Wojna z Rosją z perspektywy zachodnich ekspertów. „Mamy do czynienia ze wskazaniem słabych punktów Moskwy”

autor: PAP/EPA

Druga w ciągu 12 miesięcy koncentracja wojsk rosyjskich u granic Ukrainy skłania zachodnioeuropejskich wojskowych i analityków do przyjrzenia się możliwościom Rosji, zwłaszcza w zakresie przeprowadzenie ewentualnej inwazji na państwa z nią sąsiadujące. Otrzymujemy w efekcie niezwykle ciekawe, a w niektórych obszarach wręcz kluczowe analizy naszego środowiska bezpieczeństwa, a także cenne wskazówki na przyszłość I tak Sam Cranny-Evans z brytyjskiego wojskowego think tanku RUSI zwraca uwagę na to, że rosyjskie zagrożenie wcale nie ma charakteru asymetrycznego, czy hybrydowego, ale raczej mamy do czynienia z odwoływaniem się przez Moskwę do różnych narzędzi presji, w tym tradycyjnej, czyli militarnej.

Zresztą, jak zauważa, na poziomie oficjalnej doktryny Moskwa nigdy nie odżegnywała się od zastosowania siły wojskowej, a odwołania do działań „w szarej strefie” są jedynie pewnym przesunięciem akcentów, nie zaś całkowitą zmianą rosyjskiego podejścia do natury przyszłego konfliktu zbrojnego. To zresztą wyraźnie, w opinii Sama Cranny-Evansa widać na przykładzie ostatniej koncentracji rosyjskich sił zbrojnych na granicach z Ukrainą. Nie mamy w tym wypadku z samoograniczeniem się Moskwy wyłącznie do narzędzi oddziaływania asymetrycznego, ale jak najbardziej realne przygotowania się do rozpoczęcia wojny tradycyjnej, toczonej przy użyciu armii. W praktyce oznacza to, jak zauważa brytyjski analityk, że Zachód chcąc aby jego polityka odstraszania była skuteczna, musi dysponować realnym potencjałem, również mierzonym w liczbie batalionowych grup bojowych, odpowiednio wyposażonych dyslokowanych na wschodnią flankę NATO, ale również na Ukrainę, tak jak swój potencjał buduje Moskwa. Problemem jest wszakże to, że jak zauważa brytyjski ekspert „zasadniczo Ukraina ma dla Rosji znacznie większą wartość niż dla Zachodu, co pokazuje reakcja na gromadzenie przez Rosję sił granicach Ukrainy. Prezydent USA Joe Biden podobno rozważa wysłanie doradców wojskowych i dodatkowej broni, ale nie ma konkretnych gwarancji, takich jak te oferowane są Państwom Bałtyckim. Prezydent Władimir Putin prawdopodobnie zdaje sobie z tego sprawę, dlatego Kreml ma inicjatywę w eskalacji działań podejmowanych przeciw Ukrainie.”

Dwa tegoroczne alarmy wojenne związane z koncentracją wojsk rosyjskich u granic Ukrainy, ale również do pewnego stopnia scenariusze realizowane w trakcie niedawnych ćwiczeń Zapad 2021, ukazują, w opinii Cranny-Evansa rzeczywisty wymiar rosyjskiego zagrożenia. Nie jest ono związane z oddziaływaniem asymetrycznym, propagandowym, próbami destabilizacji sąsiadów czy nawet aktywnością „garstki” jak pisze żołnierzy bez dystynkcji realizujących operacje dywersyjne, ale jeśli Zachód poważnie myśli o tym, że Moskwa stanowi zagrożenie, to musi widzieć je jako ryzyko wojny, tradycyjnego konfliktu kinetycznego. Rozpoczęte przez Rosję w 2008 roku reformy wojskowe, miały, w opinii brytyjskiego analityka głównie na celu, co zresztą się udało, zmianę sposobu prowadzenia przez Moskwę wojny, tak aby była ona w stanie wygrać konflikt z Zachodem. Interwencja w Syrii, zarówno z wojskowego jak i z politycznego punktu widzenia, skuteczna, pokazuje, że Rosja jest w stanie dziś rzucić realne, nie asymetryczne czy hybrydowe, wyzwanie NATO.

Zachód, w każdej aktywności Moskwy, upatrując realizacji „strategii asymetrycznej” ma skłonność do lekceważenia tradycyjnego, wojskowego, wymiaru rosyjskich przygotowań. Jeśli mówimy wyłącznie o „zielonych ludzikach”, operacjach w cybersferze, oddziaływaniu propagandowym czy siłach proxy w rodzaju osławionej Grupy Wagnera, to opinia publiczna państw demokratycznych, a także politycy, będący tej opinii reprezentantami, mają skłonności upatrywać zagrożenia wyłącznie w tym obszarze. Przyciąga on więcej uwagi, więcej wysiłków i nakładów, ze szkodą dla tradycyjnej sfery wojskowej, w której zagrożenia nie są wcale mniejsze, wręcz należałoby powiedzieć, że narastają w ostatnim czasie, bo Rosja nie zaprzestała zbrojeń i wysiłków w celu powiększenia swego potencjału wojskowego. Nadal jej strategia związana jest z oddziaływaniem w wielu domenach, w tym i nowych (cyberprzestrzeń, propaganda, wojna psychologiczna), ale nie można twierdzić, że Moskwa nie szykuje się do wojny tradycyjnej. Można nawet mówić o czymś w rodzaju strategiczne snu Zachodu, czy samooszukiwania się co do natury rosyjskiej polityki. Najlepiej, w opinii Cranny-Evansa widać to właśnie na przykładzie stosunku do tego co się dzieje wokół Ukrainy. „Mimo wszystkich śmiałych słów obiecujących „poważne konsekwencje” w przypadku wkroczenia wojsk rosyjskich na Ukrainę – diagnozuje on obecne nastawienie państw kolektywnego Zachodu – niewiele wskazuje na to, że NATO faktycznie posiada wolę lub środki, by odeprzeć rosyjskie natarcie.” A to oznacza, że Moskwa, przeprowadzając cały czas kalkulacje czy „opłaca” jej się inwazja Ukrainy może pewnego dnia dojść do wniosku, że rachunek zysków i strat przemawia na rzecz uderzenia. Podobnego rodzaju podejście możliwe jest również w przypadku wschodniej flanki NATO, która jeśli nie zostanie tradycyjnie, czyli wojskowo, wzmocniona, może w sprzyjających z rosyjskiego punktu widzenia okolicznościach stać się celem uderzenia. Sam Cranny-Evans swym trzeźwym komentarzem wylewa wiadro wody na głowy europejskich strategów. Jeśli Rosja dojdzie do wniosku, że opłaca jej się „narysować od nowa” mapę relacji geostrategicznych w Europie Środkowej, regionie kluczowym z punktu widzenia jej polityki bezpieczeństwa to przystąpi do działania, ale zmierzała będzie do osiągnięcia swych celów nie za pomocą propagandy czy „zielonych ludzików”, ale również używając w tym celu swe siły zbrojne. A to oznacza, że chcąc zaburzyć rosyjski rachunek zysków i strat, co jest warunkiem skutecznej polityki odstraszania rosyjskim dywizjom i armiom trzeba przeciwstawić oddziały NATO-wskie, nie zaś strategie oddziaływania w szarej strefie.

Uderzenie na Państwa Bałtyckie

Perspektywie rosyjskiego uderzenia na Państwa Bałtyckie [artykuł] (https://warontherocks.com/2021/11/feeding-the-bear-a-closer-look-at-russian-army-logistics/ ) w portalu War on the Rock, specjalizującym się w tematyce wojskowej, poświęcił podpułkownik Alex Vershinin, oficer w służbie czynnej, specjalizujący się w logistyce wojskowej. Zwracam uwagę na to wystąpienie, i apeluję do wszystkich z Państwa, którzy będą czytać te słowa o rozpowszechnienie tez Vershanina, bo mamy do czynienia z tekstem fundamentalnej wagi, wręcz pozwalającym zrozumieć sytuacją bezpieczeństwa Państw Bałtyckich i szerzej wschodniej flanki NATO, w tym również Polski. Wnioski, które formułuje amerykański ekspert w sposób rewolucyjny, o ile zostaną przyswojone, mogłyby i powinny, zmienić naszą strategię obronną, a przez to również NATO-wską politykę odstraszania i naszą, w zakresie modernizacji i rozbudowy, sił zbrojnych.

Punkt wyjścia Vershanina jest nam znany – obecnie Rosja dysponuje przygniatająca przewagą nad siłami NATO-wskimi na wschodniej flance. Oznacza to, że w krótkim czasie może, realizując taktykę kroków dokonanych, zająć tereny zaatakowanego państwa. Ale jak duże obszary paść mogą łupem rosyjskich sił zbrojnych? To w opinii Vershanina zależy paradoksalnie nie od siły ogniowej czy szybkości przemieszczania się rosyjskiej „pięści pancernej” ale możliwości logistycznych. W przypadku sił, jakimi Rosja dysponuje w Zachodnim Okręgu Wojskowym, ograniczeniem natury fundamentalnej będą zdolności logistyczne – jak szybko i w jakiej ilości przemieszczająca się „szpica” będzie w stanie uzyskać zaopatrzenie w postaci paliwa, amunicji, części zamiennych, dodatkowego sprzętu. Vershanin porównując rosyjskie i NATO-wskie formacje dochodzi do wniosku, że z logistycznego punktu widzenia rosyjskie są znacznie słabiej wyposażone niźli ich odpowiedniki na Zachodzie. I tak średnio do poziomu brygady, Rosjanie mają nie większy potencjał logistyczny niźli ¾ ich NATO-wskich odpowiedników, mając trzy razy więcej w składzie artylerii. W skali całych sił zbrojnych, wliczając w to wojskowe jednostki kolejowe, bo w zakresie logistyki rosyjskie siły zbrojne w znacznej mierze, w związku ze słabo rozwiniętym systemem dróg nadal polegają na tym środku transportu, Rosjanie mają 10 brygad wsparcia logistycznego i materiałowo – technicznego, które musza „obsłużyć” 11 armii okołowojskowych i 4 korpusy armijne, co jest zdecydowanie niewystarczające. W efekcie głębokość oddziaływania rosyjskich wojsk pancernych jest limitowana systemem logistycznym i komunikacyjnym. Mają one większy potencjał tam gdzie docierają typowe na wschodzie „szerokie tory”, które mogą być używane celem dowozu zaopatrzenia, ale skokowo te możliwości maleją im bardziej rosyjskie wojska pancerne posuwają się w głąb terytorium zaatakowanego kraju. W przypadku ataku na Państwa Bałtyckie lub Polskę szybkość przesuwania się sił rosyjskich w co najmniej równym stopniu jak opór broniących się będzie limitowana możliwościami logistycznymi, w zakresie dowozu amunicji i paliwa. Jedna ciężarówka wojskowa, jak oblicza Vershinin jest w stanie wykonać maksymalnie 3 kursy dzienne, przemieszczając się na dystansie 45 mil, ale jeśli dystans który musi przebyć rośnie do 180 mil od centrów zaopatrzenia, to nawet jeśliby obrona została całkowicie obezwładniona, będzie w stanie wykonać dziennie tylko 1 kurs. To oznacza, zdaniem amerykańskiego eksperta, że rosyjskie uderzenie musi zatrzymać się maksymalnie po 3 dniach, z powodu braku odpowiedniego zaopatrzenia. Wynika to z prostych obliczeń. Aby dowieźć zaopatrzenie dla przemieszczającej się szpicy pancernej, która weszła na głębokość 180 mil, rosyjskie siły zbrojne musiałyby być w stanie podwoić liczbę ciężarówek pracujących na ich rzecz, alokując do każdej brygady zaopatrzeniowej 400 dodatkowych pojazdów. I to są wymaganie nie biorące pod uwagę obrony, zniszczeń infrastruktury, sprzętu i ludzi. Obecnie każda rosyjska brygada zaopatrzenia techniczno – materiałowego dysponuje 150 ciężarówkami ogólnego przeznaczenia i 260 specjalistycznymi, niskopodwoziowymi naczepami do przewozu sprzętu. Pojedyncza salwa artylerii rakietowej i lufowej, rosyjskiej armii ogólnego przeznaczenia, jak wylicza Vershinin wymaga dostarczenia od 56 do 90 ciężarówek amunicji na linię frontu. Podobna sytuacja jest w przypadku zapotrzebowania w paliwo – według obliczeń RAND rosyjskie siły pancerne są w stanie działać, bez uzupełnienia paliwa, od 36 do 72 godzin. Co to wszystko w praktyce oznacza? Po pierwsze dystans na wojnie ma nadal fundamentalne znaczenie. Z tego tez względu nie jest z punktu widzenia Polski bez znaczenia czy rosyjskie dywizje i armie pancerne rozpoczną w godzinie W, swój marsz na Zachód z terenu Federacji Rosyjskiej czy Białorusi, bo w tym drugim przypadku to zawsze jest 500 km do polskiej granicy. Nie oznacza to, że nie będą w stanie przebyć tego dystansu, ale po pierwsze nie zrobią tego w sposób niezauważony, po drugie ich możliwości wejścia w głąb naszego terytorium spadną. Drugim wnioskiem, który wprost formułuje amerykański ekspert jest przekonanie, że uczestniczenie sił NATO w bitwie granicznej, jeśli Rosja zaatakuje, jest w gruncie rzeczy strategią będącą na rękę Rosji. Należy raczej rosyjskie siły wciągnąć w głąb własnego terytorium, wykorzystać ograniczenia logistyczne i trudności w dowiezieniu zaopatrzenia a nie przystępować do walki w miejscu gdzie Rosjanie czują się najlepiej, czyli blisko własnych magazynów zaopatrzenia. O ile braki w zaopatrzeniu, w przypadku umownego „scenariusza bałtyckiego”, czyli agresji wobec Państw Bałtyckich wymusiłyby kilkudniowy przestój rosyjskich sił, o tyle w przypadku Polski, która ma znacznie większą „głębie strategiczną” możemy mieć nawet do czynienia z przestojem liczonym w tygodniach. To oznacza, w opinii Vershinina, że NATO powinno się mniej obawiać rosyjskiej strategii „fait accompli”, jeśli rozumieć ją w kategoriach zajęcia całego państwa, co nie oznacza, że Moskwa nie odważy się zaatakować i zająć relatywnie mniejsze obszary. Ale znów, jej możliwości, limitowane są zdolnościami logistycznymi, jakimi dysponuje, a te mają istotne ograniczenia. Odpowiednia zbudowana obrona jest w stanie te słabe strony rosyjskiej armii wykorzystać.

Niezwykle ciekawe to rozważania, bo w tym wypadku mamy do czynienie ze wskazaniem słabych punktów Moskwy, co stanowi oczywistą wskazówkę, jak działać, aby je wykorzystać. Ciekawe i symptomatyczne jest też to, że zachodni, zarówno brytyjscy jak i amerykańscy eksperci analizują sytuację tak jakby do konfliktu zbrojnego mogło dojść w każdej chwili. To może nawet bardziej niźli deklaracje polityków i komentatorów pokazuje z jakimi zmianami w zakresie sytuacji międzynarodowej mamy do czynienia i jakiego rodzaju refleksja nas czeka.

Marek Budzisz

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com