Tysiące Rosjan protestowało przeciw agresji Putina. Pieskow: Nie mają do tego prawa
W wielu miastach Rosji odbyły się wczoraj społeczne protesty przeciwko inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Zatrzymano wielu manifestującyhc. Dziś Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, stwierdził, że protestujący „nie mają prawa organizować akcji protestacyjnych w celu wyrażenia swojego punktu widzenia bez uprzedniego uzyskania pozwolenia”.
Rosjanie sprzeciwiający się inwazji na Ukrainę „nie mają prawa organizować akcji protestacyjnych w celu wyrażenia swojego punktu widzenia” bez uprzedniego uzyskania pozwolenia – oświadczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podczas telekonferencji z zagranicznymi dziennikarzami.
Zgodnie z rosyjskim prawem duże demonstracje wymagają złożenia wniosku o zezwolenie nie później niż 10 dni przed wydarzeniem (nie wcześniej niż 15 dni przed). Na tych, którzy protestują bez pozwolenia, mogą zostać nałożone wysokie grzywny, a w niektórych przypadkach nawet kary więzienia.
Pojedyncze osoby mogą wychodzić na tzw. jednoosobowe pikiety, ale zdarza się, że również są zatrzymywani.
Policja w 48 miastach Rosji zatrzymała w czwartek ponad tysiąc osób na akcjach protestu przeciwko wojnie z Ukrainą.
– Możliwe są jednoosobowe pikiety, ale takie, powiedziałbym, niemasowe. Wydarzenia z udziałem określonej liczby osób nie są po prostu zezwolone przez prawo. I dlatego podjęto wobec tych osób pewne środki
– zaznaczył Pieskow.
Rzecznik przyznał, że są Rosjanie, którzy sprzeciwiają się temu, co Kreml określa jako „specjalną operację” i że rząd musi „lepiej wyjaśnić (swoje motywy) tym obywatelom”.
Zasugerował też, że więcej Rosjan opowiada się za inwazją niż przeciwko niej.
– Prezydent wysłuchuje opinii wszystkich i rozumie proporcje tych, którzy mają inny punkt widzenia i tych, którzy popierają niezbędne operacje tego typu
– powiedział Pieskow.
Ponad połowa z zatrzymanych protestowała w Moskwie, gdzie policja przez głośniki wzywała ich do rozejścia się. W Petersburgu zatrzymano około 240 osób. Po kilkadziesiąt osób zatrzymano w Krasnodarze na południu Rosji, Jekaterynburgu na Uralu i w Saratowie. Protesty odbyły się też m.in. w miastach Syberii, a także w Kaliningradzie i Murmańsku.
Prokuratura i MSW zagroziły odpowiedzialnością, w tym karną, uczestnikom akcji antywojennych, nazywając je „odbywającymi się bez zezwolenia”.