Węgierski polityk przyjechał do Polski. Pokazuje ceny i pisze o zarobkach
Péter Magyar, lider największej węgierskiej partii opozycyjnej, przyjechał do Polski. W mediach społecznościowych pokazywał Węgrom ceny w polskich sklepach i opowiadał o naszych zarobkach.
„Pozdrowienia z Polski” – tak swój wpis w mediach społecznościowych zaczął lider Partii Tisza. Zamieścił zdjęcie, na którym stoi w jednym z polskich sklepów i wskazuje na ceny. Porównał także płacę minimalną w obu państwach. Według niego w Polsce wynosi około tysiąca euro, a na Węgrzech jedynie sześćset osiemdziesiąt sześć euro.
Pojechał do Polski i się zdziwił. Węgierski polityk z jasnym przekazem
Zadał w swoim wpisie pytanie, gdzie podstawowe produkty spożywcze są tańsze? Sam odpowiedział, że „oczywiście w Polsce” i podał kilka przykładów. Promocyjna cena kilograma cukru na Węgrzech jest droższa o złotówkę niż regularna cena tego produktu w polskich sklepach. Minibagietka w jednym z sieciowych marketów obecnych w obu krajach kosztuje nad Wisłą siedemdziesiąt groszy mniej niż nad Dunajem.
Péter Magyar pokazuje też jeden z powodów, dla których tak bardzo ceny się różnią w krajach, które przez wiele lat były gospodarczo do siebie porównywane. VAT na warzywa i owoce w Polsce wynosi pięć procent. Natomiast na Węgrzech do dwudziestosiedmioprocentowego podatku od towarów i usług dochodzi w przypadku dużych sieci dodatkowy podatek w wysokości czterech i pół procent.
Viktor Orban wskazuje powód węgierskich problemów. „Przyniosły inflację”
Tymczasem Viktor Orban udzielił długiego wywiadu państwowemu Radiu Kossuth, w którym przekonywał, że problemy węgierskiej gospodarki wynikają z powodu wojny w Ukrainie i restrykcji nakładanych na Kreml. – Sankcje ze strony Brukseli doprowadziły do wzrostu cen energii, przyniosły inflację. Sprawiły, że straciliśmy niezbędne do sukcesu gospodarczego – przewidywalność, spokój, optymizm, wiarę w rozwój. Zamiast tego pojawiła się postawa defensywna – mówił. Obserwujemy tam spadek PKB, zapaść w produkcji przemysłowej i budownictwie mieszkaniowym.
Źródło: gazeta.pl