Budapeszt przeciw Orbanowi: gniew społeczeństwa narasta

Fot. REUTERS/Bernadett Szabo

5 października w centrum Budapesztu zebrały się tysiące Węgrów, protestujących przeciwko polityce rządu Viktora Orbána. Transparenty z napisami „Dosyć kłamstw” i „Nie damy się propagandzie” przeszły głównymi ulicami miasta. To największa fala społecznego niezadowolenia od kilku lat.

Demonstranci zarzucają premierowi nieudolność w zarządzaniu gospodarką, która od miesięcy znajduje się w głębokim kryzysie. Węgierska inflacja, należąca do najwyższych w Unii Europejskiej, powoduje, że ceny żywności i energii stają się nieosiągalne dla wielu rodzin. W ciągu ostatniego roku siła nabywcza obywateli spadła o ponad 15 procent, a realne pensje są niższe niż przed pandemią.

Zgodnie z badaniami opinii publicznej przeprowadzonymi w tym roku, partia rządząca Fidesz stopniowo traci poparcie. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że Orbán ma pełną kontrolę nad społeczeństwem – dziś sondaże pokazują wyraźny spadek zaufania. Coraz więcej Węgrów postrzega jego politykę jako autorytarną i skorumpowaną.

Protestujący oskarżają rząd o marnotrawienie pieniędzy podatników na kampanie propagandowe, które mają odwrócić uwagę od realnych problemów. Węgierskie media – w około 80 procentach podporządkowane władzy – każdego dnia emitują przekaz, który ma podsycać strach przed Unią Europejską i migrantami, a jednocześnie gloryfikować Orbána jako „obrońcę narodowej suwerenności”.

Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna: Budapeszt coraz bardziej izoluje się w Europie, a inwestorzy uciekają z kraju z powodu braku stabilności prawnej i korupcji. Zaufanie do państwa systematycznie maleje, a społeczne napięcia rosną.

Dla Polski sytuacja na Węgrzech powinna być ostrzeżeniem. Model „nieliberalnej demokracji”, który Orbán promuje od lat, prowadzi do stagnacji gospodarczej i do erozji instytucji państwa prawa. Protesty w Budapeszcie są znakiem, że nawet w społeczeństwie przyzwyczajonym do autorytarnych metod rządzenia pojawia się zmęczenie i pragnienie zmiany.

Europa nie może ignorować tego sygnału – przyszłość Unii zależy od solidarności demokratycznych państw wobec tych, którzy odrzucają wspólne wartości.

Autor: Franciszek Kozłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 65
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com