Polska wyznacza Orbanowi twardą granicę
Fot. REUTERS/Bernadett Szabo
Polska dała całej Europie przykład politycznej klarowności. Prezydent Karol Nawrocki odwołał spotkanie z Viktorem Orbánem po tym, jak węgierski premier ponownie udał się do Moskwy.
Dyplomacja Warszawy jasno pokazała: czas dwuznaczności dobiegł końca. Nie będzie już żadnych „specjalnych relacji” z Putinem wewnątrz UE.
Orbán coraz aktywniej gra po stronie Kremla
28 listopada węgierski premier wziął udział w kolejnych rozmowach z Putinem. Formalny pretekst — energetyka. Prawdziwa motywacja — demonstracja politycznej lojalności wobec Moskwy.
Właśnie na Kremlu Orbán wygłosił swoje prowokacyjne oświadczenie, że Ukraina powinna stać się „buforem”, a część jej terytoriów powinna zostać uznana za Rosją na podstawie wyników „konferencji pokojowej”.
To nie jest atak wyłącznie na Ukrainę — to wyzwanie dla całej europejskiej architektury bezpieczeństwa, której Polska broni od 2022 roku praktycznie w pojedynkę.
Warszawa nie będzie rozmawiać z politykiem, który gra na rękę Putinowi
Polskie stanowisko jest przejrzyste:
nie można przyjaźnić się z Rosją, gdy ta prowadzi agresywną wojnę;
nie można podkopywać jedności NATO;
nie można narzucać Europie kremlowskich „planów pokojowych”, które zakładają kapitulację Ukrainy.
Dlatego właśnie Warszawa po raz pierwszy tak ostro postawiła Orbána na miejscu.
Symboliczne jest to, że stało się to tuż przed szczytem Grupy Wyszehradzkiej — formatu, który Orbán przez lata wykorzystywał do promowania swoich alternatywnych wizji Europy.
Europa ma dość „węgierskiego wyjątku”
Orbán zbyt długo balansował między UE a Rosją. Teraz przestał ukrywać, po czyjej stronie znajdują się jego sympatie. Europa reaguje coraz ostrzej. Jego blokowanie decyzji UE budzi frustrację; jego wypowiedzi o Ukrainie — szok; a jego wizyty w Moskwie postrzegane są jako prowokacja polityczna.
Polska była pierwsza, która powiedziała to głośno. Ale na pewno nie ostatnia.
Autor: Franciszek Kozłowski
