Uwaga na dane o bezrobociu w Polsce. Te liczby wyglądają niepokojąco

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
W czwartym kwartale pracowało w Polsce 16 mln 561 tysięcy osób w wieku produkcyjnym. Możliwe, że to najwięcej w historii badań. Z kolei liczba osób biernych zawodowo, czyli takich, które nie pracują ani pracy nie szukają, był rekordowo niski. Nowe dane potwierdzają: polski rynek pracy jest napięty, choć pojawiła się na nim pewna rysa.
16 mln 561 tysięcy – dokładnie tyle osób w wieku produkcyjnym (18-59/64 lata), według najnowszych danych z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności – pracowało w Polsce w czwartym kwartale 2023 r. Gwoli uściślenia – dane odnoszą się do „ludności przebywającej lub zamierzającej przebywać na terenie kraju co najmniej 12 miesięcy, zamieszkałej w gospodarstwach domowych”. Słowem, nie ma tu np. migrantów sezonowych.
Ta liczba ponad 16,5 mln pracujących jest najwyższa przynajmniej od początku 2021 r. Bardzo możliwe, że również w znacznie dalszym horyzoncie, być może nawet w historii, ale tego niestety nie można jednoznacznie stwierdzić. Dlaczego? Od czwartego kwartału 2023 r. GUS nieco zmienił metodologię badań i przeliczył dane wstecz tylko do 2021 r. W największym skrócie – zaczął bazować na danych ze spisu powszechnego z 2021 r., a nie 2011 r. Ta zmiana oznacza, że dane do końca 2020 r. i od 2021 r. nie są ze sobą porównywalne.
Z drugiej strony trudno mówić o błyskawicznym przyroście liczby osób pracujących w wieku produkcyjnym w polskiej gospodarce. Według BAEL w ciągu roku przybyło ich raptem 19 tys. W tym czasie ubyło nam jednak 196 tys. osób w wieku 18-60/65 lat – a więc choć ubywa nam rąk do pracy, to te, które mamy, „wykorzystujemy” coraz częściej. Mówi o tym (rekordowo wysoki) wskaźnik zatrudnienia, o którym będzie jeszcze nieco dalej.
Gdyby do wspomnianych ponad 16,5 mln pracujących w wieku produkcyjnym doliczyć osoby w starszym wieku (poprodukcyjnym) oraz te od 15 do 17 lat, to zasób osób pracujących w Polsce sięgnął na koniec minionego roku 17 mln 323 tys. osób.
Spada liczba biernych zawodowo, ale urosła liczba bezrobotnych. To rysa na naszych rynku pracy?
Jednocześnie bardzo wyraźnie spadła liczba osób w wieku produkcyjnym biernych zawodowo – czyli takich, które nie pracują i pracy nie szukają. Wyniosła ona na koniec 2023 r. 3 mln 798 tys. osób. To z kolei najniższy wynik przynajmniej od 2021 r. (choć – jak już wspomniano – możliwe, że i w ogóle w historii badań).
Co ciekawe, w porównaniu z trzecim kwartałem 2023 r. liczba osób biernych zawodowo spadła w czwartym aż o 155 tys. osób. Gdzie zniknęły te osoby? Można szacować, że mniej więcej jedna trzecia tych osób wypadła przez ostatnie trzy miesiące minionego roku ze statystyk, bo po prostu skończyła już 60-65 lat i nie jest już w wieku produkcyjnym. Reszta weszła jednak na rynek pracy i… tu pojawia się pierwszy znak zapytania, a może i wykrzyknik. Dane wskazują, że zasób osób pracujących zwiększył się „tylko” o 48 tys. osób. Aż o 59 tys. osób urosła za to liczba osób bezrobotnych. To duży wzrost, który trudno tłumaczyć sezonowością na rynku pracy.
Tu warto podkreślić, że w BAEL osoba bezrobotna to taka, która aktywnie szuka pracy i jest gotowa ją podjąć. Z najnowszych danych wynika, że na koniec 2023 r. było ich w Polsce 540 tys. Choć to relatywnie niewielka liczba (stopa bezrobocia 3,2 proc. – niemal najniższa w UE), to jednak na tle ostatnich lat spora. Poprzednio więcej osób bezrobotnych w badaniu BAEL mieliśmy w Polsce w pierwszym półroczu 2022 r. Rok temu – na koniec 2023 r. – mieliśmy o 35 tys. bezrobotnych mniej. Jeśli ten skok nie wynika z jakichś zmian metodologicznych albo błędów oszacowania w BAEL, to wygląda, jakby sytuacja na polskim rynku pracy nieco się jednak popsuła przez stagnację gospodarczą.
Wygląda to trochę tak, jakby osoby, które postanowiły wejść na rynek pracy, miały problemy ze znalezieniem zatrudnienia. Tak, jakby polski rynek pracy pod koniec roku – choć nadal napięty – nieco stracił ze swojej chłonności. W tym miejscu warto przypomnieć dane Grant Thornton o tym, że pod koniec 2023 r. nowych ofert pracy było najmniej od trzech lat. W obliczu dekoniunktury firmy w Polsce nie zwalniały masowo pracowników (m.in. w obawie o to, że gdy sytuacja się poprawi, będą miały trudności z pozyskaniem ich z powrotem i będzie to kosztowne), ale wiele zamroziło rekrutacje.
W każdym razie z najnowszych danych z BAEL wynika, że jeszcze nigdy wskaźnik zatrudnienia oraz wskaźnik aktywności zawodowej w Polsce wśród osób w wieku produkcyjnym nie był tak wysoko jak w ostatnim kwartale 2023 r. Wskaźnik zatrudnienia – czyli odsetek osób pracujących do łącznej liczby osób w wieku produkcyjnym – sięgnął 79,2 proc. Innymi słowy – blisko cztery piąte osób w wieku 18-60/65 lat w Polsce pracuje. Wskaźnik aktywności zawodowej – czyli stosunek osób pracujących i bezrobotnych do łącznej liczby osób w wieku produkcyjnym – sięgnął 81,8 proc. Odwracając tę liczbę, tylko (bo to najmniej w historii) 18,2 proc. osób w wieku produkcyjnym w Polsce nie pracuje ani pracy nie szuka.
Polsce kończy się „rezerwuar” rąk do pracy
Co warto tu podkreślić, ta grupa około 3,8 mln osób biernych zawodowo ma różne „powody”, żeby nie pracować. Dane wskazują, że ponad 1,1 mln osób się uczy. Kolejnych przeszło 900 tys. osób jest biernych zawodowo z powodu choroby lub niepełnosprawności, a następnych ponad 700 tys. jako przyczynę podaje „obowiązki rodzinne i związane z prowadzeniem domu”. Co ważne, to nie tylko kwestia opieki nad dziećmi, ale często też chorym czy niedołężnym członkiem rodziny (np. rodzicami).
Dlatego, choć wydawać by się mogło, że nasz „rezerwuar” potencjalnych rąk do pracy jest spory (3,8 mln biernych zawodowo i 540 tys. bezrobotnych to ponad 4,3 mln osób), to w praktyce zdecydowanie taki nie jest. Zdaniem Andrzeja Kubisiaka, wicedyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, realna „rezerwa” pracowników jest znacznie mniejsza i ze względów demograficznych bardzo szybko się kurczy.
Według moich szacunków z grona około 3,8 mln osób biernych zawodowo, będących w wieku produkcyjnym, tylko około 900 tys. to osoby, które potencjalnie można by próbować przywrócić na rynek pracy. Biorąc pod uwagę te same kryteria i dane z 2019 r., wówczas taka grupa potencjalnie możliwych do wyciągnięcia z bierności wynosiła niemal 1,9 mln. Przez cztery lata ten „rezerwuar” zmniejszył się o ponad połowę, o ok. 1 mln osób
– wyliczał niedawno Kubisiak w rozmowie z next.gazeta.pl. Zaznaczał, że nie wszystkie te osoby się zaktywizowały – część np. weszła w wiek emerytalny.
Nasza realna rezerwa kadrowa zaczyna się bardzo mocno kurczyć. Tych 900 tys. biernych na pewno ma tysiące barier, żeby na rynek pracy nie wrócić – często bardzo poważnych, jak choroby bliskich, brak instytucji opiekuńczych, uzależnienia czy warunki przemocowe. Jeśli jednak dodamy sobie bezrobotnych z BAEL i biernych zawodowo, to takiego absolutnie maksymalnego potencjału kadrowego w Polsce mamy mniej niż 1,4 mln osób. To się też będzie kurczyć ze względów czysto demograficznych. Jeśli patrzymy na to, że mamy dzisiaj 17 mln osób, które pracują w Polsce, mamy 1,1 mln pracujących cudzoziemców, a nasza taka „rezerwa rezerw” to jakieś 1,4 mln osób, to to nie jest za dużo
– dodaje ekspert.
Źródło: gazeta.pl