Stany Zjednoczone chcą „pieriedyszki” w relacjach z Rosją
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla komentując wizytę Wiktorii Nuland, amerykańskiej wiceminister spraw zagranicznych w Moskwie powiedział, że „udało się osiągnąć porozumienia” w sprawie kontaktów na najwyższym szczeblu. Może to oznaczać, tak przynajmniej uważa się w Moskwie, iż w nieodległej perspektywie, raczej kilku tygodni niźli miesięcy dojdzie do kolejnego spotkania na szczycie Biden – Putin.
Wiktoria Nuland spotkała się w stolicy Rosji z wiceministrem spraw zagranicznych Riabkowem, wiceministrem obrony Aleksandrem Fominem oraz rozmawiała z doradcą Putina ds. polityki zagranicznej Jurijem Uszakowem i Dmitrijem Kozakiem, nadzorującym m.in. politykę wobec Ukrainy. Fomin w rosyjskim ministerstwie obrony odpowiada za kwestie związane z wojskową współpracą międzynarodową, w tym przygotowanie umów w tym zakresie a Riabkow jest głównym negocjatorem w rozmowach rozbrojeniowych jakich dwie rundy miały już miejsce w Genewie. Na tej podstawie można przypuszczać, że obok kwestii kolejnego szczytu Biden – Putin i ostatnich amerykańsko – rosyjskich kontrowersji związanych z liczebnością rosyjskiego personelu dyplomatycznego w Stanach Zjednoczonych Nuland rozmawiała w Moskwie o kwestiach negocjacji rozbrojeniowych i równowagi strategicznej a także o Ukrainie.
Nawiasem mówiąc to nie jedyne rosyjsko-amerykańskie spotkanie na wysokim szczeblu, które miało miejsce w ostatnich dniach. W Waszyngtonie Wendy Sherman, z-ca Sekretarza Stanu spotkała się z wicepremierem w rządzie Miszustina Aleksiejem Owerczukiem, który odpowiada m.in. za współpracę z państwami wywodzącymi się z ZSRR. Obie strony uznały rozmowy za „owocne”, choć niewiele więcej wiadomo na ich temat niźli podano w oficjalnych doniesieniach, w których mówi się o polityce klimatycznej, zaopatrzeniu Europy w energię i klimacie inwestycyjnym.
Wracając do wizyty Wiktorii Nuland to rosyjscy komentatorzy podkreślają, że nie przyniosła ona przełomu, ani nawet żadnych konkretnych ustaleń, bo nikt tego rodzaju wyników nie oczekiwał. Pozycje stron w wielu kwestiach są na tyle odległe, iż byłoby naiwnością spodziewać się ekspresowego uzgodnienia stanowisk, tym bardziej, że podlegający presji ze strony Kongresu Joe Biden zwłaszcza w obliczu słabnącej popularności nie może sobie pozwolić na to aby uprawiać politykę, która może zostać odczytana jako „zbyt miękka”. Nie efekty wizyty Nuland, w tej interpretacji są istotne, ale sam fakt jej przyjazdu w opinii rosyjskich komentatorów ma znaczenie, przede wszystkim z tego względu, że wskazuje na dość oczywiste intencje Waszyngtonu. Jak Rosjanie je odczytują?
Fiodor Łukiano napisał na łamach oficjalnej „Rossijskiej Gaziety” jeszcze przed przyjazdem Nuland do Moskwy, że „upór, z jakim zastępczyni Sekretarza Stanu zabiegała o przyjazd do Moskwy, wiąże się prawdopodobnie z chęcią poznania przez administrację Bidena, jakie są realne perspektywy pogorszenia stosunków rosyjsko-ukraińskich.” W jego opinii administracji Bidena niepotrzebne jest zaostrzenie na granicy Rosji i Ukrainy i dlatego wysiłki dyplomatyczne Waszyngtonu koncentrują się obecnie na stabilizowaniu sytuacji. Taka polityka, w opinii Łukianowa, jest pochodną amerykańskich priorytetów geostrategicznych. Na ich czele jest rywalizacja z Chinami oraz zaostrzające się w ostatnim czasie napięcie wokół Tajwanu. Wszystko co odciąga uwagę, ale również zasoby, Ameryki od tej kwestii postrzegane jest w Waszyngtonie w kategoriach marnotrawstwa sił i środków. Nie oznacza to oczywiście, że w Stanach Zjednoczonych zapomniano o Rosji. Nadal jest ona, szczególnie w Pentagonie, postrzegana w kategoriach zagrożenia militarnego, jednak w kręgach politycznych Moskwę, taką tezę stawia Łukianow, „coraz częściej postrzega się przez pryzmat konfrontacji amerykańsko-chińskiej. W tym w kategoriach czynnika który może odwrócić uwagę Waszyngtonu od głównego kierunku konfrontacji”. Właśnie z tego powodu, jak uważa rosyjski ekspert, administracja Bidena zainteresowana jest stabilizowaniem sytuacji wokół Donbasu i zabieganiem o to aby perspektywa ewentualnej eskalacji oddalała się. „Zaryzykowałbym nawet sugerowanie – Łukianow formułuje kolejną tezę, – że Waszyngton ze swojej strony jest gotów wpłynąć na Kijów” po to aby stabilizować sytuację, tym bardziej, że wewnętrzna dynamika polityczna na Ukrainie, również jeśli chodzi o sytuację w obozie władzy może niepokoić Amerykanów.
Podobnie politykę Stanów Zjednoczonych odczytuje Timofiej Bardaczow, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego. W jego opini) z powodu koncentracji na problemach Tajwanu i Azji Płd.-Wschodniej Waszyngton zabiega o „chwilę pieriedyszki” na Ukrainie. Jest on zdania, że patrząc na amerykańsko – rosyjskie relacje w dłuższej perspektywie, tj. co najmniej od 2014 roku, można powiedzieć, że znaczenie międzynarodowe Ameryki spadło a Rosji wzrosło. Szczególnie widać to w przypadku Ukrainy, która zdaniem rosyjskiego eksperta nie może rozwijać się w oderwaniu i w konfrontacji z Rosją a próba zbudowania przez kolektywny Zachód sprawnego organizmu państwowego na Ukrainie, swego rodzaju „anty – Rosji” zakończyła się ewidentną klęską. „Tej wiosny działania Rosji pokazały, że militarne rozwiązanie kwestii ukraińskiej jest dla niej scenariuszem dramatycznym, ale nie fatalnym. – argumentuje Bardaczow – (…)Teraz na Zachodzie dostrzega się możliwość całkowitej utraty tego atutu jakim jest Ukraina w relacjach z Moskwą. Dlatego chcą wytchnienia i oczekują, że strona rosyjska sama powierzy Stanom Zjednoczonym korygowanie polityki rządzących w Kijowie.” Rosyjski ekspert jest zdania, że Nuland przybyła do Moskwy złożyć Rosji konkretna propozycję – Waszyngton wpłynie na Kijów, aby ten zgodził się na specjalny status Donbasu, co jest główną barierą w realizacji Porozumień Mińskich, a Rosja deeskalować będzie sytuację na granicy. Bardaczow sarkastycznie zauważa, że jest to w gruncie rzeczy deal polegający na tym, że Rosja pozbędzie się części możliwości oddziaływania na Kijów, za co, w zamian otrzyma wzmocnienie pozycji Stanów Zjednoczonych na Ukrainie. Jednak, Moskwa nie mając złudzeń co do rzeczywistych zamierzeń Waszyngtonu w kwestii Ukrainy, może być, w opinii Bardaczowa zainteresowana formułą kompromisową. Dlaczego? Przede wszystkim z powodu czasu, którego w obliczu tego co się dzieje w świecie Moskwa może nie mieć zbyt dużo. Rosja, wychodząc z przesłanek geostrategicznych nie zrezygnuje z dominacji w tej części Europy, ale nie może pozwolić sobie aby „kwestia Ukrainy” przez długie jeszcze lata pozostała nierozwiązaną. W tym sensie, jak można przypuszczać, kompromis w sprawie przyszłości sąsiedniego państwa, nawet jeśli nie gwarantuje Moskwie, iż jej interesy zostaną w 100 % uwzględnione może okazać się godzien uwagi.
Po spotkaniu z Wiktorią Nuland na temat prowadzonych rozmów wypowiedział się też Dmitrij Kozak. W jego opinii z-ca Sekretarza Stanu miała przyjąć rosyjską optykę w myśl której jedynie Porozumienia Mińskie dają gwarancję na uspokojenie w Donbasie, a region ten winien uzyskać „odrębną pozycję ustrojową” w ramach państwa ukraińskiego. Kozak miał również powiedzieć, że stanowisko Wiktorii Nuland w kwestii uregulowania statusu Donbasu jest w gruncie rzeczy konsekwencją uzgodnień, które zapadły na szczycie Biden – Putin w Genewie. Tam amerykański prezydent miał zgodzić się z twierdzeniami swojego rozmówcy, iż jedynie specjalny status Donbasu daje możliwość przezwyciężenia impasu w których znalazły się rozmowy.
Zdaniem rosyjskich ekspertów wypowiadających się w tej sprawie nawet jeśli Nuland rzeczywiście przyjęła optykę rosyjską w kwestii specjalnego statusu Donbasu, to jeszcze z tego nie wynika, że problem wojny na wschodzie Ukrainy bliski jest rozwiązaniu. Po pierwsze Kijów raczej z pewnością nie będzie chciał się na to zgodzić, po drugie amerykańska dyplomacja może zrewidować swe stanowisko. Niezależnie jednak od tego jak potoczą się wydarzenia wydaje się, iż Moskwa jest zdania, że jej pozycja się poprawia a stanowisko kolektywnego Zachodu w kwestii Ukrainy ulega zmiękczeniu. Trzeba tylko poczekać kiedy nadejdzie optymalny moment i problem ulegnie rozwiązaniu po myśli Rosji.
Źródło: https://wpolityce.pl