Ekspert: Putin sięga po „sygnalizowanie jądrowe”. Groźby mają znaczenie polityczne

Fot. Paul White / AP Photo

– Można przewidywać, że Rosjanie będą wysyłać sygnały nie tylko w formie oświadczeń Putina, ale także bardziej eksponować fakt posiadania broni atomowej – mówi Łukasz Kulesa z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, ekspert ds. problematyki odstraszania, kontroli zbrojeń, broni masowego rażenia i relacji NATO-Rosja. Ale uspokaja, że Kreml używa tej broni jedynie jako „straszaka”.

Władimir Putin kłamiąc o agresywnym zachowaniu NATO polecił wprowadzenie rosyjskich sił odstraszania nuklearnego w „specjalny tryb służby bojowej”. Co to ma oznaczać?

Łukasz Kulesa: – Wzbudziło to szereg komentarzy i analiz ekspertów zajmujących się rosyjskimi siłami – w tym także ekspertów rosyjskich. Przeważa ocena, że chodzi o przejście w inny tryb działania systemu dowodzenia i kierowania tymi siłami. Ale nie oznacza to – w trybie, który ogłosił Putin – zmian w poziomie gotowości do startu rakiet balistycznych czy też działania bombowców strategicznych, ani też okrętów podwodnych.

Po co Putin publicznie mówi o broni jądrowej?

To nie jest pierwszy raz, gdy strona rosyjska podkreśla fakt posiadania takiej broni. Niedawno, bo 24 lutego Putin sugerował, że inne państwa nie powinny się wtrącać, bo Rosja jest mocarstwem jądrowym i ma możliwość odwetu.

Groźby Putina to polityczny nacisk na państwa wspierające Ukrainę. To element rosyjskiej wojny informacyjnej i psychologicznej. Przede wszystkim Moskwie chodzi o to, aby wpłynąć na państwa dostarczające Ukrainie uzbrojenie i amunicji – by je odwieść od dalszej pomocy.

Ale to masa państw – od USA, przez Wielką Brytanię, niemal cała Europa w tym nawet Niemcy i Szwecja. Putin już niemal tradycyjnie straszy użyciem broni atomowej?

Oczywiście mieliśmy już wcześniej do czynienia z podobnymi groźbami. Eksperci mówią w takich sytuacjach o „sygnalizowaniu jądrowym”.

Czyli?

W momentach kryzysowych państwa jądrowe mają różne sposoby, aby pokazać, że sytuacja jest poważna. Czynią to albo defensywnie, czyli odstraszając od ataku, albo ofensywnie, jak teraz w przypadku Rosji, gdy Kreml sygnalizuje możliwość wykorzystania arsenału nuklearnego w ataku na Ukrainę. Publiczne oświadczenia Putina o specjalnym trybie służby bojowej tego arsenału to jeden ze sposobów „sygnalizowania jądrowego”.

Inną metodą jest rozpoczęcie lotów bombowców strategicznych, które mogą przenosić broń jądrową. Albo wysłanie na patrol większej liczby okrętów z głowicami balistycznymi. Albo zmiana trybu działania lądowego komponentu sił jądrowych. Wszystko to można ogłosić publicznie albo zrobić w taki sposób, aby zwiad satelitarny drugiej strony odnotował nasilenie działań, co miałoby wpłynąć na proces decyzyjny.

Można się spodziewać eskalowania przez Rosję takiego „sygnalizowania jądrowego”?

Tak – można przewidywać, że Rosjanie będą wysyłać sygnały nie tylko w formie oświadczeń Putina, ale także bardziej eksponować fakt posiadania takiej broni. To, co ogłosił Putin, wydaje się dotyczyć sposobu dowodzenia siłami odstraszania – w tym możliwości działania pod rzekomym atakiem ze strony NATO, a w szczególności w sytuacji, w której Putin byłby odcięty od możliwości podejmowania decyzji o ich użyciu.

Sam prezydent Rosji nie ma atomowych przycisków i nie może, kiedy chce użyć broni jądrowej?

Takiego przycisku Putin nie ma. Rosyjski system, choć nie mamy go jak na dłoni, wygląda tak, że od chęci prezydenta o użyciu broni atomowej do odpalenia rakiet nie jest krótka. Ten proces wymaga współdziałania w procesie decyzyjnym ministra obrony i szefa sztabu generalnego. Co do zasady potrzebne jest współdziałanie tych trzech ośrodków.

Co zakłada doktryna Rosji ws. użycia broni jądrowej?

Ostatnie rosyjskie dokumenty w tej materii pochodzą sprzed dwóch lat. Jest w rosyjskiej doktrynie kilka przypadków, gdy Rosja rezerwuje dla siebie prawo użycia takiej broni. Chodzi o sytuację wcześniejszego użycia przeciwko Rosji takiej broni – łącznie z sytuacją, kiedy pociski wystrzelone w kierunku Rosji jeszcze nie eksplodowały. Druga możliwość to atak na infrastrukturę krytyczną Rosji, jej systemy dowodzenia, bazy pocisków jądrowych, które Rosja może zinterpretować jako atak na swoje siły jądrowe – nawet jeśli taki atak na Rosję byłby konwencjonalny, to Rosjanie mogą odpowiedzieć bronią jądrową. I w końcu – jak to jest sformułowane – „agresja konwencjonalna, w której samo istnienie państwa jest zagrożone”.

Zatem dziś Rosja po prostu straszy?

Tak. To, co obserwujemy teraz ze strony Rosji, to użycie samego faktu posiadania broni jądrowej w roli straszaka. Rosjanie, grożąc użyciem tej broni, wykraczają poza własną doktrynę.

Rosyjski arsenał atomowy należy traktować poważnie. Trzeba jednak wiedzieć, że jądrowe groźby Rosji mają teraz znaczenie polityczne i jest to krok w kierunku eskalacji. Trzeba też wiedzieć, że przecież nie tylko Rosja dysponuje taką bronią, a wszystkie państwa NATO, w tym i Polska, są objęte tzw. parasolem nuklearnym Stanów Zjednoczonych, Francji i  Wielkiej Brytanii. NATO jednoznacznie ogłosiło – już na początku swojego istnienia – że jakikolwiek atak jądrowy na terytoria Sojuszu spotkają się z adekwatną odpowiedzią, której koszty przewyższą ewentualne korzyści dla przeciwnika.

Zachód jednak tą bronią nie grozi.

NATO, USA, Wielka Brytania czy Francja nie używają broni atomowej jako straszaka – nie ma agresywnych wypowiedzi przedstawicieli tych państw, ale odstraszanie jądrowe pozostaje skuteczne.

Tak Rosja jak i państwa NATO posiadają także taktyczną broń atomową, czyli o wiele mniejszej mocy? Istnieje groźba jej użycia?

Faktycznie Rosja dysponuje arsenałem taktycznym (podobnie jak i NATO, choć rosyjski arsenał tego typu jest znacznie większy). Obserwujemy jednak, że Putin chce wygrać tę wojnę, ale z użyciem broni konwencjonalnej. Ponadto użycie taktycznej broni jądrowej nie oznaczałoby jedynie większego wybuchu niż konwencjonalny, ale wiązałoby się już z całkiem innym poziomem, na który weszłaby ta wojna. Nie sądzę, aby na Kremlu podjęto taką decyzję. Owszem, Rosjanie będą starali się stworzyć wrażenie, że są gotowi użyć broni taktycznej, ale – powtórzę – po to, aby Zachód się ugiął i opuścił Ukrainę.

Wśród ekspertów mówi się dwóch podejściach do prowadzenia wojny. Pierwsze to „eskalacja dla deeskalacji”, a drugie to „eskalacja dla zwycięstwa”. Rosja eskaluje, grożąc użyciem broni atomowej strategicznej albo pojedynczych głowic taktycznych, ale po to, aby druga strona się poddała lub negocjowała – to więc „eskalacja dla deeskalacji”.

Putin grozi nie tylko Ukrainie, ale całemu NATO tą bronią…

…ale jeżeli Rosja będzie nadal grozić, NATO zrobi wszystko, aby uświadomić Rosji, że próba użycia broni jądrowej przeciwko jakiemuś członkowi Paktu byłoby dla Rosji katastrofalne. Zachód nie będzie się licytował z Rosją na oświadczenia, ale to nie znaczy, że jest bezbronny. Rosjanie muszą wiedzieć, że to wcale nie oni są panami sytuacji.

Źródło: https://wiadomosci.gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com