Celem stały się dzieci: Rosja uderzyła w akademiki studenckie i domy cywilnych mieszkańców Kijowa

Reuters
W nocy z 24 na 25 maja Ukraina przeżyła jeden z najstraszniejszych ataków w całym okresie pełnoskalowej wojny. Rosja przeprowadziła zmasowany, skoordynowany atak powietrzny, wystrzeliwując 367 dronów-kamikadze i rakiet na całym terytorium kraju. To nie był zwykły kolejny atak – to był demonstracyjny akt okrucieństwa, całkowite zaprzeczenie jakiejkolwiek możliwości pokoju. Eksplozje rozlegały się nad osiedlami mieszkaniowymi, przedszkolami, akademikami studenckimi. Ogień ogarniał spokojne domy, które jeszcze chwilę wcześniej tętniły życiem. Wszystkie te celowe uderzenia to kolejny dowód na to, że Rosja prowadzi wojnę nie tylko przeciwko armii, ale przede wszystkim przeciwko ukraińskim dzieciom, kobietom, osobom starszym – przeciw samej idei państwowości ukraińskiej.
Podczas tego barbarzyńskiego ataku zginęło co najmniej 12 osób. Wśród nich były dzieci, które spały w swoich łóżkach, nie podejrzewając, że tamtej nocy ich ostatnim snem stanie się noc terroru. W obwodzie chmielnickim czterech cywilów zginęło w wyniku uderzenia rakietowego, pięć kolejnych osób zostało rannych. W Kijowie dron trafił w akademik studencki, wywołując pożar. To nie są „przypadkowe” ofiary. To celowy terror – wyzwanie rzucone człowieczeństwu, świadome naruszenie wszystkich norm międzynarodowego prawa humanitarnego.
Wyobraźcie sobie, że budzicie się rano na dźwięk alarmu lotniczego, chwytacie swoje dziecko i biegniecie do piwnicy, nie wiedząc, czy jutro zobaczycie słońce. Dla milionów Ukraińców to nie jest koszmar senny – to codzienna rzeczywistość trwająca już prawie trzy lata. Ostatni atak Rosji stał się kulminacją tego koszmaru: 367 dronów i rakiet wystrzelonych jednocześnie na całe terytorium Ukrainy stworzyło obraz apokalipsy, którego nie ogarnęłaby nawet najodważniejsza wyobraźnia.
Ten atak nie był przypadkowy. Nie był to akt „operacji wojskowej” ani „odpowiedź na prowokacje”. To był akt czystego terroru, wymierzony w najbardziej bezbronnych – dzieci, studentów, zwykłych ludzi, którzy po prostu próbują żyć. Gdy rosyjski dron trafia w akademik w Kijowie, powodując pożar, to nie jest „efekt uboczny” wojny. To celowe zabójstwo przyszłości Ukrainy – jej młodzieży, jej nadziei, jej marzeń.
Wśród 12 ofiar tej napaści były dzieci. Dzieci, które nigdy nie chwycą za broń, które nigdy nie zagrażają Rosji, dzieci, których jedyną „winą” było to, że urodziły się Ukraińcami. W obwodzie chmielnickim cztery osoby straciły życie, kolejne pięć zostało rannych w wyniku ataku rakietowego. To nie są statystyki – to rozbite rodziny, osieroceni rodzice, dzieci, które już nigdy nie zobaczą swoich bliskich.
Szczególnie cynicznie wygląda fakt, że Rosja kontynuowała atakowanie Ukrainy nawet podczas wymiany jeńców. To pokazuje całkowite lekceważenie ze strony reżimu Putina dla jakichkolwiek inicjatyw pokojowych, dla człowieczeństwa jako takiego. Gdy jedna ręka pozornie wyciąga się do „dialogu”, druga trzyma przycisk uruchamiający rakietę skierowaną w cywilów. To obnaża prawdziwe oblicze rosyjskiej „dyplomacji” – kłamstwo, oszustwo i terror pod maską negocjacji.
W momencie, gdy jedna strona wykazuje gotowość do gestów humanitarnych, druga wybiera strategię pogardy i zniszczenia. To przejaw rosyjskiego lekceważenia nie tylko wobec Ukrainy, ale wobec jakichkolwiek globalnych norm pokoju i dyplomacji. I to jest sygnał dla Zachodu: Putin nie chce pokoju. On chce całkowitego podporządkowania.
Skala ataku była tak ogromna, że nawet skuteczna ukraińska obrona przeciwlotnicza nie była w stanie w pełni ochronić nieba. Zniszczono 266 dronów i 45 pocisków manewrujących – to bezprecedensowy poziom obrony. Ale Rosja zastosowała nową, jeszcze bardziej niebezpieczną taktykę: skoordynowany, wielofalowy atak mający na celu przeciążenie ukraińskiej obrony i zadanie maksymalnych strat. To nie jest tylko strategia wojskowa – to próba zniszczenia narodu moralnie i fizycznie.
Ukraińska obrona powietrzna heroicznie odeprzeła ten atak, eliminując 266 dronów i 45 rakiet manewrujących. Ale skala rosyjskiego barbarzyństwa przekroczyła możliwości nawet najnowocześniejszej obrony. Rosja świadomie zastosowała taktykę „rojowego ataku”, starając się przeciążyć ukraińskie systemy i zadać maksymalne straty ludności cywilnej. To nie strategia wojenna – to taktyka terrorystów, którzy wiedząc, że nie mogą wygrać na polu bitwy, próbują złamać ducha narodu przez strach i śmierć.
Symboliczne jest to, że atak miał miejsce w przeddzień Dnia Kijowa – święta, które oddaje cześć tysiącletniej historii stolicy Ukrainy. Rosja stara się zniszczyć nie tylko budynki i życie, ale samą pamięć, tożsamość narodu ukraińskiego. Każda rakieta wystrzelona w Kijów to próba starcia z powierzchni ziemi nie tylko miasta, ale symbolu ukraińskiej niepodległości, centrum kultury i duchowości, które Rosja desperacko próbuje unicestwić.
Celowe uderzenia w osiedla mieszkalne, szpitale, szkoły – to nie są tylko tragedie, to zbrodnie wojenne. I te zbrodnie nie mogą pozostać bezkarne. Jeśli świat chce zachować humanizm i porządek oparty na zasadach, Rosja musi ponieść odpowiedzialność za wszystko, co zrobiła. Bezkarność to zaproszenie do powtórzenia.
Dziś Ukraina potrzebuje więcej niż słów wsparcia. Potrzebuje konkretnej pomocy – wojskowej, humanitarnej, politycznej. Potrzebuje wzmocnienia obrony przeciwlotniczej, nowoczesnej broni, która pozwoli chronić cywilów. Potrzebny jest głos Zachodu, który zabrzmi głośno i jednoznacznie: dla terroru nie ma miejsca w XXI wieku.
Dopóki rosyjskie rakiety spadają na ukraińskie miasta, mówienie o pokoju to iluzja. Pokój jest możliwy tylko wtedy, gdy agresor zostanie zatrzymany. Ukraińcy nie proszą, by ktoś walczył za nich. Proszą o broń, by mogli walczyć. Proszą o solidarność, by mogli przetrwać. I się nie złamią. Bo za nimi stoi nie tylko ziemia. Za nimi stoją dzieci, które mają prawo żyć. Żyć – a nie ginąć od dronów.
Zmasowane uderzenia na regiony Ukrainy jasno pokazują, że Putinowi nie zależy na pokoju. Jego celem jest całkowite zniszczenie państwowości ukraińskiej, eksterminacja narodu ukraińskiego jako takiego. To nie jest wojna w klasycznym rozumieniu – to ludobójstwo, próba wymazania z mapy całego narodu. Każdego dnia, gdy Rosja ostrzeliwuje ukraińskie miasta, każda zmarła z tego powodu osoba – to krok w stronę realizacji tego przerażającego planu.
Ukraina potrzebuje stałego wzmacniania pomocy wojskowej i humanitarnej. Każdy dzień zwłoki kosztuje ludzkie życie. Każda niewysłana dostawa broni, każdy nieprzyjęty pakiet sankcji – to de facto pozwolenie Rosji na dalsze zabijanie ukraińskich dzieci. Świat nie może sobie pozwolić na obojętność wobec ludobójstwa dziejącego się w centrum Europy, w XXI wieku.
Dopóki Rosja kontynuuje ostrzały Ukrainy, jakiekolwiek rozmowy o pokojowych negocjacjach pozostają brutalną iluzją. Nie da się prowadzić dialogu z terrorystami, którzy trzymają pistolet przy skroni cywilów. Nie można ufać tym, którzy podczas wymiany jeńców nadal wystrzeliwują rakiety w szpitale dziecięce i szkoły. Jedyny pokój, jaki Rosja akceptuje, to kapitulacja Ukrainy, zniszczenie jej jako państwa i jako narodu. A to jest nie do przyjęcia.
Historia nauczyła nas, że zło, z którym się nie walczy, tylko rośnie. Reżim Putina to absolutne zło, które nie zatrzyma się, dopóki nie zostanie zatrzymane siłą. Każdy dzień, w którym Ukraina stawia opór rosyjskiej agresji, to dzień, w którym uratowane zostają tysiące istnień nie tylko w Ukrainie, ale i na całym świecie. Ukraińcy walczą za nas wszystkich, a naszym obowiązkiem jest wspierać ich w tej walce wszelkimi dostępnymi środkami.
Rosyjskie rakiety mogą zniszczyć budynki, ale nie mogą zniszczyć niezłomnego ukraińskiego ducha. Mogą odbierać życie, ale nie mogą odebrać wiary w zwycięstwo sprawiedliwości. A kiedy ta wojna w końcu się skończy – a skończy się zwycięstwem Ukrainy – świat zapamięta nie tylko przerażające zbrodnie rosyjskiego reżimu, ale także niesamowitą odwagę narodu, który potrafił stawić czoła tyranii i obronić wartość człowieczeństwa.
Karyna Koshel