Scenariusz rosyjsko-białoruskiej agresji na państwa bałtyckie, również na Polskę. „Wyciągają wnioski, badają nasze słabe strony”

Białoruś, Mińsk, maj 2019 roku

Jeśli chcemy zrozumieć w co grają Łukaszenka i Putin w związku z kryzysem migracyjnym na polsko – białoruskiej granicy, to powinniśmy uważnie przeanalizować to, co pisze w portalu Modern War Institute Jahara Matisek, oficer w służbie czynnej amerykańskich sił powietrznych, a przy tym analityk specjalizujący się w tematyce wojen o charakterze nieregularnym, toczonych głównie „w szarej strefie”.

W artykule zatytułowanym „Od małych zielonych ludzików do małych niebieskich hełmów: wyobrażenie przyszłej rosyjskiej agresji i co możemy z tym zrobić” stawia on kilka tez wartych uwagi. Po pierwsze jest zdania, że Rosjanie projektując i przeprowadzając agresję wobec sąsiednich, uznawanych za wrogie, państw, zawsze cechowali się dużą dozą strategicznej i operacyjnej pomysłowości. Atakując Gruzję zasłaniali się obroną zagrożonych mniejszości etnicznych, zajmując Krym uciekli się do wysłania tam tytułowych „małych zielonych ludzików” wreszcie w Donbasie pojawili się umowni „traktorzyści i kombajniści” którzy przesiedli się z maszyn rolniczych do czołgów. Inaczej też wyglądała rosyjska inwazja w Syrii, nie mówiąc już o zaangażowaniu w Libii czy krajach Afryki Subsaharyjskiej. Zawsze jest to coś nowego. Rosjanie nie wchodzą dwa razy do tej samej rzeki, więc planując agresję np. na państwa bałtyckie, bo o tym pisze Matisek, odwołają się zapewne do innej formuły. A zatem trzeba, i to jest pierwszy wniosek, myśleć nie o tym, co Moskwa robiła w przeszłości, bo to raczej się nie powtórzy, ale analizować jej obecne działania i zastanawiać się co może zrobić w przyszłości starając się zaskoczyć geostrategicznych przeciwników.

Zdaniem amerykańskiego eksperta już mamy do czynienia z sekwencja działań podjętych przez Rosję i jej sojuszników, które mają na celu przygotowanie korzystnego z punktu widzenia przyszłych działań i ewentualnej agresji, środowiska bezpieczeństwa. I to jest drugie ważne przesłanie formułowane przez Matiska. Otóż nawet jeśli Rosja nie ma zamiaru w perspektywie kilku tygodni czy miesięcy przedsięwziąć agresywnych kroków, to już dziś stara się tak kształtować otoczenie, w którym przyjdzie jej działać, aby szanse na ostateczny sukces były większe. W tym sensie Moskwa zarówno zbiera doświadczenia jak i wpływa na realna sytuację w państwach traktowanych w kategoriach celu ewentualnej agresji.

Szybki i dwuznaczny charakter agresji

Agresji, która w warunkach nowoczesnego konfliktu, gdzie wszystko dzieje się przed kamerami światowych stacji telewizyjnych musi mieć charakter „szybki i dwuznaczny”. Tylko w ten sposób agresor jest w stanie osiągnąć swe cele strategiczne – działając w sposób zdecydowany, energiczny i zaciemniając obraz sytuacji, zamazując, skrywając własne intencje, po to aby dezorganizować linię obrony przeciwnika w pierwszym rzędzie pozbawić go możliwości oceny „co się dzieje”, a potem skierować jego energię na inne, mniej w ostatecznym rachunku istotne obszary. Aby tego rodzaju „strategiczna maskirowka” była możliwa należy w pierwszej kolejności przejąć inicjatywę w infosferze, narzucić dominującą narrację i własną interpretacje sytuacji. W przypadku państw bałtyckich, bo analizą ich sytuacji zajmuje się Matisek, tego rodzaju działania już się rozpoczęły. Po pierwsze Rosja znacznie zwiększyła swa kuratelę, również zaangażowanie finansowe, we wspieranie organizacji rosyjskojęzycznych mniejszości narodowych, po drugie inicjując powstanie Baltic Media Alliance z siedzibą w Londynie Moskwa skonsolidowała kontrolowane przez siebie aktywa medialne i usprawniła ich działanie. Przy czym, co warto podkreślić, elementem rosyjskiej strategii nie jest uzyskanie dominacji w przestrzeni narracyjno – medialnej, po to aby móc osiągać cele strategiczne Rosji wystarczy występowanie dwóch „baniek medialnych” w państwie będącym ofiara agresji. Baniek które konstruują sprzeczne ze sobą, wzajemnie się wykluczające, narracje. Utrudnia to zrozumienie tego „co się dzieje”, utrudnia społeczną mobilizacje i konsolidację wokół obrony zagrożonej państwowości, wreszcie utrudnia, a optymalnie uniemożliwia wsparcie ze strony sojuszników. Po tym jak już Moskwa zaburzy percepcję państwa poddanego presji, skonfliktuje wewnętrznie jego elity i utrudni pozyskanie wsparcia sojuszniczego może myśleć o przejściu do kolejnej fazy operacji, czyli klasycznej polityce „faktów dokonanych”.

Na marginesie warto zauważyć, że między umowną fazą 1 a 2, nie ma automatyzmu. Jeśli państwo poddane asymetrycznej presji przystanie na propozycje nowych relacji formułowanych przez Moskwę, to wdrożenie scenariusza bardziej agresywnego nie jest wcale przesądzone. Ale jak, w opinii amerykańskiego analityka, tego rodzaju rozgrywka, w przypadku państw bałtyckich, mogłaby wyglądać?

Rosyjscy agenci infiltrują miasta we wschodnich częściach państw bałtyckich, w których jest najwięcej osób mówiących po rosyjsku i wywołują fałszywy kryzys – na przykład tworząc narrację o siłach rządowych atakujących obywateli tylko za mówienie po rosyjsku. Te wydarzenia kryzysowe łączą się z masową rosyjską kampanią w ramach wojny informacyjnej, za pośrednictwem mediów społecznościowych, w ramach której kolportowane są fałszywe wiadomości i deepfake, podsycającymi anomię i protesty przeciwko rzekomo represyjnemu rządowi. Jednocześnie rosyjscy agenci planują i organizują protesty wymierzone w lokalnych urzędników i przedstawicieli służb, formują też na ten temat narrację i przekazują ją na zewnątrz.

Chodzi o zarówno o destabilizację sytuacji wewnętrznej w kraju będącym przedmiotem ataku, jak i wzmocnieniu narracji o represyjnych, ponad przyjęte standardy, działaniach rządu i służb zaatakowanego państwa. Wykorzystując zamieszanie informacyjne, niestabilną sytuację ale także doniesienia o ofiarach i kryzysie humanitarnym Rosja, np. wespół z Białorusią, opisuje hipotetyczną sytuację Matisek, informuje światową opinię publiczną, że wysyła w zdestabilizowany region, wojskową misję pokojową, żołnierzy, których celem jest powstrzymanie katastrofy humanitarnej i represyjnej polityki rządu zaatakowanego państwa. Dla zaciemnienia obrazu sytuacji żołnierze ci posługują się symboliką sił rozjemczych ONZ, a Rosja informuje, że zabiega o uzyskanie mandatu Narodów Zjednoczonych aby móc działać. Jednak nie może czekać, bo w grę wchodzi życie wielu niewinnych ludzi, w tym oczywiście kobiet i dzieci. Równolegle, jak opisuje hipotetyczną sytuację amerykański ekspert, rosyjskie wojska zakłócają sygnały elektroniczne i blokują częstotliwości na których komunikują się wojska NATO-wskie, po to aby opóźnić ich wejście do akcji. W zajętej strefie nadgranicznej, o szerokości np. do 50 km, Rosjanie wznoszą własną infrastrukturę telekomunikacyjną, po to aby jeszcze wzmocnić kontrolę nad infosferą i wzmocnić własną dominację narracyjną. Rosjanie wykorzystują również w takiej sytuacje wszystkie narzędzia presji jakimi dysponują, w tym zależność energetyczna państw Europy Zachodniej od własnych dostaw. Celem jest skłonienie NATO do nie podejmowania interwencji zbrojnej, która w świetle przewagi narracyjnej Moskwy mogłaby być przedstawiona jako atak na siły pokojowe, posługujące się ONZ-owską symboliką, realizujące misję humanitarną.

„Nielegalny model” rosyjskiej agresji

Jahira Matisek, pisze, że kiedy jego zespół badawczy związany z think tankiem Homeland Defence Initiative, kierowanym przez emerytowanego generała Christophera Millera, byłego zastępcę szefa sztabu amerykańskich sił powietrznych, przedstawiał ten scenariusz przedstawicielom resortów obrony Litwy, Łotwy i Estonii, to odpowiedzią było niedowierzanie i podnoszenie, że taki model rosyjskiej agresji „jest nielegalny”. Napisał on, że stanowisko to trochę przypominało mu nastawienie Ukraińców sprzed 2014 roku, którzy również wierzyli w siłę Memorandum Budapesztańskiego i wątpili w to czy „Rosjanie się odważą.” Matisek konkluduje swe rozważania uwagą natury ogólnej, którą adresuje do liderów państw kolektywnego Zachodu. Otóż w jego opinii:

W dającej się przewidzieć przyszłości Rosja pozostanie potęgą, a zachodni przywódcy muszą być gotowi wyobrazić sobie wiele możliwych postaci przyszłej rosyjskiej agresji, w tym to, że rosyjskie siły, zostaną przebrane. Niezastosowanie się do tego – i niedocenienie rosyjskich zdolności i intencji – może łatwo oznaczać, że Stany Zjednoczone i NATO zostaną ponownie złapane w pułapkę, gdy Putin wyczaruje kolejną nieoczekiwaną sztuczkę.

Jeżeli scenariusz nakreślony przez amerykańskiego eksperta, w odniesieniu państw bałtyckich, nasuwa Państwu skojarzenia z tym, co się dzieje na granicy Polski i Białorusi, to słusznie. Katastrofę humanitarną może w tym wypadku wywołać śmierć migrantów chcących się przebić się do Unii Europejskiej, ale ma to w gruncie rzeczy, z punktu widzenia taktyki agresji mniejsze znaczenie. Wszystkie inne analogie, między hipotetycznym scenariuszem uderzenia na państwa bałtyckie, który kreśli Matisek, a tym, co się dzieje obecnie na naszej granicy pozwalają na sformułowanie tezy, iż Rosja wraz z Białorusią, zorganizowały próbę generalną tego jak atak na wschodnią flankę NATO mógłby wyglądać. Uczą się, wyciągają wnioski, badają nasze słabe strony.

Marek Budzisz

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com