wojny światowej.

Rosja, zdając sobie sprawę, że ponosi nieodwracalne straty w ludziach, przeszła na strategię „spalonej ziemi”, czyli totalnego zniszczenia miast. W ten sposób miasta Popasnaja i Rubiżne zostały zniszczone do tego stopnia, że ​​jednostki Sił Zbrojnych Ukrainy po prostu nie miały tam nic do obrony.

Dziś o wyniku wojny decydują dwa główne czynniki – skrajne fizyczne i moralne wyczerpanie wojsk rosyjskich oraz rosnąca podaż nowoczesnego sprzętu wojskowego na Ukrainę, którego jakość i możliwości są o rząd wielkości wyższe niż u rosyjskich odpowiedników.

Rozsądna część rosyjskich polityków i wojska rozumie, że po otrzymaniu wystarczającej ilości ciężkiej broni Ukraina stworzy potężne grupy uderzeniowe i przejdzie do kontrofensywy, której armia rosyjska, już wyczerpana nieudanymi ofensywami, po prostu nie może wytrzymać, a następnie nie będziemy nawet mówić o symbolicznych zwycięstwach, ale o utrzymaniu minimalnego status quo i „twarzy Putina”.

Na tle takiej „dyspozycji” rosyjskie kierownictwo, a przynajmniej jego część, zaczyna wyolbrzymiać ideę pewnego rodzaju „rozwiązania dyplomatycznego”. Oznacza to najpierw zawieszenie broni, co oznacza utrzymanie wojsk na ich pozycjach, następnie zawarcie porozumienia w sprawie rozejmu, który powinien ustalić linię faktycznej kontroli terytorium przez strony konfrontacji, i wreszcie rozpoczęcie działań dyplomatycznych. negocjacje.

Ci ostatni powinni, jak sądzą w Moskwie, przydzielić Rosji terytoria okupowane w czasie obecnej wojny. Pomysł jest nieprzyzwoicie prymitywny, ale mimo to znajduje pewne zrozumienie i poparcie w Paryżu, Berlinie i niektórych innych stolicach europejskich.

Przyczyn może być kilka. Są to polityczne intrygi rosyjskich skorumpowanych agentów wpływu, apele populistycznych oportunistów politycznych, którzy są „zawsze przeciw” rządzącym oraz niewystarczająco kalkulowane strategiczne kalkulacje politycznego establishmentu.

Siły polityczne w Europie zintensyfikowały się, próbując narzucić dyskurs, który postrzega Rosję jako użyteczną przeciwwagę dla amerykańskich wpływów. Niestety siły te najaktywniej działają w tzw. krajach starej Europy – w Niemczech i Francji.

Z jednej strony we Francji, Niemczech i kilku innych wiodących krajach tzw. „starej Europy” rozumieją, że klęska Ukrainy będzie miała bardzo poważne konsekwencje dla kontynentu europejskiego. Gdy tylko Rosja odbuduje zniszczony w czasie wojny potencjał militarny, nastąpi nowa fala agresji, tym razem na państwa bałtyckie, Polskę i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej.

Zwycięstwo Ukrainy i klęska Rosji, jak się wydaje, również nie są jednak uwzględnione w ich planach, gdyż po prostu nie są w stanie wydostać się z paradygmatu „obowiązkowej” obecności Rosji w światowych procesach politycznych i gospodarczych. Nie wyobrażają sobie, jak po zwycięstwie Ukrainy będą wyglądały powiązania polityczne i gospodarcze w świecie powojennym.

Teraz Rosja podejmuje desperackie próby, wykorzystując kanały dyplomatyczne i zdolności wywiadowcze, zrobić wszystko, co możliwe, aby rozbić jedność Zachodu w jego pragnieniu pomocy Ukrainie wszelkimi dostępnymi sposobami, aby zachować jej suwerenność i integralność terytorialną, a tym samym wygrać wojnę rozpętaną przez Rosję .

W obecnej trudnej sytuacji zbiorowy Zachód musi zachować czujność i w żadnym wypadku nie lekceważyć zdolności Rosji do prowadzenia wojny hybrydowej.

Klasycznym przykładem taktyki „dziel i rządź” jest operacja spowolnienia i zmniejszenia skuteczności przyjęcia przez Unię Europejską nowego pakietu sankcji wobec Rosji.

Rosja przez wiele lat uważnie studiowała europejską sytuację polityczną i zidentyfikowała najsłabsze ogniwo w Unii Europejskiej i NATO – Węgry. Przez ostatnie lata aktywnie korumpowała część elity politycznej tego kraju. Na „froncie gospodarczym” udzielono bezprecedensowych kredytów na budowę obiektów infrastruktury energetycznej, np. na budowę elektrowni jądrowej w Paks. Ponadto niemal w przededniu wojny z Węgrami zawarto porozumienie o dostawach nośników energii z ogromnym upustem, co dało krajowi poważne przewagi rynkowe w ramach Unii Europejskiej.

Rosja aktywnie nasilała też „fantomowe” bóle Węgier, jako integralnej części dawnego Cesarstwa Austro-Węgierskiego, zachęcając wszelkimi możliwymi sposobami do wydawania węgierskich paszportów mieszkańcom ukraińskiego Zakarpacia i do innych nieprzyjaznych kroków wobec Ukrainy.

A teraz nadszedł czas, aby Węgry, reprezentowane przez rządzącą partię FIDES i jej lidera, premiera V. Orbana, spłaciły długi. Kluczowy element szóstego pakietu sankcji – embargo na ropę było dość trudne nie tylko dla Węgier, ale także dla Słowacji, Czech i Bułgarii, ale tylko Węgry zajęły w tej kwestii bezkompromisowe stanowisko, opóźniając i niwelując skutki jego wprowadzenie jak najwięcej. W rezultacie Komisja Europejska została zmuszona do podjęcia kompromisowej decyzji. A absolutnie „nieprzyzwoite” było żądanie Węgier usunięcia z pakietu sankcji personalnych wobec szefa Patriarchatu Moskiewskiego Władimira Gundiajewa, który całkowicie zdyskredytował się pełnym poparciem rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Rosja cynicznie, ale skutecznie wykorzystała najważniejszą demokratyczną zasadę podejmowania decyzji w Unii Europejskiej – zasadę konsensusu. Tym samym PKB kraju, który stanowi nieco ponad 1,3% PKB UE, zablokował przyjęcie najważniejszej decyzji gospodarczej i politycznej. Jest absolutnie jasne, że zachowania Węgier nie da się wytłumaczyć wyłącznie przestrzeganiem interesów narodowych. Mówiąc obrazowo, „cień Kremla” wznosi się złowieszczo nad Węgrami.

W sytuacji, gdy siły prorosyjskie w Europie coraz bardziej opowiadają się za zakończeniem wojny na rosyjskich warunkach, Węgry jako państwo z wetem w Unii Europejskiej i NATO mogą odegrać niezwykle destrukcyjną rolę dla przyszłości Europy. Nadszedł moment, w którym zasady podejmowania decyzji w związkach gospodarczych i wojskowo-politycznych muszą zostać pilnie zrewidowane, ponieważ starożytny mit „konia trojańskiego” może stać się rzeczywistością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com