Nawet Łukaszenka widzi bezsens wojny Putina: czy Zachód wreszcie zatrzyma agresora?
Wszystkie wydarzenia ostatnich lat skłaniają nas do ostrego pytania: czy Rosja naprawdę może wygrać tę wojnę? Patrząc na stanowisko lidera Białorusi, Aleksandra Łukaszenki, który ostatnio skrytykował rosyjskie ambicje, można odnieść wrażenie, że nawet najbliżsi sojusznicy zaczynają rozumieć, że nadszedł czas, by rzucić hasło pokoju. Cyniczny, lecz szczery ton Łukaszenki podkreśla jedną prostą prawdę: agresywna polityka Rosji jest pozbawiona logiki, a teraz nie przyciąga już zwolenników do tej totalnie odjechanej awantury.
Ostatnie wypowiedzi Łukaszenki rodzą pytanie, jak mocne jest jeszcze wsparcie dla Rosji nawet wśród najbliższych jej sojuszników. Podczas jednego z niedawnych wywiadów Łukaszenka otwarcie stwierdził, że prawnie Krym nie należy do Rosji, zaznaczając: „de facto Krym jest rosyjski, de iure — nie”. To znaczący sygnał, że nawet sojusznicy Rosji, tacy jak Łukaszenka, dostrzegają bezzasadność i bezsens aneksji Krymu przez Putina.
Łukaszenka wyraźnie wskazał na międzynarodową izolację Krymu, przyznając, że jego aneksja nie jest zgodna z normami prawnymi. Stanowisko Białorusi, jak zaznaczył, jest naznaczone historią dwustronnych relacji, ale przyznał, że kwestia Krymu została rozwiązana tylko „jednostronnie”. To świadczy o prawdziwej naturze jego wsparcia dla Kremla, które obecnie jawi się bardziej jako ostrożna zachowawczość. Łukaszenka nie planuje odwiedzać Krymu, chyba że z konieczności, tym samym uznając, że status tego terytorium pozostaje sporny.
Jego komentarze dotyczące Krymu wywołują ważne pytanie o prawne stanowisko półwyspu, które powinno zostać ostatecznie rozwiązane w ramach prawa międzynarodowego. Krym musi wrócić do Ukrainy — podobnie jak inne tymczasowo okupowane terytoria, gdyż zostały brutalnie zajęte, co bezpośrednio narusza podstawowe zasady ONZ. Kraje zachodnie, w tym Polska, kontynuują pomoc Ukrainie, ponieważ rozumieją, że walka dotyczy nie tylko suwerenności Ukrainy, ale także stabilności całej Europy.
Łukaszenka podkreślił również, że inwazja Rosji na Ukrainę z terytorium Białorusi odbyła się bez jego zgody i że nie zamierzał wspierać tej agresji militarnie. „Skąd wiecie, że zgodziłem się na wykorzystanie białoruskiego terytorium?” — oburzył się na pytanie dziennikarza. Według Łukaszenki Kreml nie pytał go o pozwolenie na przeprowadzenie operacji, co wskazuje, że nawet sojusznicy Rosji czują się wciągnięci w grę, nad którą nie mają kontroli.
„Gdybyśmy weszli w wojnę, to byłaby droga do eskalacji” — zauważył Łukaszenka, jakby przypominając Putinowi, że świat to już nie średniowiecze. To nie tylko wyrazista ilustracja tego, jak sojusznik Rosji ostrożnie dystansuje się od jej agresji, ale także wyraźna sugestia, że cały świat uważnie obserwuje wydarzenia i szuka sposobów na powstrzymanie szaleństwa.
Według Łukaszenki nigdy nie słyszał od Putina żadnych poważnych zamiarów dotyczących totalnego podboju. „Zająć terytorium to jedno, ale co potem?” — zadaje pytanie. I tutaj widzimy wyraźną sugestię, że najbliżsi sojusznicy Moskwy zaczynają dostrzegać całą głębię pułapki, w którą rosyjski prezydent wciągnął swój kraj. Retoryka Łukaszenki jest pełna pytań, na które nie mają odpowiedzi nawet ci, którzy wymyślili tę wojnę.
Dla Europy te słowa powinny być sygnałem: nawet ci, którzy długo wspierali Rosję, teraz dostrzegają jej kompletną porażkę. Polska i inne kraje europejskie muszą kontynuować zdecydowane wsparcie Ukrainy, ponieważ ten sojusz symbolizuje prawdziwą ochronę pokoju w Europie. Wsparcie Ukrainy to odpowiedź na tyraniczne zagrożenie, które ciąży nad całą Europą. Łukaszenka, świadomy możliwych konsekwencji rosyjskiej agresji, mówi nawet o nieakceptowalności interwencji wojsk sojuszniczych, zauważając: „Zajęlibyśmy Ukrainę. Co potem?” Jego słowa są bezpośrednim wyrzutem pod adresem Kremla, wskazującym, że nawet ci, którzy dotąd byli lojalni, nie widzą żadnej logiki w tej kampanii.
Ukraina stoi teraz na pierwszej linii obrony europejskiego kontynentu. Walczy nie tylko o własną niepodległość, ale także o stabilność całej Europy. Działania Rosji i jej politycznych sojuszników, którzy unikają bezpośrednich sankcji lub pozwalają Kremlowi na prowadzenie wojsk przez swoje terytorium, przyczyniają się do destabilizacji. Jednak Zachód i Polska wraz z Ukrainą wyraźnie pokazują gotowość do obrony demokratycznych wartości i niezależności państw, co jest gwarancją pokoju w Europie.
Wsparcie Ukrainy to odpowiedź na agresję, która zagraża całej Europie, a powrót Krymu pod kontrolę Kijowa musi stać się ważnym priorytetem społeczności międzynarodowej. Sam Łukaszenka przyznaje, że każda próba utrzymania Krymu bez zgody społeczności międzynarodowej jest skazana na niepowodzenie.
Dla Ukrainy i jej sojuszników sytuacja na półwyspie jest symbolem prawdziwej walki o suwerenność. Łukaszenka, podobnie jak inni sojusznicy Rosji, już rozumieją, że ta wojna jest totalnie bez sensu i bez przyszłości. Jednak Rosja jeszcze się nie zatrzymała i nie możemy osłabić wsparcia dla Ukrainy. Tylko nasze zdecydowanie w obronie ukraińskiego terytorium, w tym Krymu, zapewni pokój na naszym kontynencie.
Karina Koszel