Jurasz: KGB w Karpaczu. MSZ szuka kozła ofiarnego po wpadce ze współpracownikiem Łukaszenki
Na Forum Ekonomicznym w Karpaczu pojawił się Jurij Woskriesienski, były działacz białoruskiej opozycji. Jego obecność wywołała oburzenie części działaczy tej opozycji. Większość ekspertów, w ślad za białoruskim dziennikarzem Tadeuszem Giczanem, nazywa Woskriesienskiego „etatowym pracownikiem białoruskiego KGB”. Jednak skandal, o którym w Karpaczu jest głośno, wbrew pozorom wcale może nim nie być. Według informacji Onetu obecność Białorusina w Karpaczu to część polskiej akcji dyplomatycznej. Jej zwieńczeniem ma być spotkanie szefów MSZ Polski i Białorusi w Nowym Jorku.
Przyczyną oburzenia białoruskiej opozycji oraz części polskich komentatorów jest fakt, iż Woskriesienski po wyjściu z aresztu KGB, w którym znalazł się wraz z innymi politykami opozycji po spacyfikowanych zeszłorocznych wyborach, bardzo wyraźnie przeszedł na stronę reżimu. Bierze udział w pracach nad reformą konstytucji i namawia więźniów politycznych do podpisywania listów do Aleksandra Łukaszenki z przyznaniem się do winy i wnioskiem o ułaskawienie.
Organizatorzy Forum Ekonomicznego w Karpaczu przekonują, że został zaproszony przez przypadek. Przeczą temu dwa źródła Onetu w MSZ, według których polski resort dyplomacji wiedział o tym, że Woskriesienski w Karpaczu się pojawi. Ma on podobno brać udział w nieoficjalnych rozmowach na temat uwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta.
Rozmowy te toczą się od dłuższego czasu i mają być kontynuowane podczas planowanego na drugą połowę września spotkania szefów dyplomacji Polski i Białorusi. Mają się oni spotkać w Nowym Jorku przy okazji sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Poszukiwanie kozła ofiarnego
Według informacji Onetu MSZ przestraszyło się szumu medialnego i rozważa wskazanie odpowiednio wysokiego rangą dyplomaty jako kozła ofiarnego i ukaranie go za to, iż rzekomo samodzielnie i bez konsultacji z kierownictwem resortu postanowił zaprosić Woskresienskiego na Forum Ekonomiczne.
Atmosferę histerii nakręca część komentatorów, którzy obarczają MSZ winą za wydanie wizy Białorusinowi. Jednak w sytuacji, gdy nie znajduje się on na liście osób objętych zakazem wjazdu do strefy Schengen, wydanie mu wizy nie jest niczym szczególnym. Nie angażuje nikogo z kierownictwa ani polskiej placówki w Mińsku, ani tym bardziej polskiej dyplomacji poza konsulem, który też nie miał podstaw, by odmówić jej wydania.
Zupełnie niezrozumiałe i świadczące wyłącznie o nieznajomości procedur są więc np. podyktowane wyraźnie logiką polskiej wojny politycznej słowa byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, który w wypowiedzi dla tvn24.pl ocenia, że wydanie wizy to skandal, który ma obciążać polskie służby specjalne.
Zastanawiające jest skądinąd to, że oburzeni pojawieniem się Woskriesienskiego w Polsce są dokładnie ci ludzie, którzy jeszcze rok temu z niesmakiem reagowali na pytania o to, czy wśród nowej — już nie prozachodniej — opozycji wobec Łukaszenki nie ma agentury KGB. W przypadku Woskriesienskiego takie podejrzenia były akurat zasadne już wcześniej. Jego działalność biznesowa wskazywała bowiem na bliskie relacje z reżimem. Tajemnicą poliszynela jest, że znaczna część białoruskiej opozycji ma niekoniecznie agenturalne, ale bliskie relacje z KGB.
Białoruś chciała wywołać skandal?
To, że Woskriesienski jest bardziej niż inni związany ze służbami, jest niemal pewne. Problem polega na tym, że Polska, chcąc doprowadzić do uwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, a równocześnie de facto nie mając żadnych kanałów komunikacji z reżimem w Mińsku, nie ma innej opcji jak rozmawiać z tymi, którzy mają dojście do Aleksandra Łukaszenki.
Do roli pośrednika nie nadaje się rzecz jasna opozycja. W sytuacji zamrożenia oficjalnych kontaktów Polska musi więc rozmawiać albo bezpośrednio z KGB, albo z agentami KGB. Alternatywą jest bezczynność albo udawanie, że próbuje się doprowadzić do uwolnienia liderów Związku Polaków i tyleż głośne, co daremne protesty.
Pytaniem, na które warto sobie jednak odpowiedzieć jest to, czy Mińsk wysyłając Woskriesienskiego do Karpacza, nie chciał wywołać skandalu. Na Forum Ekonomicznym aż roi się od białoruskiej opozycji, w której większość uważa go za współpracownika KGB.
Jeśli w istocie celem Białorusi było wywołanie skandalu, to oznaczałoby, że nawet i ten kanał komunikacji Mińsk postanowił właśnie spalić. Wypowiedzi Woskriesienskiego, które padły już po tym, gdy został on zidentyfikowany jako uczestnik Forum Ekonomicznego, w których stwierdza, że Polska chce zmienić kurs w stosunku do Białorusi, wydają się taki scenariusz uwiarygodniać.
O ile bowiem sam fakt rozmów z nim (z pełną świadomością, iż może być agentem KGB) skandalem nie jest, to już obnoszenie się z takimi kontaktami wydaje się nieostrożnością. Jednak równie możliwe jak prowokacja jest to, że żadna ze stron nie przewidziała, iż sama obecność Woskriesienskiego w Karpaczu wywoła, choćby i nieuzasadniony, ale jednak skandal.
Źródło: Onet