Polacy pomagają w Libanie. „Sytuacja była trudna, teraz możemy już mówić o dramatycznej”

Fot. REUTERS/Aziz Taher

– Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo ta wojna potrwa. Bardzo obawiamy się nadchodzącej zimy – ostrzegł dr Wojtek Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Organizacja od lat pomaga potrzebującym w Libanie, a teraz reaguje na kryzys humanitarny wywołany konfliktem Izraela i Hezbollahu. W kraju, którego powierzchnia jest mniejsza od województwa świętokrzyskiego, już milion osób opuściło swoje domy.

Po intensywnych bombardowaniach – w których zabito między innymi lidera Hezbollahu Hasana Nasrallaha – izrael poinformował o wysłaniu żołnierzy na terytorium Libanu. Dotychczasowy ostrzał i groźba dalszej eskalacji konfliktu zmusiły wielu mieszkańców południa Libanu oraz części Bejrutu, stolicy kraju, do opuszczenia domów.

Organizacje międzynarodowe informują o lawinowym wzroście potrzeb pomocy humanitarnej dla osób wysiedlonych wewnątrz kraju. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, które od 12 lat działa w Libanie, bierze udział w akcji pomocowej. 

– Władze libańskie zwróciły się do Fundacji PCPM o objęcie odpowiedzialności za „strefę humanitarną” w górach na północy Libanu, położoną na obszarze kilkunastu gmin – mówi nam dr Wojtek Wilk, prezes organizacji. Prowincja Akkar to jednocześnie obszar po drugiej stronie kraju niż pogranicze z Izraelem i miejsce, gdzie skupiają się działania polskiej organizacji. PCPM wspiera tam uchodźców z sąsiedniej Syrii, a także potrzebujących Libańczyków. 

Wilk zwraca uwagę, że Liban to bardzo mały kraj – wielkości mniej więcej województwa Świętokrzyskiego i bardzo gęsto zaludniony. Wiele średniej wielkości miast leży zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy z Izraelem. W linii prostej z pogranicza do Bejrutu jest zaledwie 100 kilometrów, a kolejne 100 dzieli stolicę od północnej granicy. Z drugiej strony brak kolei i zakorkowane nawet w normalnych warunkach drogi sprawiają, że przemieszczenie się między tymi miejscami bywa trudne i czasochłonne. 

– Ludzie opuszczają swoje domy często w panice, często nie mają czasu, żeby spakować cokolwiek. Docierają na północ Libanu – tam, gdzie działa PCPM – bez jedzenia, bez ubrań na zmianę, całymi rodzinami, więc tego wszystkiego na miejscu pilnie potrzeba – relacjonuje.

Sytuacja już nie trudna, a dramatyczna

Równolegle do wojny w Strefie Gazy, przez ostatni rok na granicy Libanu eskalował konflikt Izraela i Hezbollahu. Ostrzał izraelskich miejscowości doprowadził do wysiedlenia mieszkańców Izraela, na co izraelskie siły zbrojne odpowiadały intensywnymi atakami na Liban. We wrześniu konflikt eskalował do najwyższego poziomu od wojny w 2006 roku po tym, jak Izrael zbombardował Bejrut i zabił lidera Hezbollahu – a wcześniej w osobnych atakach zabił dużą część kierownictwa organizacji. 

Libańskie władze informują o śmierci co najmniej 1500 osób w ciągu ostatniego roku, ale większość z nich to ofiary ataków w ostatnich kilku tygodniach. Wieczorem 30 września izraelskie media poinformowały, że izraelscy żołnierze weszli do Libanu.

– Z bardzo trudnej sytuacji, teraz możemy już mówić o dramatycznej. Już o około milion uchodźców, czyli jedna piąta populacji kraju opuściła swoje domy. Wśród nich są także uchodźcy z Syrii, których w Libanie żyje obecnie około miliona i dla nich to kolejny kryzys w życiu i po raz kolejny muszą uciekać

– mówi Wojciech Wilk.

Sytuację dodatkowo utrudnia to, że Liban mierzy się nie z jednym, a wieloma kryzysami. Od 2019 roku kraj jest w zapaści gospodarczej, którą pogorszyła pandemia COVID-19. Kryzys wpędził ogromną część populacji w ubóstwo. Od 2011 roku Liban przyjął też ponad milion uchodźców z sąsiedniej Syrii, co w niewielkim kraju oznaczało ogromne wyzwania. – Uchodźcy często nie mają gdzie się zatrzymać, gdyż są to miejscowości zamieszkałe przez inne grupy religijne. Tymczasowe schronienie uciekający przed wojną często znajdują w szkołach i innych ośrodkach zbiorowego zakwaterowania – mówi dr Wilk.

„Czasem odgłos wybuchów”

W jaki sposób Polska organizacja reaguje na nowy kryzys? Dr Wilk podkreśla, że organizacja ma w tym spore doświadczenie. – Dla przykładu, bardzo dobrze pamiętam bardzo napięta sytuację podczas odwołanych w ostatniej chwili amerykańskich bombardowań Syrii w 2013 roku po użyciu broni chemicznej – wspomina. 

Organizacja od miesięcy przygotowywała plany zarządzania kryzysowego i konsultowała je z władzami lokalnymi. Północ Libanu, gdzie działa PCPM, jest „względnie bezpieczna”. Choć „słychać czasem odgłos wybuchów, oddalonych od kilkadziesiąt km, czy huk samolotów i odgłos dronów”, jest to cały czas obszar nie objęty bezpośrednio działaniami zbrojnymi. – Wielu naszych współpracowników to Libańczycy, którzy tam się urodzili i doskonale znają lokalne warunki. Natomiast wszyscy żyją pod ogromną presją i stresem, szczególnie ci uciekinierzy, którzy doświadczyli bombardowań w południowym Libanie – podkreśla. 

Pomoc w warunkach kryzysowych polega na zapewnieniu podstawowych potrzeb osobom, które uciekły ze swoich domów i szukają schronienia na północy Libanu: koce materace, artykuły higieniczne i ciepłe posiłki. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, zima w leżącym nad Morzem Śródziemnym kraju może być chłodna i mokra, a w górach pojawia się śnieg. To znaczy, że kluczowe jest nie tylko zapewnienie jedzenia, ale też schronienia i ciepła.  – Do regionu kraju, gdzie pomoc niesie PCPM, dotarło  już ponad 30 tys. uciekinierów, a te liczby będą nadal rosły. Szczególnym wsparciem otaczamy uchodźców, którzy nie mogli znaleźć innego schronienia poza szkołami i innymi ośrodkami zbiorowego zakwaterowania, i tam dostarczamy wodę, gorące posiłki oraz środki czystości – mówi dr Wilk. W małym kraju, który jest w permanentnym kryzysie, „zapewnienie materacy czy koców dla miliona uchodźców jest ogromnym wyzwaniem”.

– Zaś magazyny ONZ są praktycznie puste. Jesteśmy w kontakcie z polskimi władzami pod kątem wysłania z Polski pomocy humanitarnej do Libanu, ale jak na razie słyszymy, że żadnych lotów nie będzie, choć w południowym Libanie są polscy żołnierze, służący w wojskach pokojowych ONZ – mówi Wilk i dodaje: – Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak długo ta wojna potrwa. Bardzo obawiamy się nadchodzącej zimy.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com