Prezydent Macron przekazał papieżowi Franciszkowi książkę pochodzącą ze Lwowa. Gorzej nie można było wybrać

autor: PAP/EPA

Prezydentowi Francji nie można odmówić wrażliwości na sztukę zagrabioną, skoro oddaje dzieła wywiezione z Afryki. Skąd więc ten Lwów?

Być może rzadkie wydanie dzieła Immanuela Kanta „Projekt wiecznego pokoju” (praca powstała w 1795 r.) z 1796 r. nie zostało ukradzione, choć prawdopodobieństwo jest duże zważywszy na to, co się działo po zaborach i w czasie zmieniających się okupacji z ważnymi drukami oraz dziełami sztuki znajdującymi się we Lwowie. Ale jest faktem, że książka ma pieczęć Czytelni Akademickiej we Lwowie, instytucji powstałej na miejscowym uniwersytecie w 1867 r. I jest faktem, że to właśnie dzieło prezydent Francji Emmanuel Macron podarował papieżowi Franciszkowi podczas niedawnego spotkania.

Może nie sam prezydent, choć on także, ale przynajmniej ktoś z jego otoczenia mógłby się zastanowić, dlaczego książka ma akurat pieczęć lwowskiej instytucji akademickiej. Czy na pewno została zdobyta legalnie, a nie zagrabiona, tym bardziej że wiele wartościowych księgozbiorów i dzieł sztuki znajdujących się we Lwowie było przez dziesięciolecia przedmiotem rabunku. I mógłby się prezydent Francji zastanowić, czy dzieło oznaczone taką pieczęcią nadaje się najbardziej na prezent dla papieża Franciszka.

Przecież głowie państwa francuskiego nie można odmówić wrażliwości na sztukę zagrabioną. Wszak to on w październiku 2021 r. ogłosił (podczas szczytu Francja-Afryka w Montpellier), że 26 dzieł sztuki zrabowanych w XIX wieku zostanie zwróconych Beninowi. Dzieła sztuki znajdujące się we Francji zostaną zwrócone również Wybrzeżu Kości Słoniowej. Albowiem restytucja dzieł sztuki zrabowanych z Afryki jest „jednym z najważniejszych punktów nowych relacji z państwami Afryki” – jak to ujął sam prezydent.

W lutym 2022 r. zdecydowano, że Francja odda ze zbiorów państwowych 15 zagrabionych przez nazistów dzieł sztuki ich prawowitym właścicielom. Do tego niezbędna była zgoda parlamentu, gdyż od XVIII wieku obowiązywała zasada niezbywalności dóbr publicznych, w tym kolekcji muzealnych, nawet jeśli wcześniej zagrabionych. Chodziło o dzieła ukradzione podczas II wojny światowej, więc sprawa była oczywista.

Gdy się wybiera na prezent dla papieża konkretną rzecz, raczej się sprawdza, skąd ona pochodzi. Tym bardziej, jeśli ma jakieś specjalne oznakowania. Gdyby któryś z niemieckich polityków podarował polskiemu prezydentowi jakieś dzieło ze zbiorów Wawelu lub książkę z biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego byłoby prawie pewne, że ukradł to dzieło Hans Frank albo ktoś z jego ludzi. Kłopot byłby też wtedy, gdyby na przykład książka miała oznaczenia, że pochodzi z Grecji. Wtedy prawdopodobieństwo kradzieży też byłoby duże.

Nawet jeśli rzadkie wydanie dzieła Kanta znalazło się we Francji legalnie, dlaczego akurat wybrano na prezent dla papieża coś, co ma wyraźne znaki przynależności do instytucji akademickiej we Lwowie? Wtedy właściwe byłoby raczej zapytanie prawnych następców Czytelni Akademickiej we Lwowie, polskich lub ukraińskich ekspertów bądź urzędników, czy nie chodzi o dzieło zrabowane. Zresztą prezydent Francji mógł podarować cokolwiek powstałego w tym kraju, a nie dzieło wydane w Królewcu i należące do instytucji we Lwowie.

Jeśli się jest tak czułym na punkcie dzieł sztuki i różnych artefaktów zrabowanych przez Francję w koloniach, to tym bardziej powinno się być czułym na coś, co mogło być zrabowane w polskim Lwowie, znajdującym się pod zaborem lub pod okupacją. A przynajmniej powinno się sprawdzić, czy dzieło opatrzone stemplem Czytelni Akademickiej we Lwowie nie znajduje się w rejestrze dóbr zagrabionych, a jeśli tak, to można było spróbować je po prostu oddać.

Być może rzadkie wydanie Kanta nie znalazło się we Francji nielegalnie, ale wydaje się mocno niestosowne wybranie akurat tej książki na prezent dla papieża. Każdy rozgarnięty przywódca powinien wiedzieć, jak wiele księgozbiorów Polska straciła podczas wojen, zaborów i okupacji, więc spore jest prawdopodobieństwo, że można, nawet nieumyślnie, stać się paserem. No i jednak przywódcy raczej wybierają na prezent to, co jest dziełem ich obywateli, instytucji, co się kojarzy z państwem, z którego pochodzi obdarowujący. Dzieło Kanta ze zbiorów Czytelni Akademickiej we Lwowie na pewno tych kryteriów nie spełnia.

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com