Wojna w Ukrainie. Ziemia „usłana ciałami” Rosjan. Zginęło ponad 500 zmobilizowanych

Fot. Aleksandr Shulman / AP Photo

W obwodzie ługańskim zginęło ponad 500 zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy. – Przez telefon mówią, że nasi synowie są żywi, zdrowi i wykonują żołnierski obowiązek. Jacy do diabła żywi i zdrowi, skoro wszyscy tam zginęli? – powiedziała matka jednego z wojskowych wysłanych na front. Ci, którzy przeżyli, wypełniają luki w obronie, bo zawodowi żołnierze nie chcą walczyć.

W rejonie miasta Swatowe w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy zginęło ponad 500 zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy – przekazał w sobotę (6 listopada) niezależny rosyjski portal Wiorstka, powołując się na relację jednego z ocalałych – Aleksieja Agafonowa. – Z 570 ludzi całych pozostało 29, 12 jest rannych – powiedział dziennikarzom.

O tym, że w rejonie miasta giną rosyjscy żołnierze poinformowały w ostatnich dniach ukraińskie władze. – Ziemia między Swatowem i Kreminną, gdzie Rosjanie próbują przełamać ukraińską obronę „jest usłana ciałami” Rosjan – przekazał 4 listopada Serhij Hajdaj, szef administracji obwodu ługańskiego.

Wojna w Ukrainie. Gdy tylko zaczął się ostrzał, dowódcy mieli uciec

Według relacji Aleksieja Agafonowa dowódca obiecywał żołnierzom, że trafią w rejon Swatowego 15 km od linii frontu, gdzie dołączą do obrony terytorialnej. Zapewnienia minęły się z rzeczywistością.

Finalnie batalion został przywieziony w nocy z 1 na 2 listopada wprost na linię frontu. Dowódcy wydali rozkaz kopania okopów. Co ciekawe, żołnierze dostali do dyspozycji jedynie trzy łopaty. – Okopaliśmy się, jak mogliśmy, a nad ranem zaczął się ostrzał – artyleria, „grady” [radziecka wyrzutnia rakietowa skonstruowana w latach 60. – Grad. – red.], moździerze, drony – byliśmy po prostu rozstrzeliwani – powiedział dziennikarzom Agafonow. W tym czasie oficerowie mieli porzucić batalion. Gdy bombardowania ustawały, Rosjanie starali się okopać, ale bezskutecznie, bo natychmiast namierzały ich i atakowały aparaty bezzałogowe Ukrainy. 

Ci, którzy przeżyli, są wcielani do nowych jednostek, aby wypełnić luki w obronie. Jak tłumaczy Agafonow,  żołnierze kontraktowi – czyli zawodowi – i ochotnicy nie chcą walczyć.

– W telewizji pokazują, że wszystko jest piękne, ale tak naprawdę tutaj, w obwodzie ługańskim, to zmobilizowani są wyrzucani na front. Kiedy stamtąd odchodziliśmy, zobaczyłem, że żołnierze kontraktowi i ochotnicy siedzieli na trzeciej linii frontu – mówi. 

Bliscy proszą o pomoc. „Zostali porzuceni jak kocięta, bez przygotowania, bez niczego”

W sobotę (5 listopada) krewni niektórych żołnierzy, którzy trafił pod ostrzał, zgromadzili się pod budynkiem prokuratury w rosyjskim Woroneżu. Domagali się informacji o swoich bliskich.

– Przez telefon mówią nam, że nasi synowie są żywi, zdrowi i wykonują żołnierski obowiązek. Jacy do diabła żywi i zdrowi, skoro wszyscy tam zginęli? – powiedziała Oksana Chołodowa, matka wojskowego Andrieja Chołodowa.

Żona innego zmobilizowanego, Anna, powiedziała, że ocaleni zmobilizowani proszą o pozwolenie na powrót do domu. – Nie mogą tam być, boją się. Tam są bombardowani. Żadnych szefów, nikogo tam nie ma. Chcemy, aby wszyscy o tym wiedzieli. Chłopcy zostali porzuceni jak kocięta, bez przygotowania, bez niczego. A mój mąż i ja mamy córkę, ma półtora roku – powiedziała Anna.

W Rosji druga fala mobilizacji?

Siergiej Szojgu 28 października spotkał się z Władimirem Putinem i poinformował dyktatora o zakończeniu mobilizacji, rozpoczętej w Rosji 21 września. Władze jednak nie opublikowały jeszcze żadnych aktów prawnych dotyczących zakończenia działań, co sugeruje, że mogą one zostać jeszcze wznowione.

Jak ocenił amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW), Władimir Putin prawdopodobnie przygotowuje warunki do ich kontynuowania. To może oznaczać, że częściowa mobilizacja nie przyniosła wystarczających sił do realizacji jego celów w Ukrainie.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com