Województwa anty-LGBT „ulegają szantażowi” Unii. Ale nie bez walki. „To nasze Westerplatte”

Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

Pięć polskich województw, które przyjęły homofobiczne uchwały, ulegają temu, co Solidarna Polska nazywa „szantażem Unii Europejskiej”. Czy wprowadzone zmiany wystarczą, by wrócić do rozmów o funduszach unijnych? Odpowiedź powinna przyjść na dniach. Gdyby jednak Bruksela patrzyła na nowe deklaracje przez pryzmat debat nad nimi, polskie regiony nie wypadłyby dobrze. W Sejmikach padały bowiem słowa o „gwałceniu krów”, „deprawacji” czy „bolszewikach”.

Wszystkie województwa, z którymi Komisja Europejska wstrzymała rozmowy o funduszach unijnych ze względu na przyjęte przez sejmiki uchwały anty-LGBT, podjęły w końcu działania, by deklaracje zmienić lub się z nich wycofać. Przedstawiciele partii rządzącej – tak w Warszawie, jak i w regionach – do końca liczyli, że Bruksela tylko pogrozi palcem, jednak urzędnicy unijni wydali stanowczy komunikat – strefy wolne od LGBT pozostaną strefami wolnymi od unijnej kasy.

Uchwała sejmiku województwa podkarpackiego była najbardziej nienawistna ze wszystkich deklaracji wojewódzkich. Już w tytule znalazł się „sprzeciw wobec promocji i afirmacji ideologii tzw. ruchów LGBT”. W uchwale stwierdzano, że „ruchy” te „mają charakter inżynierii społecznej, która w swoim zamyśle stwarza poważne zagrożenie dla porządku społecznego”. Pisano też o „nachalnej ofensywie” i „próbach ingerowania ideologii LGBT w proces wychowywania dzieci”. 

Jednocześnie nowa uchwała wydaje się najbardziej progresywna. Radni nazwali Podkarpacie „regionem utrwalonej tolerancji” i stwierdzili, że wyróżnia je „przywiązanie do tradycji, szacunek do pracy, poszanowanie własności, serdeczna gościnność, a nade wszystko poszanowanie godności i praw każdego człowieka”. „Jako Radni Województwa Podkarpackiego stoimy na straży, aby równość i poszanowanie praw człowieka, szacunek dla odmiennych poglądów oraz odrzucenie wszelkich prób nienawiści i dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, rasę, niepełnosprawność, pochodzenie etniczne, religię, światopogląd lub orientację seksualną były nadrzędnymi wartościami dla wszystkich mieszkańców Podkarpacia” – zapisano. 

Radny nie biegał z kijem za osobami LGBT, teraz mówi o gwałceniu krów

Nie obyło się jednak bez walki, zwłaszcza ze strony radnego Jacka Kotuli (niezrzeszony, do niedawna w PiS), który na stronie sejmiku pisze o sobie, że jest „znanym w Polsce obrońcą życia i działaczem pro-life”. To on był autorem uchwały z 2019 roku.

Kotula podczas obrad sejmiku przekonywał, że jego deklaracja nie zawierała zapisów dyskryminujących osoby LGBT. – Nie znajdziecie w niej ani jednego słowa atakującego to środowisko, jest aktem obrony przed agresją w stosunku do naszych wartości – tradycji, rodzin, małżeństwa i dzieci. My nie biegaliśmy z kijami za tymi biednymi osobami LGBT z jakimiś ułomnościami, nie nawracaliśmy ich na siłę – poinformował. 

Bardzo krytycznie odnosił się do nowego dokumentu, który nazwał „bełkotem lewackiej politycznej poprawności”. Zdaniem Kotuli słowa takie jak „tolerancja, dyskryminacja, zmienna płeć, orientacja seksualna, mowa nienawiści” są „ze słownika osób LGBT”. – Brakuje tylko praw reprodukcyjnych i gwałcenia krów – mówił.

Kotula nawiązał do przyjętej przez Parlament Europejski rezolucji dotyczącej praw osób LGBT+ i twierdził, że jeśli teraz radni ulegną, to niebawem pieniądze zostaną odebrane za to, że nie zapewniono na Podkarpaciu tęczowym rodzinom „homomałżeństw, homoadopcji, deprawacji w szkołach wg. standardów WHO„, a nieco później wspomniał też o „karach więzienia za krytykę tych żądań”. Władze województwa nie mają oczywiście żadnego sprawstwa, jeśli chodzi o wprowadzanie równości małżeńskiej, a poza tym rezolucja w ogóle o tym nie mówi.

Radny przekonywał również, że dzieci w Gdańsku uczą się „regularnej masturbacji, podejmowania kontaktów seksualnych z wieloma partnerami, eksperymentowania z orientacją seksualną, odkrywania w sobie tendencji homoseksualnych, stosowania środków antykoncepcyjnych, działań aborcyjnych”. 

Kotula stwierdził na koniec, że działania Unii powinny „spotkać się z ostrą reakcją, polegającą na stanowczej obronie naszych wartości, a nie dezercji”. – To jest nasze Westerplatte – mówił.

Nie uchylać uchwał, by Morawiecki mógł walczyć w Brukseli o boże rozwiązania

Obecna na obradach była też posłanka Maria Kurowska, która oburzała się, że w uchwale zapisano tolerancję jako jedną z najważniejszych wartości Podkarpacia [to nieprawda – red.]. – Nie rodzina? Nie wiara? Nie niepodległość? Nie suwerenność? Tylko tolerancja jest najważniejsza? Szanowni Państwo, nie możecie takiego stanowiska podejmować, bo po prostu będzie to niezgodne z tym, co myślą o nas ludzie, z tym, czego oczekują od nas nasi wyborcy – grzmiała.

– Sejmik woj. łódzkiego nie odrzucił tego stanowiska, które mieli. A może w ten sposób, kochani państwo, my dajemy narzędzie naszemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, aby mógł w Brukseli zabiegać, aby te głupoty wreszcie się zakończyły. Bo co to znaczy „powiązanie budżetu z samorządnością”? No czym jest ta praworządność? Czy państwoście widzieli gdzieś definicję „praworządność to jest to, to, to, to”? Wszystko tam można wrzucić i za chwilę powiedzą, że adopcja dzieci przez pary homoseksualne to jest praworządność i za chwilę znowu środki będą nam zaprzeczać, bo akurat nie wyrazimy zgody i tak się będą posuwać. Jeżeli od Podkarpacia zaczął się odwrót i przejęliśmy władzę jako prawica w państwie po to, żeby wprowadzać boże rozwiązania, to nie możemy się teraz zatrzymywać – mówiła.

Kurowska jest posłanką Solidarnej Polski, zasiada w klubie PiS. W latach 2014-2018 była wicemarszałkinią woj. podkarpackiego.

Kombinacje przy uchwale w województwie lubelskim 

W województwie lubelskim uchwały anty-LGBT nie uchylono, a jedynie ją zmodyfikowano. Działacze Atlasu Nienawiści są zdania, że zarząd województwa „zastępuje bezpośrednie odniesienia do LGBT aluzjami”. W nowym stanowisku zapisano, że „w sferze publicznej zaistniała błędna interpretacja stanowiska sejmiku wskazująca na inne cele i wartości niż te, które w rzeczywistości przyświecały sejmikowi”. „Zdecydowanie podkreślić należy, że celem stanowiska nie było naruszenie praw i wolności żadnych osób, ani ich dyskryminacja” – czytamy. Tyle tytułem wstępu.

W samym stanowisku zaś zapisano sprzeciw sejmiku „wobec pojawiających się w sferze publicznej działań naruszających podstawowe prawa i wolności gwarantowane w aktach prawa międzynarodowego, kwestionujących wartości chronione w polskiej konstytucji, a także ingerujących w autonomię wspólnot religijnych”.

W poprzedniej deklaracji lubelskiej znajdował się „sprzeciw wobec pojawiających się w sferze publicznej działań zorientowanych na promowanie ideologii ruchów LGBT” oraz stwierdzenie, że działania niesprecyzowanych sił zorientowane są na „anihilację ukształtowanych przez Kościół katolickich wartości takich jak m.in. dążenie do poszukiwania prawdy, troska o rozwój moralny młodego pokolenia, troska o instytucję rodziny oraz szkołę opartą na zasadach chrześcijańskich”. W deklaracji zapisano też brak zgody na wprowadzanie do szkół elementów wychowania seksualnego czy na „homopropagandę”.

Prezentujący nowe stanowisko radny Marek Wojciechowski zarzucał opozycji, że „uczepiła się tematu, jak pijany płotu i próbuje na tym zbić kapitał polityczny”. Zapewnił również, że radni niczego nie żałują, a wręcz są dumni z uchwały i gdyby była potrzeba, zrobiliby to jeszcze raz. 

Bolszewicy, neobolszewicy i gra o dusze

Osobne stanowisko zajął zasiadający w zarządzie województwa Sebastian Trojak z Solidarnej Polski. – O co tak naprawdę toczy się ta gra? Użyłem słowa „gra”, chociaż niektórzy posługują się już określeniem „bitwa”, a nawet „wojna”. Gra nie toczy się o pieniądze, chociaż aspekt dominacji ekonomicznej jest bardzo wyraźny. Gra toczy się o nasze dusze. Pieniądze są tylko narzędziem w tej grze. Wybór materializmu i dobrobytu za wszelką cenę doprowadzi do katastrofy. Dlaczego? Ponieważ materializm niszczy świat idei. Liczy się tylko konsumpcja i mamona, liczy się tylko moje osobiste szczęście, mój osobisty interes. Nie ma miejsca na solidarność – czytał. 

Trojak mówił również – nieco bez ładu i składu – o bolszewikach, neobolszewikach i neomarksistach oraz orewellowskich myślozbrodniarzach i ministerstwie miłości. 

Czy zmieniona uchwała wystarczy, by powrócić do rozmów z KE? Opozycja jest zdania, że nie. „Przyjęcie przez lubelski sejmik nowego stanowiska przy jednoczesnym utrzymywaniu w mocy (nie uchyleniu) poprzedniego to pudrowanie rzeczywistości i igranie z Komisją Europejską. Wątpię, aby treść nowego stanowiska rozwiała wątpliwości Departamentu Polityki Regionalnej KE. Czas pokaże” – stwierdziła radna Bożena Lisowska z KO.

Łódzkie też nie odrzuca uchwały, też tłumaczy się „błędną interpretacją”

W województwie łódzkim również wprowadzono zapis o „błędnej interpretacja stanowiska sejmiku”, „wskazującej na inne cele niż te, które w rzeczywistości przyświecały sejmikowi”. „W żaden sposób nie wiąże się to z próbą naruszenia praw i wolności żadnych osób, ani ich dyskryminacji” – stwierdzono we wstępnie.

Trudno w to uwierzyć, gdy jeszcze kilka dni wcześniej zasiadający w klubie PiS poseł Tadeusz Woźniak mówił na konferencji prasowej z radnymi, że „jeszcze 50 lat temu homoseksualizm był uważany za chorobę psychiczną”. Nie pozwolimy na to, żeby pewne środowiska urągały naszym wartościom, w sposób obsceniczny występowały w przestrzeni publicznej, żeby gorszyły i demoralizowały po prostu ludzi. Jeżeli ktoś ma jakieś sprawy w swoim domu w czterech ścianach, nikt w to nie ingeruje – stwierdził.

Ostatecznie tak samo, jak w lubelskim, nie zdecydowano się na uchylenie poprzedniej uchwały (postulat ten przepadł w głosowaniu). Uchwałę zmieniono w jednym punkcie – fragment mówiący o szczególnej potrzebie „wzmacniania rodzin jako podstawowych wspólnot społecznych oraz zapewnienia ich ochrony przed wpływami ideologii podważających autonomię i tożsamość rodziny, zmieniono na „wzmacniania rodzin jako podstawowych wspólnot społecznych, szacunku dla ich autonomii i tożsamości”.

Zarząd województwa małopolskiego skapitulował

W przypadku województwa małopolskiego sprawę rozegrano jeszcze inaczej – zarząd województwa całkowicie skapitulowali i oddał pole opozycji. Były już wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz tłumaczył, że PiS nie miało większości do wprowadzenia swojego projektu deklaracji przez duże podziały w klubie.

Nowa deklaracja uchyla poprzednią uchwałę i stwierdza m.in., że sejmik jest „depozytariuszem spuścizny naszych przodków, przez wieki opierających pomyślność Małopolski i Rzeczpospolitej na fundamencie wielokulturowości i tolerancji”. „Dlatego deklarujemy, że Samorząd Województwa Małopolskiego w swoich działaniach będzie sprzeciwiał się wszelkim przejawom dyskryminacji kogokolwiek z jakiejkolwiek przyczyny” – czytamy.

„Deklaracja anty-LGBT w małopolsce uchylona. Kończy się już ten festiwal żenady. Udało się, chociaż pożegnałem się z funkcją wicemarszałka województwa. Kilka miesięcy dyskusji za nami i w głosowaniu 16 za, 7 przeciw, 15 się wstrzymało. Koniec!” – napisał po głosowaniu Urynowicz. 

Jednym z radnych, którzy zagłosowali przeciw był Jan Tadeusz Duda, przewodniczący sejmiku, a prywatnie ojciec prezydenta. W ostatnim czasie Duda senior zasłynął stwierdzeniem, że „homoseksualizm jest w dużej mierze zaraźliwy”. Przeciw głosowali też m.in. reprezentanci Solidarnej Polski. W ostatnich dniach związani z z partią Zbigniewa Ziobry politycy jeździli do regionów, by agitować za pozostawieniem w mocy uchwał. Tak było też w województwie świętokrzyskim, które jako pierwsze uchyliło deklarację anty-LGBT.

Dwa dni po głosowaniu marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski poinformował media, że województwo dostało „słowną informację od przedstawicielki KE”, że może wracać do rozmów o funduszach unijnych. Kozłowski zapewnił, że Małopolanie nie muszą obawiać się, że region nie otrzyma środków na dalszy rozwój. 

Biorąc jednak pod uwagę, że marszałek już wcześniej zapewniał, że pieniądze nie są zagrożone, bo powołano pełnomocnika ds. równości, choć na jego biurku leżała już odpowiedź z Brukseli, że to nie wystarczy, należy jeszcze powstrzymać entuzjazm. Piłka jest po stronie Komisji Europejskiej. 

Źródło: https://wiadomosci.gazeta.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com