Łukaszenka popuścił wodze wyobraźni. Straszy rodaków, że… „Polska chce zająć Białoruś”
– Trzeba wybronić ten skrawek ziemi dla naszych dzieci i wnuków. Nie myślcie, że oni, kiedy Polacy zajmą Białoruś (jak oni by chcieli) wszyscy tu będą naczelnikami. Traficie pod bat, i to jeszcze jaki
– mówił Łukaszenka, występując przed „kolektywem pracowniczym” Biełkoopsojuzu, zrzeszenia białoruskich spółdzielców. W ten sposób zagrzewał jego pracowników do działań na niwie umacniania białoruskiej gospodarki.
„Jeśli wytrzymamy w gospodarce, w działalności Biełkoopsojuzu, żadne sankcje, żadni Polacy, Amerykanie nie będą nam straszni. Mamy czym odpowiedzieć” – wypalił.
Wezwał również obecnych, by nie rozluźniali się po „wygranej rewolucji” (zapewne chodzi o ubiegłoroczne protesty). – Nie, moi drodzy. Będą nami chwiać długo, dopóki nie rzucą nas na kolana. Ale ja nie zamierzam padać na kolana – dodał Łukaszenka.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego przylegających do granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy. Początkowo stan wyjątkowy został wprowadzony na 30 dni; został przedłużony o kolejne 60 dni. Od sierpnia polska Straż Graniczna udaremniła ponad 10 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, a 1,5 tys. osób zostało zatrzymanych w głębi kraju i przewiezionych do ośrodków dla cudzoziemców. Tylko we wrześniu 7535 razy próbowano sforsować granicę. Przerzucanie uchodźców na teren Polski to element wojny hybrydowej prowadzonej przez reżim w Mińsku.