Skąd trudności w przyjęciu Ukrainy do UE? Absurdalny tekst Wrońskiego. Problemem między innymi… ryzyko podważenia praw LGBT

autor: Fratria/screenshot wyborcza.pl

Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Paweł Wroński w tekście pt. „Polski problem Ukrainy” podaje kuriozalne argumenty, mające wyjaśnić, dlaczego część państw UE sceptycznie podchodzi do szybkiego przyjęcia Ukrainy do Wspólnoty. Otóż jednym z argumentów mają być „problemy” z praworządnością w Polsce i na Węgrzech oraz obawy, że Ukraina także nie przestrzegałaby tzw. europejskich wartości, w tym tych dotyczących praw środowiska LGBT.

Nikt tego głośno nie mówi, ale na przeszkodzie szybkiego przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej mogą stać dotychczasowe doświadczenia z takimi krajami jak Polska czy Węgry. Po co narażać się na ryzyko, że kolejny kraj podważy zasady praworządności, demokracji i wolności słowa? – pytają po cichu europejscy przywódcy

— to lead tekstu Wrońskiego. Dalej dziennikarz „GW” krytykuje reformy wprowadzane w Polsce i na Węgrzech – rzekomo są one zagrożeniem dla tzw. europejskich wartości. Poza praworządnością, Wroński wymienił wśród nich prawa mniejszości seksualnych. Zasugerował, że na Ukrainie nie są ugruntowane te wartości i to może być jednym z powodów, czemu niektóre państwa UE są sceptycznie nastawione do jej przyjęcia do Wspólnoty.

Polska wchodziła do Wspólnoty na ostatnich powiewach wiatru zmian związanego z dziedzictwem „Solidarności” i wyborów 1989 roku. Po niespełna dwóch dekadach okazało się, że nasz kraj wraz z Węgrami stał się zagrożeniem dla spoistości Unii. Napływ „robotników z Polski” (choć byli to pracownicy z całej Europy Środkowej) był jednym z najistotniejszych źródeł największego instytucjonalnego kryzysu UE, jakim było wyjście z niej Wielkiej Brytanii. „Reformy” wprowadzone w zgodzie z narodową konstytucją, jak na Węgrzech, lub wbrew niej, jak w Polsce, doprowadziły do zagrożenia fundamentalnych unijnych wartości – praworządności, wolności słowa, swobody demonstrowania, praw mniejszości narodowych, religijnych i seksualnych. Polska i Węgry są dziś najbardziej dotkliwym przykładem tego, do czego może doprowadzić rozszerzenie Unii o kraje, w których tego rodzaju wartości nie są ugruntowane w elitach władzy, czyli budowy quasi-dyktatury za pieniądze unijnych podatników

— pisze dziennikarz „GW”.

Analizując niektóre działania europejskich biurokratów nie można niestety wykluczyć, że argumenty podane przez Pawła Wrońskiego mogą mieć dla nich znaczenie przy rozważaniu, czy Ukrainę należy przyjąć do UE.

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com