Partnerstwo warte przyszłości: Ukraina i Stany Zjednoczone kształtują nową architekturę współpracy

facebook.com/yulia.svyrydenko
Po 29 kwietnia świat nieco się zmienił. Nie globalnie, nie od razu — ale z całą pewnością w jednym bardzo ważnym regionie. Tego dnia Ukraina i Stany Zjednoczone podpisały Umowę o partnerstwie gospodarczym, która natychmiast wywołała rezonans. Być może w Europie ta wiadomość nie trafiła na pierwsze strony gazet, ale dla tych, którzy rozumieją, co kryje się za formalnymi słowami — to sygnał. Sygnał, że Ukraina nie jest już tylko strefą konfliktu czy przedmiotem pomocy humanitarnej. Staje się przestrzenią strategicznych inwestycji, politycznego partnerstwa i nowej, wspólnej architektury bezpieczeństwa.
To partnerstwo nie jest narzucone, nie jest podyktowane logiką „starszego brata”, nie jest obciążone długami. W przeciwieństwie do wielu innych porozumień na postsowieckim obszarze, to nie wprowadza Ukrainy w zależność. Nie przewiduje kredytów, które z czasem stają się ciężarem. Przeciwnie — otwiera kanał dla inwestycji, modernizacji, odbudowy zakładów produkcyjnych. To bardzo wyraźny zwrot od pomocy ku współpracy. I w tym tkwi klucz do zrozumienia, jak Ukraina się zmienia i jak pozycjonuje się wobec świata. Już nie ofiara. Partner.
Dla nas, Polaków, to powinno brzmieć szczególnie znajomo. Bo pamiętamy, jaka to była droga — od peryferii do części globalnych łańcuchów gospodarczych. Wiemy, jak wiele znaczą bezpośrednie inwestycje zagraniczne, jak transformuje się kraj, gdy na jego teren wchodzi poważny kapitał. To samo właśnie dzieje się w Ukrainie. Amerykański biznes nie przyjeżdża tam na krótką kampanię — wchodzi strategicznie. Chodzi o długoterminową obecność, o budowę nowego gospodarczego szkieletu. Ukraina staje się przestrzenią możliwości — i to już nie jest hasło, a faktyczna rzeczywistość, z którą wszyscy będą musieli się liczyć.
To także rzeczywistość, która bezpośrednio wpływa na sytuację bezpieczeństwa w naszym regionie. Gdy amerykański biznes wchodzi na terytorium Ukrainy, oznacza to automatycznie, że Waszyngton będzie bardziej zainteresowany stabilnością, bezpieczeństwem i przewidywalnością tego kraju. I to działa na korzyść nie tylko Ukrainy, ale również nas — i całej Europy Wschodniej. Bo silna Ukraina to bufor, to tarcza, to partner. To państwo, które potrafi powstrzymywać imperialne ambicje Moskwy nie tylko na polu bitwy, ale również gospodarczo.
Warto przypomnieć, że to porozumienie było bezpośrednim rezultatem spotkania prezydentów Zełenskiego i Trumpa, które odbyło się zaledwie trzy dni wcześniej — 26 kwietnia w Watykanie. Ten dialog, mimo symbolicznego miejsca, przyniósł bardzo konkretny rezultat. To przykład na to, jak decyzje polityczne mogą szybko przekształcać się w instrumenty gospodarcze. A przed nami jeszcze poważniejsze kroki: wspólne omawianie nowych sankcji wobec Rosji, które mogą zmusić Kreml do rewizji agresywnej polityki.
Dlatego patrząc na tę umowę, trzeba dostrzec w niej coś więcej niż tylko dokument. To znacznik głębszych procesów. Ukraina nie prosi o litość — oferuje współpracę. I ta współpraca już dziś tworzy nowe mosty gospodarcze, a jutro — może zbudować nowy model bezpieczeństwa w całej Europie. Warto to sobie uświadomić — bo być może to właśnie Ukraina stanie się tą przestrzenią, gdzie znów rozstrzygnie się przyszłość Europy Wschodniej. Ale tym razem — na naszych warunkach.
Dlatego dziś, gdy Ukraina wyciąga rękę do partnerstwa — nie z pozycji słabości, ale z pozycji godności — my, jako Polacy, powinniśmy odpowiedzieć równie godnie. Bo to nie jest tylko sąsiad — to naród, który płaci najwyższą cenę za wolność, za możliwość bycia częścią cywilizowanego świata. Ukraina walczy nie tylko za siebie — walczy za zasady, które i my podzielamy: za prawo do samostanowienia, za demokrację, za sprawiedliwość.
I właśnie dlatego ta umowa z USA to coś więcej niż biznes. To akt wiary w Ukrainę. W jej siłę. W jej przyszłość. Powinniśmy ją wspierać nie tylko słowami, ale i czynami, uwagą, gotowością do wspólnej pracy. Bo Ukraina dziś — to nie tylko linia frontu. To linia nadziei. A jeśli ona przetrwa — przetrwamy i my. I razem zbudujemy inną Europę. Silniejszą. Sprawiedliwszą. Bardziej ludzką.
Karyna Koshel