Obietnice „spektaklu” ze strony władz białoruskich i rosyjskich przy braku „chleba” – Belprauda

Białoruś przechodzi ostatnio okres „turbulencji” na tle szybkiej degradacji gospodarki, a co za tym idzie poziomu życia, co tradycyjnie może prowadzić do niepokojów społecznych.

Tak o tym mówi publicysta Jurij Baraniewicz na portalu Belprauda.

W takich przypadkach, zauważa autor, sprawdza się formuła, w której z braku „chleba” władza oferuje ludowi „spektakle”.

Pierwszy „spektakl”, w postaci kryzysu migracyjnego, nie osiągnął swoich celów, a nawet spowodował dodatkowe wydatki w sektorze publicznym i prywatnym.

„Zamiast zjednoczyć się wokół narodowego przywódcy, stało się jak dotąd odwrotnie: ludność coraz bardziej marudzi, nawet w obecnych, dalekich od komfortowych warunkach ze swobodami. Oznacza to, że władze muszą pilnie zaoferować coś innego, aby odwrócić uwagę ludzi od ich obecnych problemów” – czytamy w artykule.

Najlepszym sposobem, według władz, jest „podbicie stawki”. Łukaszenka powiedział niedawno, że jeśli Zachód znów rozpęta wojnę w Donbasie, to Białoruś nie będzie stała z boku i wkroczy „po czyjejś stronie”.

W tym miejscu pojawiają się problemy ze sformułowaniami – zauważa autor.

„Można odnieść wrażenie, że Łukaszenko, w swoim tradycyjnym stylu, po raz kolejny celowo unikał bezpośredniego oświadczenia, dokładnie w takim samym formacie, w jakim do tej pory nie uznał Krymu za rosyjski, mimo wszystkich „próśb” Kremla” – zauważa Baraniewicz.

Pośrednio potwierdzają to również rosyjskie media, które komentując oświadczenie dodały wiele, co Łukaszenko powinien był powiedzieć, ale tego nie zrobił, jak twierdzi Moskwa.

Na przykład, że „reżim Zelenskiego upada, dożywa swoich ostatnich dni i w agonii może pędzić do Donbasu” albo „Zachód rozpęta wojnę z Rosją rękami Ukrainy”.

W rzeczywistości jednak Łukaszenko polecił szefowi Sztabu Generalnego przygotować plan odpowiedzi na „ewentualną agresję i nielegalne działania” wobec Białorusi, a jednocześnie nie reagować na prowokacje, i to wszystko.

Jedyne, co zdaniem autora nie spodoba się Zachodowi i Ukrainie, to zapowiadany już mandat do przeprowadzenia wspólnych ćwiczeń wojskowych z Rosją na jej granicach.

Publikacja zauważa, że główną przyczyną jest Rosja, gdzie ludzie coraz częściej kwestionują celowość aneksji Krymu w obliczu obniżającego się standardu życia, podczas gdy notowania Władimira Putina nadal spadają, w ślad za Jedną Rosją.

Tak więc, konkluduje artykuł, Rosja również planuje użyć „okularów” w obliczu braku „chleba”.

Od pewnego czasu Moskwa stara się przekonać wszystkich, że nie będzie wojny z Ukrainą i wprowadza wojska na jej granice.

Jednocześnie artykuł sugeruje, że wojna jest mało prawdopodobna, przynajmniej dopóki Kreml nie wyczerpie swoich możliwości „chaotyzacji” Ukrainy. Ale do tego czasu, koncentracja wojsk będzie tylko rosła wśród deklaracji pokojowych, powiedział publicysta.

Tak więc, konkluduje autor, Łukaszenko włączył się do tej gry nie tylko z powodu „przekonującej prośby” Rosji, ale również dlatego, że sam na niej korzysta, gdyż zagrożenie militarne, prawdziwe lub wyimaginowane, „jest najlepszym środkiem do zjednoczenia ludzi wokół narodowego przywódcy”.

Z drugiej strony, jeśli postawimy na „widowisko”, to prawdopodobnie ani na Białorusi, ani w Rosji nie będzie „chleba”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com