Rosyjski lotniskowiec poszedł walczyć w pole. Dziwny los marynarzy
Rosjanie pchnęli na front tajemniczą jednostkę o nazwie „Frygat”, w której służyć mają nie tylko szkoleni do walki lądowej żołnierze, ale…marynarze. Wśród nich natrafiono nawet na trop majtków, którzy jeszcze niedawno wchodzili w skład chluby rosyjskiej floty – lotniskowca Admirał Kuzniecow. Czyżby Rosji aż tak brakowało żołnierzy?
Powiększenie przez Putina stanów osobowych armii do 1,5 miliona żołnierzy to jeden z sygnałów, że Rosja zamierza zbroić się na potęgę, a aby tego dokonać, musi skądś wziąć poborowych. Tych zaś w każdej ilości na razie wciąga ukraiński front, gdzie żołnierze padają jak muchy.
Rosyjscy marynarze nie walczą już na morzu
I aby jakoś sobie poradzić z brakami osobowymi, rosyjskie dowództwo stara się rzucać do walki każdego, kto tylko umie nosić broń i ma na plecach mundur. Na ślad takiej właśnie jednostki, mającej składać się z nie z piechurów, a z marynarzy, natrafili obserwatorzy rosyjskich kanałów w komunikatorze Telegram. W jednej z grup zaczęto bowiem poszukiwać Sosedowa Olega Igorewicza, który zaginął w lipcu 2024 r. podczas walk w obwodzie charkowskim, a wcześniej wchodzić miał w skład jednostki wojskowej nr 20506. Specjalistom wystarczyła chwila, by ustalić, iż jednostka o tym numerze to nic innego, jak załoga jedynego rosyjskiego lotniskowca – Admirała Kuzniecowa.
Dalsze poszukiwania doprowadziły do namierzenia jednostki o nazwie „Frygat”, w której skład mają wchodzić głównie marynarze. Jest to batalion zmechanizowany, a widziano go na odcinkach frontu na kierunku Charkowa i Pokrowska.
Rosjanom brakuje piechurów?
Skąd w takim razie marynarze z lotniskowca wzięli się na ukraińskich stepach? Jest to o tyle zastanawiające, że załogę Admirała Kuzniecowa zwolniono ze służby jeszcze w 2017 roku, kiedy ten wielki rosyjski statek zawinął do suchego doku, by do dziś spędzać tam czas na niekończących się naprawach. Gdy żegnano się z jego marynarzami, wówczas było ich 1900, a jak zwracają uwagę ukraińskie media branżowe, nie jest wykluczone, że Rosja postanowiła znów obsadzić okręt marynarzami.
„Jednocześnie nie wyklucza to możliwości, że Rosjanie rzeczywiście mogliby utworzyć jednostkę wojskową 20506, na bazie której faktycznie następuje stopniowe odzyskiwanie załogi Admirała Kuzniecowa” – informuje portal Defence Express.
Rosjanom brakuje piechurów?
Skąd w takim razie marynarze z lotniskowca wzięli się na ukraińskich stepach? Jest to o tyle zastanawiające, że załogę Admirała Kuzniecowa zwolniono ze służby jeszcze w 2017 roku, kiedy ten wielki rosyjski statek zawinął do suchego doku, by do dziś spędzać tam czas na niekończących się naprawach. Gdy żegnano się z jego marynarzami, wówczas było ich 1900, a jak zwracają uwagę ukraińskie media branżowe, nie jest wykluczone, że Rosja postanowiła znów obsadzić okręt marynarzami.
„Jednocześnie nie wyklucza to możliwości, że Rosjanie rzeczywiście mogliby utworzyć jednostkę wojskową 20506, na bazie której faktycznie następuje stopniowe odzyskiwanie załogi Admirała Kuzniecowa” – informuje portal Defence Express.
Z uwagi jednak na fakt, że okręt nadal jest w remoncie, marynarze mogli otrzymać propozycję nie do odrzucenia, aby wziąć udział w operacji lądowej. I część z nich, mając do wyboru skromniejszy żołd marynarza w porcie, albo sutą pensję żołnierza na froncie, wyraziła zgodę na zmianę.
„Marynarze z „Kuzniecowa” mogą teraz naprawdę walczyć z naszymi żołnierzami na polu bitwy, liczebność załogi tego statku powinna wystarczyć nawet na kilka batalionów” – informuje strona ukraińska.
Pechowy Admirał Kuzniecow
Admirał Kuzniecow, wielki rosyjski lotniskowiec, gdy powstawał pod koniec ZSRR, nie miał sobie równych. Był największym tego typu okrętem w Europie. Do służby wszedł w 1991 roku, a początkowo pływał po Morzu Czarnym, by ostatecznie wejść w skład Floty Północnej. W 1995 roku stanowił trzon rosyjskich sił, które wpłynęły na Morze Śródziemne, by zamanifestować rosyjską obecność na tym akwenie. Następnie, po licznych awariach, remontach i pożarach, trafił do naprawy, a potem powrócił na Morze Śródziemne, gdzie w 2016 roku przeszedł swój chrzest bojowy w trakcie wojny w Syrii. Rok później ponownie trafił do remontu, który nie zakończył się do dziś.
Jednostka ta stała się obiektem żartów zachodnich wojskowych, szczególnie gdy w 2017 roku przepływał u wybrzeży Wielkiej Brytanii i z daleka było go widać, gdyż kopcił niczym okręty z czasów I wojny światowej.