Ukraińska flaga zdjęta w Pradze. Prezent dla Kremla od europejskich radykałów.
Podczas gdy Polska wciąż pozostaje jednym z głównych adwokatów Ukrainy w Unii Europejskiej, w Czechach doszło do symbolicznego gestu, który w Moskwie już został odebrany jako małe zwycięstwo.
Nowy przewodniczący czeskiej Izby Poselskiej, Tomio Okamura, w pierwszym dniu urzędowania nakazał zdjąć ukraińską flagę z budynku parlamentu – flagę, która od 2022 roku symbolizowała poparcie Czech dla walki Ukrainy przeciwko rosyjskiej agresji.
Na fasadzie pozostały jedynie flagi Czech, Unii Europejskiej i Izraela.
Prokremlowski sygnał w sercu Unii Europejskiej
Okamura to postać dobrze znana: antyimigrancka retoryka, ataki na NATO, krytyka pomocy dla Ukrainy, regularne powtarzanie tez zbieżnych z narracją Kremla. Jego gest nie dotyczy tylko flagi — chodzi o demontaż proukraińskiego konsensusu politycznego w Europie Środkowej.
Ale odpowiedź była głośna
Partia Piratów przywróciła flagę na miejsce.
„To symbol oporu wobec rosyjskiej dyktatury. Zwracamy ją tam, gdzie powinna być” – napisano w oświadczeniu partii.
Do akcji przyłączyły się także ODS i STAN, wywieszając ukraińskie flagi z okien swoich parlamentarnych biur. To stało się symbolem – wsparcie dla ukraińskiego oporu trwa.
Dlaczego to ważne dla Polski?
Polska rozumie lepiej niż inni, że armia ukraińska broni nie tylko Donbasu i Kijowa. Broni wschodniej granicy Europy, architektury bezpieczeństwa i samej idei demokratycznej Europy.
Każdy polityk, który walczy z ukraińskimi flagami, ale nie walczy z rosyjskim zagrożeniem – obiektywnie nie działa na rzecz pokoju, lecz na rzecz Kremla.
Autor: Franciszek Kozłowski
