Politycy uchwalili bubla i zapomnieli. Co się dzieje z Państwową Komisją ds. Pedofilii?

Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Projekt nowelizacji ustawy o Państwowej Komisji ds. Pedofilii od ponad roku nie wychodzi z kancelarii prezydenta. Jak się dowiadujemy, wciąż jest w fazie opiniowania. – Nie wiemy, na czym stoimy – przyznaje w Gazeta.pl Błażej Kmieciak, szef PKDP. Rząd obiecywał sprawną instytucję uzbrojoną w praktyczne narzędzia. W rzeczywistości przepisy są tak kulawe, że sama komisja zdecydowała o zawieszeniu kluczowego departamentu.

– Ani purpura, ani Nobel, ani Oscar, ani sława światowa światowa czy europejska nikogo nie uchroni przed karą – mówił w maju 2019 roku Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS zapowiadał powołanie komisji, która będzie badała przestępstwa pedofilskie we wszystkich środowiskach. Szczególnie zaś tam, gdzie istnieje największa zagrożenie. – Nie pominie to Kościoła, ale chcemy się zająć także innymi środowiskami – zapewniał.

Miało być praktycznie i bez rozmywania tematu

Konferencja Kaczyńskiego odbyła się świeżo po premierze „Tylko nie mów nikomu” Sekielskich. Pedofilia, przede wszystkim klerykalna, była wtedy jednym z najważniejszych tematów w mediach. Do tego trwała kampania wyborcza, więc temperatura dyskusji na temat uchybień ze strony państwa lub braku odpowiedniej ochrony nieletnich była wysoka. I czasem przeistaczała się w zwyczajną polityczną młóckę – jak podczas posiedzenia Sejmu, na którym politycy przerzucali się dziecięcymi bucikami. 

Opozycja zarzucała PiS i prokuraturze Ziobry zaniedbania i pobłażliwe traktowanie tuszowania pedofilii. Rząd musiał zareagować. Pojawił się pomysł o powołaniu specjalnej komisji, której zadaniem byłoby wnikliwe wyjaśnianie przypadków nadużyć, ale też identyfikowanie zaniechań ze strony instytucji. 

Mateusz Morawiecki po posiedzeniu Rady Ministrów w maju 2019 roku: – Rząd Prawa i Sprawiedliwości jest strażnikiem bezpieczeństwa dzieci i rodzin. To nasza formacja od wielu, wielu lat dążyła do tego, aby było zaostrzenie kar za najbardziej ohydne, bestialskie zbrodnie. To nie jest łatwe, bo do pedofilii dochodzi zwykle za kotarą codziennego życia.

Komisja miała być „żelazem” do wypalania przestępstw pedofilskich.

Dalej Morawiecki: – Chcemy zaprosić do komisji przedstawicieli opozycji. Chcemy, żeby miała formułę społecznie jak najbardziej otwartą, ale jednocześnie praktyczną. Tak, aby nie ona rozmywała tematu, tylko w rzeczywisty sposób pozwoliła zajmować się tym tematem.

W lipcu rządowy projekt ustawy o komisji trafił do Sejmu. – Tworzymy ciało, które odpowiada na zapotrzebowanie społeczne – mówił na sali plenarnej Jacek Sasin, wyznaczony przez Morawieckiego do prezentowania projektu.

Jacek Sasin w Sejmie: Absolutnie pełne możliwości

Wicepremier wyjaśniał potrzebę powołania komisji, która, zajmując się czynami przedawnionymi, działałaby „obok systemu sądowniczego”. Rzeczywiście, multum spraw dotyczących pedofilii to sprawy w świetle prawa przedawnione. Dla wielu ofiar więc sprawnie działająca instytucja, nazywająca przestępców przestępcami, mogła być ostatnią szansą na sprawiedliwość.

Komisja – mówił dalej Sasin – będzie miała „absolutnie pełne możliwości, żeby w sposób skuteczny ustalić stan faktyczny, wskazać sprawcę, a następnie doprowadzić tę sprawę do końca, do finału, jakim będzie umieszczenie danych tego sprawcy w rejestrze pedofilów”. 

Możliwość umieszczenia osoby w rejestrze sprawców przestępstw na tle seksualnym miała być jedną z najważniejszych prerogatyw komisji. Rozwiązanie to na etapie projektu budziło zastrzeżenia m.in. rzecznika praw obywatelskich, ale i tak PDKP z tej kompetencji nie korzystała. I nie korzysta. Choć od powołania komisji minęły dwa lata, do dzisiaj pozostaje ona na papierze. Politycy na fali społecznego oburzenia po filmie Sekielskich uchwalili bubla, a później, jak się wydaje, o problemie zapomnieli. 

Zawieszony departament

– Większość kompetencji, które posiada komisja, jest realizowana – mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Błażej Kmieciak, przewodniczący PDKP.  Szef komisji wymienia zadania: przyjmowanie zgłoszeń, monitoring postępowań, udział w postępowaniach w sądzie na prawach oskarżyciela posiłkowego, kierowanie wniosków o kasację czy działania edukacyjno-prewencyjne.

– To wszystko robimy. Prowadzenie postępowań wyjaśniających natomiast ma szczególne znaczenie dla działalności komisji i tutaj niestety nie realizujemy większości zadań, które wynikają z ustawy – przyznaje szef komisji. – Dzieje się tak dlatego, że ustawa nie zawiera kluczowych elementów, nie określa jasnych procedur, dotyczących prowadzenia przez nas spraw. Mamy takie procedury w regulaminie, ale regulamin nie może określać reguł postępowania, którego skutkiem może być wpisanie kogoś do rejestru sprawców przestępstw na tle seksualnym – tłumaczy.

Przepisy ustawy są tak dziurawe, że komisja zdecydowała o zawieszeniu poprzez uchwałę działalności kluczowego Departamentu Postępowań Wyjaśniających. Obecna sytuacja budzi poważne zastrzeżenia ze strony Najwyższej Izby Kontroli, o czym niedawno pisała „Gazeta Wyborcza”. Dziennik, powołując się na wstępne wyniki kontroli, podawał, że na wynagrodzenia trójki pracowników departamentu w okresie od października do grudnia 2021 r. przeznaczono 40 tys. zł. 

– Mamy obawy, że obecnie prowadzone przez nas postępowania mogłyby zakończyć się ich zaskarżeniem, uchyleniem, a na końcu żądaniem odszkodowania i, co najstraszniejsze wtórną traumą i cierpieniem osób skrzywdzonych w dzieciństwie. Jeśli nazwiemy kogoś de facto sprawcą, a nie udowodnimy tego rzetelnie lub dokonamy wpisu w sposób wadliwy proceduralnie, to ten człowiek może nas przecież zaskarżyć – wyjaśnia Kmieciak i podkreśla: – Komisja nie prowadzi postępowań wyjaśniających, co nie znaczy, że Departament Postępowań Wyjaśniających nie pracuje. On został powołany pod koniec 2021 r. właśnie po to, aby stworzyć wszelkie wewnętrzne procedury o charakterze quasi-sądowym, aby podjąć działania analityczne i przygotowawcze. Spraw jest dużo. Są to czasem sprawy wielotomowe. Materiał ten musi być profesjonalnie opracowany. Do nas cały czas spływają oryginały akt z prokuratury, musimy stworzyć np. bazę tych spraw. I to dzisiaj się dzieje.

Zastrzeżeń co do przepisów przewodniczący ma mnóstwo. Jak wskazuje, „ustawa zawiera potworną nierówność stron, która może być szczególnie bolesna dla osób skrzywdzonych”.  – Osoba, co do której podjęliśmy decyzję o wpisie do rejestru, może zaskarżyć nasze postanowienie. W sytuacji, gdy na przykład podejmujemy decyzję o niewpisaniu kogoś do rejestru, osoba poszkodowana nie ma możliwości, aby się odwołać – wskazuje. 

„Tryb zapraszania na przesłuchanie”

W cytowanym już tutaj sejmowym wystąpieniu wicepremier Sasin podkreślał, że projekt „daje możliwość stawienia się przed komisją zarówno ofierze, jak i osobie wskazanej jako sprawca”. Tylko że obowiązująca ustawa nie pozwala nawet wzywać na przesłuchanie. – U nas działa „tryb zapraszania na przesłuchanie”. Jeśli osoba wskazana jako sprawca odmówi, nie możemy nawet wystosować upomnienia o charakterze administracyjnym – mówi szef komisji.

– Niewłaściwie określony jest także sąd odwoławczy. Ustawa posługuje się pojęciem „cywilny sąd okręgowy”, a takie pojęcie trudno spotkać w innych aktach prawnych. My jesteśmy quasi-sądem, czyli decyzyjnym organem pierwszej instancji. Od naszej decyzji można odwołać się do sądu wyższej instancji, muszą więc być określone, jasne i równe dla stron zasady odwołania. Tego nie ma – przyznaje.

Jak tłumaczy, ustawa przewiduje wyłącznie możliwość wpisu lub braku wpisu, natomiast część spraw to sprawy niezwykle stare. – Możemy nawet nie mieć materiałów, aby podjąć obiektywną decyzję i ją uzasadnić. W ustawie jest opisany skład podejmujący decyzję – minimum pięciu członków komisji – nie ma natomiast informacji o składzie, który prowadzi postępowanie – tłumaczy.

Pomóc miała kancelaria prezydenta. Komisja przedstawiła Andrzejowi Dudzie projekt nowelizacji. Nowe przepisy miałyby pozwolić komisji pracować na pełnych obrotach. Minął rok z okładem i ustawa nadal nie trafiła do Sejmu. A przecież projekt czeka jeszcze cały proces legislacyjny. Nie wiadomo, jak długi. 

W odpowiedzi na nasze pytania biuro prasowe KPRP przekonuje, że „służby prawne niezwłocznie dokonały kompleksowej analizy prawnej obowiązującego stanu prawnego, postulatów komisji i przedstawionych propozycji legislacyjnych”. Co się działo dalej? „Wewnętrzne prace legislacyjne” i „szereg roboczych spotkań z przedstawicielami komisji (…)”. Spotkania rzeczywiście były. Prof. Kmieciak ocenia te kontakty – przynajmniej w ich początkowej fazie – pozytywnie. 

„Nie wiemy, na czym stoimy”

– Kontakty z Kancelarią Prezydenta były intensywne i dobre. Widzieliśmy zrozumienie dla tematu i zaangażowanie – mówi. Jak dodaje, złożony rok temu projekt zmian spotkał się z „dużym zainteresowaniem” prezydenta. – Do końca października prowadziliśmy intensywne rozmowy. Projekt został uzupełniony przy wsparciu legislatorów z kancelarii prezydenta i mieliśmy nadzieję, że już w listopadzie trafi do laski marszałkowskiej. Tak się niestety nie stało do dzisiaj pomimo moich wielokrotnych prób kontaktu. Odpowiedzi z kancelarii były szczątkowe, na zasadzie „działamy, pamiętamy”. Dzisiaj więc nie wiemy, na czym stoimy. Cisza, która nastała, jest dla nas zaskoczeniem – przyznaje dzisiaj przewodniczący komisji. 

Nowelizacja od ponad roku w kancelarii prezydenta. Nadal opiniowana

Kancelaria prezydenta informuje, że projekt uległ rozszerzeniu. „Opracowywany projekt ma charakter wielowątkowy i dotyczy bardzo złożonych problemów prawnych we wszystkich obszarach funkcjonowania komisji oraz postępowania sądowego wszczętego na skutek odwołania od postanowień komisji. Pod koniec października ubiegłego roku wewnętrzny, roboczy projekt ustawy nowelizującej o określonej koncepcji zmian wraz z uzasadnieniem został zamknięty legislacyjnie” – wyjaśnia kancelaria. 

Obecnie projekt jest dodatkowo opiniowany. „Po zakończeniu tego procesu (…) projekt zostanie ewentualnie uzupełniony, a końcowe wyniki prac zostaną przedstawione Panu Prezydentowi z wnioskiem o podjęcie stosownej decyzji w przedmiocie inicjatywy ustawodawczej (…)” – czytamy. 

Prof. Kmieciak zauważa, że postępowania wyjaśniające nie mogą być wstrzymywane wiecznie. – Albo będziemy realizować swoje zadania w sposób wadliwy i szkodliwy dla osób skrzywdzonych, albo ustawa zostanie uchwalona. Ktoś może powiedzieć: macie ustawę, to działajcie. Ale to trochę tak, jakby sędzia miał skazać kogoś na więzienie, a jednocześnie wiedział, że ta kara nie zostanie zrealizowana – mówi. 

Źródło: wiadomosci.gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com