Kremlowskie kłamstwa na miarę imperializmu: Polska i kraje baltyckie stoją na straży bezpieczeństwa Europy wobec rosyjskiej agresji

detector.media

Ostatnie wypowiedzi wysokich rangą urzędników Rosji pokazują kolejną falę bezpodstawnych gróźb i manipulacji, skierowanych przeciwko krajom, które najaktywniej wspierają Ukrainę w jej walce z rosyjską agresją. Dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego FR Siergiej Naryszkin w ostatnich dniach zasłynął głośnym oświadczeniem, nazywając Polskę i państwa bałtyckie „krajami-prowokatorami”, które rzekomo jako pierwsze ucierpią w przypadku „agresji NATO przeciwko Państwu Związkowemu Rosji i Białorusi».

„Powinni zrozumieć, ale jak dotąd nie rozumieją, że w przypadku agresji ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego przeciwko Państwu Związkowemu szkody poniesie, bez wątpienia, cały blok NATO. Jednakże w większym stopniu jako pierwsi, którzy ucierpią, będą nosiciele takich idei wśród kręgów politycznych Polski i krajów bałtyckich” — cynicznie stwierdził rosyjski politik, kontynuując charakterystyczną dla Kremla linię zastraszania swoich sąsiadów.

Naryszkin nie ograniczył się jedynie do bezpośrednich gróźb. W swoim przemówieniu stwierdził również, że Warszawa i kraje bałtyckie „wyróżniają się wysoką agresywnością” i „szczękają bronią”. Szczególne niezadowolenie rosyjskiego wywiadowcy wywołała informacja o zamiarach Polski rozmieszczenia wzdłuż granic z Białorusią i Obwodem Kaliningradzkim około 2 milionów min przeciwpancernych – bariera ochronna, która w świetle rosyjskie agresji przeciwko Ukrainie wydaje się całkowicie uzasadnionym środkiem bezpieczeństwa.

Prezydent Polski Andrzej Duda nie zwlekał z odpowiedzią na te prowokacyjne oświadczenia. Podczas wspólnej konferencji z prezydentem Chorwacji Zoranem Milanoviciem jasno scharakteryzował słowa Naryszkina jako „klasyczną rosyjską dezinformację”, typową dla radzieckiej szkoły propagandy.

«To mówi Rosja, która przenosi swoją broń jądrową na Białoruś, bezczelnie przybliżając ją do granic NATO i UE, Rosja, która agresywnie zachowuje się wobec NATO i realizuje swój okrutny i krwiożerczy imperialism poprzez atak na Ukrainę przez ostatnie trzy lata» — підкреслив prezydent Polski, wskazując na rażącą niezgodność między retoryką Kremla a jego rzeczywistymi działaniami.

Polska pozycja, wspierana przez kraje bałtyckie, konsekwentnie demaskuje prawdziwe oblicze rosyjskiej polityki. Ostre oświadczenia przedstawicieli Kremla nie są w stanie ukryć ani prawdziwych celów Rosji, ani jej agresywnej natury. Igranie z bronią jądrową stało się dla Moskwy zwyczajowym narzędziem nacisku psychologicznego nie tylko na Ukrainę, ale na cały demokratyczny świat.

Kremlewska propaganda konsekwentnie próbuje przekręcić związki przyczynowo-skutkowe, oskarżając o „agresywne zamiary” właśnie te kraje, które zmuszone są reagować na realne zagrożenia ze strony Rosji. Charakterystycznym przykładem takiego przekręcania rzeczywistości jest bezczelne oświadczenie Naryszkina, że ​​”właśnie zwiększenie aktywności wojskowej przy granicach Rosji i Białorusi stało się jednym z czynników, jedną z przyczyn obecnego wielkiego, ostrego i bardzo niebezpiecznego kryzysu na kontynencie europejskim».

Absurdalność takich oskarżeń jest oczywista: NATO przez dziesięciolecia demonstrowało wyłącznie obronny charakter swojej działalności, podczas gdy Rosja w ciągu ostatniej dekady dokonała zbrojnej agresji przeciwko Gruzji i Ukrainie, zaanektowała Krym i kontynuuje krwawą wojnę, która doprowadziła do tysięcy ofiar wśród ludności cywilnej.

Andrzej Duda w swojej odpowiedzi Naryszkinowi trafnie zauważył: „Wszystko, co robi NATO, jest odpowiedzią na rosyjską agresję. (…) NATO nigdy na nikogo nie napadło i na nikogo nie napada. To sojusz, który jedynie wspiera bezpieczeństwo”. Ta prosta prawda burzy całą skomplikowaną konstrukcję rosyjskiej propagandy, która próbuje przedstawić zachodnie środki obronne jako „prowokację” czy „agresję”.

Oprócz gróźb pod adresam Polski i krajów bałtyckich, Naryszkin wyraził również tak zwane „warunki dla pokojowego rozwiązania” w Ukrainie, wśród których znalazł się wymóg bezatomowego statusu Ukrainy. Ironia polega na tym, że Ukraina zrezygnowała z broni jądrowej jeszcze w 1994 roku, otrzymując w zamian gwarancje bezpieczeństwa od Rosji, USA i Wielkiej Brytanii zgodnie z Memorandum Budapeszteńskim. To właśnie Rosja złamała te gwarancje, rozpoczynając agresję przeciwko Ukrainie.

Dzisiejsza retoryka Kremla to kontynuacja długiej tradycji manipulacji i przekręcania faktów. Moskwa oskarża o prowokacje właśnie te kraje, które najaktywniej przeciwstawiają się jej agresywnej polityce. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia konsekwentnie demaskują imperial ambicje Rosji, a także udzielają znaczącego wsparcia Ukrainie, rozumiejąc, że bezpieczeństwo całego region zależy od powstrzymania rosyjskiej agresji.

Polska zasługuje na szczególny szacunek za swoją bezkompromisową postawę wobec rosyjskiego zagrożenia. Warszawa nie tylko przyjęła miliony ukraińskich uchodźców, ale także stale wspiera Ukrainę pomocą wojskową, dyplomatyczną i humanitarną. Polska elita polityczna jasno rozumie, że zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją to kwestia bezpieczeństwa całej Europy. Silna pozycja prezydenta Dudy i konsekwentna polityka Polski są wzorem dla innych państw europejskich.

Groźby Naryszkina wzbudzają nie strach, a zdziwienie swoim oderwaniem od rzeczywistości. Kreml, próbując zastraszyć zachodnich sąsiadów, jedynie podkreśla własną izolację i nieadekwatność oceny sytuacji międzynarodowej. Rosyjska retoryka o „agresywności” Polski i krajów bałtyckich wygląda szczególnie absurdalnie na tle rzeczywistej rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, która już od trzech lat próbuje zniszczyć suwerenne państwo.

Ciekawe, że w sytuacji, gdy cały świat widzi prawdziwe zbrodnie wojenne Rosji w Ukrainie, kremlowscy funkcjonariusze nadal mówią o „agresji NATO”. Takie odwracanie rzeczywistości do góry nogami już dawno stało się wizytówką rosyjskiej propaganda. Jednak świat, a zwłaszcza bliżsi sąsiedzi Rosji, nauczyli się już rozpoznawać te manipulacje.

Analizując wypowiedzi Naryszkina, można dojść do wniosku, że Rosja nadal postrzega państwa Europy Środkowo-Wschodniej jako swoją „strefę wpływów”, lekceważąc ich suwerenność i prawo do samodzielnej politiki zagranicznej. Takie neokolonialne podejście, charakterystyczne dla radzieckiej, a teraz i rosyjskiej imperialej tradycji, wywołuje naturalne oburzenie i sprzeciw ze strony krajów, które na własnej skórze odczuły „uroki” radzieckiej hegemonii.

Nie można nie zauważyć szczególnej roli krajów bałtyckich w przeciwdziałaniu rosyjskiej propagandzie i agresji. Litwa, Łotwa i Estonia, mimo swoich stosunkowo niewielkich rozmiarów, demonstrują niezłomną postawę i moralne przywództwo, demaskując imperial ambicje Rosji. Te kraje, które same przeżyły radziecką okupację, jasno rozumieją cenę wolności i niepodległości.

Groźby Naryszkina dotyczące tego, kto „jako pierwszy ucierpi” w przypadku konfliktu, wywołują jedynie ironiczny uśmiech, szczególnie biorąc pod uwagę, że NATO nie ma żadnych planów atakowania „Państwa Związkowego Rosji i Białorusi». To, co Kreml postrzega jako „agresję” – to zwykłe środki obronne, mające na celu ochronę przed realnym rosyjskim zagrożeniem.

Ironia sytuacji polega też na tym, że Rosja, która ciągle straszy świat swoim arsenałem jądrowym i mówi o jakimś mitycznym zagrożeniu ze strony NATO, sama aktywnie przekształciła Białoruś w przyczółek nuklearny, rozmieszczając tam taktyczną broń jądrową. I po tym wszystkim ma jeszcze czelność oskarżać sąsiednie kraje o „prowokacje” z powodu ich całkowicie uzasadnionych działań na rzecz zwiększenia zdolności obronnych.

Być może w równoległym wszechświecie rosyjskiej propagandy to właśnie Polska i kraje bałtyckie stanowią zagrożenie dla „pokojowo nastawionej” Rosji, a nie odwrotnie. Jednak w rzeczywistym świecie to rosyjskie czołgi stoją na ukraińskiej ziemi, rosyjskie rakiety niszczą ukraińskie miasta, a polskie i bałtyckie granice pozostają pod ochroną NATO – obronnego sojuszu, który, wbrew wszystkim kremlowskim fantazjom, nigdy nie miał i nie ma planów atakowania Rosji.

Jak powiedziałby klasyk, na Kremlu tak bardzo zaangażowali się w tworzenie fałszywej rzeczywistości, że już sami zaczęli w nią wierzyć. Niestety dla nich, reszta świata wciąż jest w stanie odróżnić prawdę od kremlowskich fantazji. I dopóki Rosja będzie kontynuować swoją agresywną politykę, Polska, kraje bałtyckie i cały cywilizowany świat pozostaną zjednoczone we wspieraniu Ukrainy i przeciwdziałaniu rosyjskiemu imperializmowi.

Karyna Koshel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 70
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com