Morawiecki o sprawie Mejzy: „Będzie przedmiotem wyjaśnień”. Poseł PiS: Wyczekuję stanowczych decyzji
– Sytuacja na pewno będzie teraz przedmiotem bardzo szczegółowych wyjaśnień – tak aferę wokół Łukasza Mejzy skomentował premier Mateusz Morawiecki. Minister sportu Kamil Bortniczuk doniesienia na temat swojego podwładnego nazwał „atakiem”. Bardzo krytycznie do sprawy odniósł się z kolei poseł PiS Sylwester Tułajew.
O sprawę Łukasza Mejzy Mateusz Morawiecki był pytany na konferencji prasowej w Pyrzowicach. – Sytuacja na pewno będzie teraz przedmiotem bardzo szczegółowych wyjaśnień, związanych z weryfikacją tego, co zostało podane i sprawdzeniem, czy są to fakty, czy są to manipulacje – powiedział premier.
Do sprawy odniósł się też Kamil Bortniczuk, szef Ministerstwa Sportu i Turystyki, w którym Mejza jest sekretarzem stanu. – Doniesienia medialne oceniam w kategoriach bardzo wyraźnego ataku skierowanego na tego konkretnie polityka. Poprosiłem wiceministra Mejzę o wyjaśnienie i w mojej ocenie te wyjaśnienia są wiarygodne. Nie możemy mówić w żadnym wypadku o złamaniu prawa. Możemy mówić o odpowiedzialności moralnej, że być może część tych chorych ludzi uzyskało nieuzasadnioną nadzieję na wyleczenie – powiedział Bortniczuk. – Z tego co wiem, to pan minister Mejza jest świadomy tego, że popełnił błąd, podkreśla, że działał w dobrej wierze. Prowadził działalność w okresie, kiedy sam był przekonany przez jednego z kolegów, który został dzięki tej metodzie wyleczony z jakiejś trudnej, rzadkiej choroby – dodał.
Sprawa Łukasza Mejzy. Poseł PiS: Jestem tym przerażony
„Jestem przerażony tym, co czytam w kolejnych artykułach Szymona Jadczaka (dziennikarz wp.pl – red.). Od 5 dni wyczekuję stanowczych decyzji – dymisji, przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy!” – napisał z kolei Sylwester Tułajew. Wcześniej poseł PiS podkreślał, że „standardy jakie muszą obowiązywać w polskiej polityce są jasne i przejrzyste”. „6 lat temu zadeklarowaliśmy inną od naszych poprzedników jakość. Obywatele nam zaufali i zagłosowali na nas. Od dwóch dni wyczekuję stanowczych decyzji, przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy” – pisał polityk.Portal Wp.pl informował w ubiegłym tygodniu, że wiceminister sportu Łukasz Mejza jeszcze przed objęciem poselskiego mandatu, był prezesem i właścicielem spółki, która miała oferować chorym organizację za granicą terapii komórkami macierzystymi. Eksperci wskazują, że nie ma dowodów na skuteczność takiego leczenia. Kwota usługi, która była przedstawiana potencjalnym klientom przez spółkę, wynosiła 80 tys. dolarów. W poniedziałek portal opublikował tekst, będący kolejną odsłoną dziennikarskiego śledztwa. Wp.pl opisał relacje rodziców, którzy byli namawiani na skorzystanie z oferty przez współpracowników Łukasza Mejzy.
– Zadrżało mi serce, gdy Franciszek Przybyła [obecnie asystent wiceministra Łukasza Mejzy – red.] powiedział, że mają leczenie dla Michałka. Podał się za przedstawiciela firmy Vinci NeoClinic i stwierdził w rozmowie przez telefon, że jego firma ma świetne rezultaty – mówiła w rozmowie z Wp.pl Dagmara Mędrek, mama 15-letniego Michała cierpiącego na adrenoleukodystrofię, chorobę niszczącą komórki w mózgu.
– Od światowych sław medycyny słyszałam, że tej choroby w zaawansowanym stadium nie ma jak leczyć. A tu dzwoni ktoś i mówi, że mają innowacyjną metodę. Dopiero po chwili ochłonęłam i zapytałam o konkretne wyniki badań. Pan Przybyła nigdy ich nie przedstawił – dodała kobieta.
Nie zdecydowała się na skorzystanie z oferty. – Kłamali od początku. Nigdy nie było żadnego dziecka wyleczonego z adrenoleukodystrofii ich metodą – zaznaczyła matka 15-latka.
Jak opisywaliśmy w poniedziałek na Gazeta.pl, politycy w obozie rządzącym są „wstrząśnięci” doniesieniami na temat Mejzy. Oficjalnie jednak nie mówi się o dymisji.
Łukasz Mejza: Nie zarobiłem ani złotówki
W przesłanym portalowi Gazeta.pl w ubiegłym tygodniu oświadczeniu Łukasz Mejza przekazał m.in., że „ani on, ani spółka Vinci NeoClinic sp. z o.o. nie wystawili, ani jednej faktury i nie zarobili złotówki na działalności opisanej w artykule [mowa o pierwszym tekście dotyczącym Vinci NeoClinic – red.]”.
„Spółka nigdy nie zamierzała prowadzić i nie prowadziła działalności medycznej. Przedmiotem jej działalności miało być prowadzenie biura turystyki medycznej. Autorzy materiału mogli z łatwością potwierdzić tę informację w publicznych rejestrach zawierających dane spółki” – zaznaczył Łukasz Mejza.
Jak przekazał wiceminister sportu, „propozycję powołania spółki Vinci NeoClinic, a następnie rozszerzenia jej działalności otrzymał od osoby, która skutecznie skorzystała z terapii leczenia komórkami macierzystymi, pomimo iż lekarze diagnozowali jej chorobę jako śmiertelną”.
„Po powzięciu informacji o wątpliwościach natury medycznej i moralnej dotyczących tej terapii, natychmiast wycofałem się z działalności firmy. W związku z tym nie tylko nie odniosłem najmniejszych korzyści majątkowych, ale poniosłem koszty finansowe. Zainwestowane środki potraktowałem jako własne straty” – czytamy.
Źródło: https://wiadomosci.gazeta.pl