Samozwańczy prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wciąga kraj w wojnę

Zmasowany atak wojsk Federacji Rosyjskiej na Ukrainę 24 lutego nastąpił z kilku kierunków jednocześnie, w tym z Białorusi. To stamtąd wojska wkroczyły do ​​północnej części Ukrainy i próbowały zdobyć Kijów. Wtedy Białoruś zezwoliła na wykorzystanie swojego terytorium do rozmieszczenia wojsk i lotniska do startu samolotów myśliwskich i pocisków manewrujących. Jednocześnie Aleksander Łukaszenka zawsze odpowiadał na wszystkie całkowicie uzasadnione oskarżenia zarówno Ukrainy, jak i krajów zachodnich, że nie brał udziału w wojnie, a jego kraj tylko się bronił.

Retoryka uległa zasadniczej zmianie, gdy 10 października ogłosił, że w ramach współpracy między krajami i porozumienia między nim a Władimirem Putinem przewidziano możliwość wspólnego rozmieszczenia wojsk. Od tego momentu w całym kraju notowane są masowe ruchy rosyjskiego sprzętu wojskowego i regularnie przybywają żołnierze.

Odpowiedź Łukaszenki rodzi wiele pytań

„Gdybyśmy nie przeprowadzili ataku wyprzedzającego, zostaliśmy zaatakowani” – to najpopularniejsze powiedzenie prezydenta Białorusi. Aleksander Łukaszenka regularnie podkreśla, że ​​gdyby Ukraina nie została zaatakowana z jego kraju, to Ukraina jako pierwsza dokonałaby ataku. Podobną tezę często stosowano w rosyjskiej propagandzie, aby jakoś wyjaśnić ludziom przyczynę i cele „operacji specjalnej”, a raczej pełnoprawnej wojny. W ten sposób Łukaszenka zwraca Putinowi dług za inwestycje finansowe i wsparcie, które były udzielane od tylu lat.

Zadania grupy wojskowej na Białorusi, według samozwańczego prezydenta, mają wyłącznie charakter defensywny. Jednocześnie ani jedna służba wywiadowcza na świecie nie odnotowała chęci Ukrainy do zaatakowania sąsiedniego kraju. Również w środku tygodnia roboczego, w swoim przemówieniu na szczycie G7, Wołodymyr Zełenski wezwał społeczność światową do utworzenia komisji i wysłania jej na granicę między Ukrainą a Białorusią, aby upewnić się, że Ukraina nie planuje ataków na sąsiednie kraje. 21 października Rada Najwyższa uznała Białoruś za państwo czasowo okupowane.

Sprowokowany do nienawiści w społeczeństwie białoruskim i aktywni propagandyści pracujący dla Łukaszenki. Tak więc od początku 2022 r. białoruski dziennikarz Hryhorij Azarenok kilkakrotnie zgłaszane do publicznej o incydentach na granicy ukraińsko-białoruskiej, nazywając je „bezczelną agresją” i „prowokacją reżimu kijowskiego”. Wciągając swój lud do wojny, Łukaszenka zwraca też światową społeczność przeciwko swojemu krajowi. Sąsiedzi terytorialni Polska i kraje bałtyckie są potencjalnie zaniepokojeni, że skoro udostępnił swoje terytorium rosyjskiemu atakowi na Ukrainę, może zrobić to samo z krajami UE. Ale czy się odważy, skoro są to nie tylko członkowie UE, ale także członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Eksperci Instytutu Badań nad Wojną są zgodni, że Łukaszenka nie odważy się na mobilizację na Białorusi, bo spowoduje to natychmiastowy rozłam w społeczeństwie, a także będzie zachętą do protestów i nie ma gwarancji, że będzie w stanie, aby ich powstrzymać, tak jak miało to miejsce w sierpniu 2020 r. Ale jednocześnie tajna mobilizacja jest nadal aktywnie prowadzona. Sami wojskowi twierdzą, że nie zamierzają iść na wojnę przeciwko Ukrainie ani nikomu innemu.

Rosja wraz z Białorusią promuje narrację, że winę za wojnę na Ukrainie ponosi cały świat, ale nie oni. Będą nadal trzymać się tego stanowiska. Należy rozumieć, że zdjęcia satelitarne rejestrują codziennie wzrost ilości sprzętu wojskowego na terytoriach w pobliżu Ukrainy, ponadto samoloty wojskowe zaczęły aktywnie startować z białoruskich lotnisk, aby bombardować spokojne ukraińskie miasta i obiekty infrastruktury krytycznej.

Autor: Diana Kamiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com