Putin zdał sobie sprawę, że przegrał wojnę na Ukrainie i może sięgnąć po broń zakazaną przez Konwencję Genewską.
Brytyjskie i amerykańskie agencje wywiadowcze twierdzą, że Rosja rozmieszcza broń termobaryczną w pobliżu Ukrainy, są to tak zwane bomby próżniowe. Federacja Rosyjska ma w swoim arsenale systemy TOS-1, służące właśnie do przenoszenia i wystrzeliwania bomb próżniowych, które faktycznie wysysają tlen z otoczenia. Cechą charakterystyczną pocisków termobarycznych jest ich siła wybuchu. Po uderzeniu w cel powstaje fala uderzeniowa o niskiej amplitudzie nadciśnienia powiązana z wytworzeniem bardzo wysokiej temperatury na dość dużym obszarze. Krótko po wzroście ciśnienia następuje błyskawiczny jego spadek. To właśnie ten czynnik powoduje, że bomby termobaryczne są tak zabójcze – zabijają bowiem „długo” utrzymującym się skokiem ciśnienia.
Tego typu pociski są używane m.in. przeciwko żołnierzom ukrywającym się w budynkach. Bomby próżniowe są kontrowersyjne choćby z powodu uszkodzeń, jakie powodują. Badania amerykańskiej Agencji Wywiadu Obronnego potwierdziły, że wspomniana fala uderzeniowa powoduje minimalne uszkodzenia tkanki mózgu przy ogromnych uszkodzeniach innych narządów, w tym szczególnie narządów ucha wewnętrznego, płuc i innych narządów wewnętrznych. To z kolei powoduje, że osoby będące w promieniu fali uderzeniowej mogą nie zginąć od razu, a umierać w męczarniach jeszcze kilka minut po wybuchu.
Biorąc pod uwagę, że rosyjska armia aktywnie ostrzeliwuje obszary mieszkalne i zabija zwykłych ludzi, użycie bomb próżniowych przeciwko ludności jest absolutnie możliwe.