Bezzałogowe bitwy nad Ukrainą. Drony-myśliwce stają się powszechne

Fot. Wild Hornets

Drony wszelkiej maści stały się największym zagrożeniem dla żołnierzy na froncie. Brakuje skutecznych sposobów ich zwalczania, więc po obu stronach postanowiono zwalczać ogień ogniem. Drony zaczęły polować na drony i powstaje nowa kategoria wyspecjalizowanych bezzałogowych myśliwców.

Przodują w tym Ukraińcy, którzy mają poważny problem z brakiem rakiet do systemów przeciwlotniczych, które pozwoliłyby im zwalczać rosyjskie drony rozpoznawcze węszące do kilkudziesięciu kilometrów za linią frontu. Zaczęli więc eksperymentować z tym, czego mają dużo, czyli dronami sterowanymi z perspektywy pierwszej osoby (FPV) i okazało się to być wykonalne. Rosjanie też eksperymentują, między innymi polując na duże ukraińskie bezzałogowe bombowce „Baba Jaga”. Co widać na świeżym, bardzo dobrze to ilustrującym nagraniu.

Sposób na poważny problem

Znacznie więcej wideo ataków myśliwskich dronami publikują jednak Ukraińcy. Ich celami są niemal wyłącznie większe skrzydlate bezzałogowce rozpoznawcze Rosjan. Te, które z powodu braku skutecznej obrony przeciwlotniczej krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu, od wielu miesięcy niemal bezkarnie latają nad ukraińskim zapleczem, szukając celów dla artylerii, bomb szybujących czy w wyjątkowych sytuacjach rakiet balistycznych Iskander. Ukraińcom po prostu brakuje lekkich rakiet przeciwlotniczych odpalanych z ramienia (MANPADS), dostarczonych z Zachodu w znacznych ilościach na początku wojny. Do tego jest zdecydowanie za mało tych do poradzieckich systemów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu w rodzaju Strzała-10 czy Osa, które też służyły do polowania na rosyjskie Orłany, ZALA i Supercamy.

Z drugiej strony Rosjanie skupiają się zwłaszcza na wspomnianych „Babach Jagach”, które darzą szczególną wrogością. To duże wielowirnikowe maszyny zdolne przenieść po kilkanaście-kilkadziesiąt kilogramów, służące do bombardowania rosyjskich pozycji nocą. Ze względu na znaczną moc zrzucanych przez nie ładunków, potrafią wyrządzić duże szkody. Rosjanie polują więc na nie szczególnie zajadle.

Pierwsze nagrania powietrznych potyczek dronów można było zobaczyć już pod koniec 2022 roku. Wówczas były to jednak pokraczne powietrzne tańce małych dronów obserwacyjnych i bombardujących z kategorii popularnych cywilnych DJI Mavic, działających na krótkich dystansach nad samą linią frontu. Polegały na tym, że kiedy jeden dostrzegł drugiego, to czasem podejmowano próbę taranowania. Zazwyczaj poprzez zawiśnięcie nad przeciwnikiem i następne obniżenie na niego w celu zahaczenia o śmigła. Czasem kończyło się to strąceniem za cenę drobnych uszkodzeń własnych, czasem było samobójcze. Kiedy celem mniejszego rosyjskiego „Mavica” była „Baba Jaga”, taranowanie było mało skuteczne ze względu na różnicę rozmiarów, więc próbowano zrzucać na nie małe bomby, albo siatki. To też było jednak mało skuteczne, bo taka cyrkowa sztuczka wymagała bardzo wysokich umiejętności, a ze względu na masę broni trudno było przechwycić cel.Myślistwo nowej generacji

Wraz z rozwojem dronów FPV i narastającymi brakami rakiet przeciwlotniczych, charakter powietrznych walk bezzałogowców zaczął się jednak zmieniać. Narastanie tego trendu widać od wiosny tego roku, kiedy zaczęły pojawiać się nagrania incydentalnych polowań na rosyjskie maszyny rozpoznawcze. W kwietniu założona przez ukraiński rząd organizacja BRAVE1 mająca na celu wspieranie innowacyjnych rozwiązań zbrojeniowych oficjalnie wystosowała zapotrzebowanie na myśliwskie drony FPV. Jako podstawowe wymogi określono zdolność przechwytywania celów lecących do 150 km/h na wysokości 1,5 kilometra. Odpowiedni bezzałogowiec i jego operator mają otrzymywać informację o celu z innego źródła (radar) i nakierowani jego wskazaniami dokonać przechwycenia.

Teraz nagrania tego rodzaju operacji myśliwskich to już codzienność i Ukraińcy twierdzą, że osiągają dobre wyniki. W ostatnich dniach sierpnia ukraińska organizacja Wild Hornets (ang. Dzikie Szerszenie) produkująca drony FPV dla wojska i zbierająca na to datki, pochwaliła się nagraniem takich akcji. Twierdzi przy tym, że nagranie przechwycenia rosyjskich dronów to dzieło opracowanego własnymi siłami drona myśliwskiego. Nie pokazano go, ani nie podano wielu szczegółów, ale jest to zmodyfikowany klasyczny dron FPV. Ma lepszą kamerę, aby poprawić skuteczność przechwyceń, silniejszą baterię, aby rozwijać wymaganą prędkość, oraz wzbijać się dość wysoko, a do tego móc wykonywać kilkunastominutowe loty ku dość odległym celom (nawet kilkanaście kilometrów). Do tego głowica ma być specjalnie skonstruowana do rozrzucania chmury odłamków i detonowana zdalnie przez operatora, a nie przez kontakt z celem.

Nagranie ma przedstawiać część z „ponad 100” udanych przechwyceń rosyjskich dronów rozpoznawczych w ostatnich dwóch miesiącach przy pomocy nowych dronów „Dzikich Szerszeni”. Biorąc pod uwagę, że ukraińskie wysiłki w dziedzinie produkcji i użycia bezzałogowców są bardzo zdecentralizowane i zajmuje się tym wiele podmiotów, to na pewno nie były to jedyne przechwycenia tego rodzaju w tym czasie. Gdyby wierzyć w twierdzenie o „ponad 100” przechwyceniach w wykonaniu samych „Dzikich Szerszeni”, to skala tego zjawiska musi być już dość duża. Utrata kilkudziesięciu, albo i ponad stu większych dronów rozpoznawczych miesięcznie tylko z powodu dronów FPV, to już zauważalny problem dla Rosjan. Nie ma na to jednak bezspornych dowodów.

Następny cel: śmigłowce

Nie ma jednak powodów, aby nie sądzić, że sytuacja będzie zmierzać w tym kierunku. Ukraińcy nie mogą liczyć na zwiększone dostawy rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu. Zachód nie jest w stanie produkować dość dużo tych własnych, a te poradzieckie już dawno stały się bardzo rzadkim i niezwykle cennym dobrem. Nie ma więc innego wyboru, niż poszukiwanie rozwiązań alternatywnych w oparciu o własne możliwości. Ukraińcy już są liderami w rozwoju oraz produkcji dronów FPV. Jeśli drony-myśliwce okażą się praktyczne, a twierdzenia ukraińskie wydają się na to wskazywać, to na pewno staną się powszechne.

Korzystna dla Ukrainy jest na pewno relacja koszt-efekt. Pojedynczy dron FPV to wydatek rzędu kilkuset dolarów. Te konkretne myśliwskie od „Dzikich Szerszeni” mają kosztować dokładnie 725 dolarów. Przeciętny rosyjski dron rozpoznawczy to już dziesiątki tysięcy, a te większe i bardziej złożone – setki tysięcy. Standardowa zachodnia lekka rakieta przeciwlotnicza to już miliony. Co prawda pojedynczy dron-myśliwiec będzie znacznie trudniejszy do użycia, jest wolniejszy i ma słabszą głowicę, ale w optymalnych warunkach może mieć większy zasięg. Do tego użyty masowo na pewno nadrobi braki jakościowe skutecznością i faktem, że po prostu jest.

Następnym prawdopodobnym etapem będzie polowanie dronami-myśliwcami na rosyjskie śmigłowce w locie. Do tej pory ta sztuka udała się tylko raz na początku operacji w obwodzie Kurskim, na początku sierpnia. Dron użyty przez dywersantów Służby Bezpieczeństwa Ukrainy trafił w ogon śmigłowca szturmowego Mi-28. Dalszy los maszyny nie jest znany. Wcześniej Ukraińcy mieli jeszcze trafić transportowego Mi-8, kiedy ten startował. Do tego nie brakuje nagrań prób przechwycenia lecących śmigłowców, ale zawsze kończyły się tym, że bezzałogowiec był za wolny. Nowe generacje dronów-myśliwców mogą to zmienić i rosyjskie śmigłowce będą coraz bardziej narażone na niebezpieczeństwo.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com