Bachmut ostatecznie stracony. Nic się jednak nie zawaliło, ale w Biełgorodzie coś się dzieje

Fot. Militaryland.net/Gazeta.pl

Po walkach trwających dobrze ponad pół roku Rosjanie zdobyli Bachmut. To zwycięstwo ma istotny wymiar propagandowy, ale niewielki praktyczny. Sami Rosjanie zdają się być tego świadomi, bo radość jest przytłumiona. Tymczasem Ukraińcy dalej przygotowują sobie grunt pod ofensywę.

Najnowszym przejawem tych przygotowań zdaje się być przeprowadzenie wyjątkowo dużego rajdu dywersyjnego na przygraniczne tereny w rosyjskim obwodzie Biełgorodzkim. Doniesienie wskazują na przekroczenie granicy w dwóch miejscach w rejonie Biełgorodu i krótkie starcia z rosyjskimi pogranicznikami. Operację mają przeprowadzać siły Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i dotychczas nieznanej organizacji nazywającej się Legion „Wolnej Rosji” (albo Legion „Wolna Rosja”), którzy mają walczyć po stronie Ukrainy. Nieoficjalnie efektem ma być zabicie przynajmniej jednego rosyjskiego pogranicznika, wzięcie kilku do niewoli i zajęcie kilku przygranicznych miejscowości. Rosyjskie media podają jednak informacje o kilku osobach rannych w wyniku działań bojowników. Tymczasem Ukraina, ustami Mychajło Podolaka, doradcy prezydenta Zełenskiego, przyznaje oficjalnie, że „z zainteresowaniem obserwuje wydarzenia w regionie Biełgorodu w Rosji i bada sytuację, ale nie ma z tym nic wspólnego”.

Rosjanie walczący po stronie Ukrainy najpewniej niebawem się wycofają albo już to zrobili. Celem takich operacji nie jest zdobywanie terenu. Jest nim propaganda, wprowadzanie chaosu na pograniczu i zmuszanie Rosjan do obsadzenia go większymi siłami – tak na wszelki wypadek. Siłami, które trzeba będzie zabrać z rezerw zgromadzonych we wschodniej i południowej Ukrainie w oczekiwaniu na ukraińską ofensywę. Rosjanie nie są głupi i najpewniej zdają sobie sprawę z celu ukraińskich działań. Kreml nie może jednak ignorować tego rodzaju coraz bardziej zuchwałych ataków na właściwą Rosję. Jeśli to zrobi, to najpewniej następny atak będzie jeszcze większy.

Nagranie z drona przedstawiające rosyjskie przejście graniczne w Kozince po ukraińskim ostrzale, do którego zbliża się kolumna pojazdów opancerzonych nadjeżdżających ze strony Ukrainy. 

Bachmut zajęty przez Rosjan

Tego rodzaju graniczne potyczki są jednak tylko tłem tego, że finalnie skończyła się najdłuższa i najpewniej najkrwawsza bitwa tej wojny. Rosjanie ją wygrali i kontrolują Bachmut. Być może nie w stu procentach, bo status niewielkiego skupiska domów przy drodze wylotowej z miasta na zachód nie jest do końca jasny. Jednak nie ma to żadnego znaczenia wobec faktu, że Rosjanie kontrolują praktycznie całe miasto i ustała zorganizowana ukraińska obrona. W przeciągu ostatniego tygodnia udało im się wyprzeć Ukraińców z ich ostatniego poważnego punktu oporu w skupisku bloków na zachodnim skraju miasta, które zyskało miano „gniazda”, albo „fortecy”. Nie doszło jednak do żadnego okrążania ukraińskich oddziałów i katastrofy, ale raczej wycofania się wobec niemożności utrzymania pozycji z powodu ciężkiego ostrzału i presji grup szturmowych. Rosjanie mają swój sukces, do którego dążyli bez oglądania się na poważne straty w ludziach i zużycie amunicji. Najwięcej zyskał na tym politycznie Jewgienij Prigożyn, szef grupy Wagnera, który będzie mógł teraz do znudzenia twierdzić, że to on i jego ludzie zdobyli Bachmut pomimo podstawiania nogi przez ministerstwo obrony. To przepis na dalsze napięcia w rosyjskich strukturach władzy i rozdźwięk pomiędzy regularnymi siłami zbrojnymi oraz szeregiem organizacji nieregularnych, które są zaangażowane w wojnę po stronie Rosji.

Z punktu widzenia dalszego przebiegu wojny zdobycie gruzów Bachmutu nie ma jakiegoś przełomowego znaczenia. Ukraińcy mają przygotowane dogodne linie obronne na wzgórzach na zachód od resztek miasta. Bachmut jest położony w dolinie przed nimi, przez co na pewno będzie regularnym celem ukraińskiej artylerii i nie nada się na jakieś istotne centrum logistyczne służące do organizowania dalszych działań ofensywnych. Dodatkowo Prigożyn zadeklarował, że po „wypełnieniu zadania” grupa Wagnera wycofa się w najbliższych dniach z frontu. Na miejscu zostanie regularne wojsko, które od kilku tygodni ma problem z utrzymaniem się na pozycjach po obu stronach Bachmutu, gdzie Ukraińcy przeprowadzają niewielkie kontrataki i zdobyli nieco terenu. Nie brakuje przy tym twierdzeń, że teraz ukraińskie wojsko uderzy mocniej i oskrzydli świeżo zdobyty Bachmut. Wydaje się to być jednak głównie wojną psychologiczną. Wszystkie ukraińskie ataki w rejonie miasta miały bardzo małą skalę i na razie nic nie wskazuje na jakąś większą operację.

Pytaniem otwartym pozostaje czy odbijanie Bachmutu miałoby teraz jakikolwiek sens poza propagandowym. Po stronie ukraińskiej nie brakuje głosów, że uporczywa obrona miasta przestała mieć sens w styczniu po upadku pobliskiego Sołedaru i rozsypaniu się najdogodniejszych linii obronnych. Od tego czasu stosunek strat miał się istotnie powiększyć. Oficjalnie ukraińskie dowództwo twierdzi, że było warto i w ten sposób kupowano czas na przygotowania do ofensywy oraz wykrwawiano Rosjan. Nie wiadomo jednak tak naprawdę, ilu ludzi straciły obie strony w walkach o miasto i okolicę. Szacunki są najróżniejsze, ale wszystkie oparte o domysły. Większość wskazuje na istotnie większe straty rosyjskie, rzędu kilku razy. Łącznie kilkadziesiąt tysięcy zabitych i rannych. Pytanie czy było warto, jest otwarte tak naprawdę dla obu stron. Ukraińcy mogli się cofnąć na wspomniane wzgórza miesiące temu. Rosjanie mogli nie zdobywać miasta metodą walenia głową w mur. Kluczową kwestią jest to, kto zużył relatywnie większą część swoich całych dostępnych sił i jest w lepszej sytuacji przed następną fazą walk. Tego na razie nie wiemy.

Front ogólnie stabilny

Gdzie indziej na linii frontu sytuacja pozostaje kolejny tydzień bez istotnych zmian. Trwają ukraińskie działania mające najpewniej na celu wytrącić Rosjan z równowagi i zmusić ich do przemieszczania swoich rezerw, tak aby były w złym miejscu, gdy zacznie się główna ofensywa. Za takowe przygotowania należy uznać to co się obecnie dzieje w rejonie Biełgorodu i po obu stronach Bachmutu. Te pierwsze już zostały opisane na początku. Pozostaje czekać na rozwój sytuacji. Te drugie mają podobną formę już od kilku tygodni. Ukraińcy atakują niewielkimi siłami kolejne rosyjskie punkty oporu, przesuwając za każdym razem linię frontu na małym odcinku o kilkaset metrów w tył. W ostatnim czasie mieli dokonać kolejnych postępów tego rodzaju w rejonie wsi Kliszczijiwka na południe od Bachmutu oraz Sacco i Wanzetti (malutka miejscowość złożona z kilku domów nosząca nazwiska włoskich działaczy związkowych i anarchistów skazanych na śmierć w USA w latach 20. XX wieku) na północ.

Po mających miejsce w pierwszej połowie maja ukraińskich ograniczonych atakach na Zaporożu zapadła tam cisza. Nie ma już kolejnych doniesień o tego rodzaju operacjach. Są natomiast o kolejnych uderzeniach w rosyjskie zaplecze na tym obszarze działań. Ostatnio na przykład na terenie byłej bazy wojskowej w pobliżu okupowanego Mariupola doszło do silnych eksplozji, a zdjęcia satelitarne wykonane po fakcie pokazują, że coś zrobiło dużą dziurę w stropie jednego z tamtejszych bunkrów. Ewidentnie trwa utrudnianie funkcjonowania rosyjskiego systemu dowodzenia i logistycznego na Zaporożu. Na samym froncie niezmiennie trwają potyczki, ataki niewielkimi siłami i wymiana ognia, które nie prowadzą jednak do zmian w kontroli terenu.

W rejonie Doniecka po niewielkich ukraińskich atakach na początku miesiąca sytuacja wróciła do standardu. Czyli to Rosjanie ponawiają próby ataków zwłaszcza w rejonach Marinki i Awdijiwki. W obu miejscach z takim samym skutkiem, czyli żadnym. Nie ma doniesień o zauważalnych zmianach w przebiegu linii frontu.

Podobnie sytuacja wygląda na północ od Bachmutu aż po granicę z Rosją. Rosjanie co kilka dni przeprowadzają ograniczone ataki w rejonach Siewierska, Kreminnej, Swatowego i Kupiańska, ale to lokalne działania niewpływające na przebieg linii frontu. Ukraińcy wyprowadzają kontrataki. Poszczególne punkty umocnione potrafią po kilka razy przechodzić z rąk do rąk. Trwa okładanie się artylerią i dronami. Giną ludzie i niszczony jest sprzęt, ale bez zmian w ogólnej sytuacji, ponieważ żadna ze stron nie angażuje do działań większych sił.

Oczekiwania ciąg dalszy

Te są trzymane dalej za frontem w oczekiwaniu na zapowiadaną ukraińską ofensywę. Ukraińcy mają wiele brygad, których sformowaniem i szkoleniem się chwalili, ale które nie biorą udziału w walkach. Podobnie Rosjanie mają mieć siły idące w dziesiątki tysięcy ludzi, których nie widać na froncie. To co teraz robią Ukraińcy, to próba rozproszenia tych sił i sprawienia, aby rosyjskie dowództwo przesunęło je w takie miejsca, gdzie tak naprawdę ukraińskie uderzenia nie są planowane.

Kiedy te nastąpią, nie wie nikt poza najwyższym ukraińskim dowództwem. Może nawet ono jeszcze nie podjęło ostatecznej decyzji. Ewidentnie Rosjanie wyczerpali się swoją bezskuteczną zimową ofensywą i przeszli do defensywy, wyczekując ruchu Ukraińców. Ci wyczekują natomiast optymalnej sytuacji, bo nie mogą sobie pozwolić na porażkę. I tak trwamy w oczekiwaniu, przy akompaniamencie ukraińskich prób stworzenia dogodnych warunków.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com