Ukraińcy przyznają, że mają systemowe problemy. Widmowe brygady nie trzymają frontu

Kiedy Ukraińcy mówią o tym, dlaczego nie są w stanie zatrzymać Rosjan, zawsze na pierwszym miejscu stawiają brak ludzi. Przyznają jednak, że mają też poważne systemowe problemy w kierowaniu wojskiem. Ułatwia to Rosjanom posuwanie się naprzód, co jest nieubłagane, choć znów w miarowym powolnym tempie.

Ukraińcy stracili między innymi ważną miejscowość Wodziane na południu, w rejonie Wuhłedaru. Także Ukraińsk dalej na północ, przez co najpewniej wycofują się ze znacznego obszaru zagrożonego okrążeniem. Rosjanie odbijają też teren w obwodzie kurskim, a ukraińskie kontrataki mające temu przeciwdziałać mają w porównaniu do ich osiągnięć umiarkowaną skuteczność.

Front nigdzie się na wali jak w sierpniu w rejonie Pokrowska, ale jest ewidentne, że Rosjanie utrzymują inicjatywę i przewagę, a operacja w obwodzie kurskim tego nie zmieniła. Kolejny tydzień spada jednak intensywność ich ataków.

Pod Kurskiem sytuacja się odwraca

Rosyjskie kontruderzenia skupiają się na zachodnim krańcu terenu zajętego przez Ukraińców w Rosji. Rejon na południe od miasta Koroniewo. Pierwsze uderzenie miało miejsce jeszcze 12 września i miało zaskoczyć oraz przytłoczyć ukraińskie pododdziały broniące tego odcinka. Rosjanie zaatakowali najlepszym co mieli w tym rejonie walk, czyli siłami wojsk powietrznodesantowych i piechoty morskiej. Do dzisiaj odbili znaczny odcinek terenu ciągnący się aż do granicy około 20 kilometrów na południe od miejsca pierwszego uderzenia. Doprowadzili tym samym do odblokowania znacznego terenu pomiędzy rzeką Sejm a granicą, który Ukraińcy starali się od sierpnia izolować poprzez niszczenie mostów.

Ukraińskie wojsko stara się to uderzenie Rosjan skontrować, atakując w nowym miejscu przez granicę w kierunku miasta Głuszkowo i wspomnianej rzeki Sejm, stwarzając zagrożenie dla rosyjskich sił atakujących w drugą stronę. Mają w tym pewne sukcesy, ale znacznie mniejsze i wolniejsze niż Rosjanie. Ci ewidentnie mieli lepiej przygotowaną obronę. Gdzie indziej w obwodzie kurskim też dochodzi do ataków i kontrataków, ale na mniejszą skalę i bez istotnych zmian w kontroli terenu. Choć Ukraińcy miejscami zaangażowali nowe i wartościowe siły w postaci jakiegoś pododdziału 21 Brygady Zmechanizowanej uzbrojonej w szwedzkie czołgi Strv 122 (zmodyfikowany Leopard 2A6, jeden stracono) i bojowe wozy piechoty CV90 (dwa uszkodzone, być może jeden stracony). Pomimo tego front wyraźnie się ustabilizował i skończyły się dynamiczne rajdy.

Bez katastrofy, ale ciągłe cofanie się

Priorytetowym odcinkiem z największymi zaangażowanymi siłami obu stron pozostaje niezmiennie Donbas. To tam, na odcinku w rejonie Porkowska i Wuhłedaru, Ukraińcy raportują około połowy wszystkich rosyjskich ataków. Nie ma już tak szybkich postępów jak w sierpniu, kiedy front się Ukraińcom rozsypywał. Skierowane na pomoc posiłki ustabilizowały sytuację i wróciła ona do standardowego powolnego, ale metodycznego posuwania się Rosjan naprzód. W najlepszym wypadku kilka kilometrów tygodniowo na niektórych kierunkach. Nie udało im się jednak istotnie posunąć w kierunku strategicznego Pokrowska, za wyjątkiem prawdopodobnego wzięcia większości miasteczka Grodiwka w ostatnich dniach. Mogło to być dość dogodne miejsce do obrony dla Ukraińców ze względu na płynącą tam rzeczkę Żurawka, ale najwyraźniej nie pomogła.

Największe sukcesy Rosjanie mają kilkanaście kilometrów dalej na południe w rejonie wsi Ukraińsk. Opanowali ją w ostatnich dniach po prawie dwóch tygodniach bojów. Dzięki temu zmusili Ukraińców do oddania znacznego obszaru na wschód, gdzie miejscami front nie przesunął się od 2022 roku. Ze względu na ryzyko zamknięcia w kotle i bardzo utrudnione zaopatrywanie wysuniętych pozycji ukraińskie wojsko musiało się jednak cofnąć. Podobny scenariusz rozgrywa się w wielu innych miejscach w tym rejonie. Rosjanie identyfikują najsłabsze punkty obrony, skupiają się na nic, a po zdobyciu wywierają presję na boki, na flanki mocniej bronionych ukraińskich pozycji. I często zmuszają Ukraińców do ich opuszczenia.

Tego rodzaju scenariusz rysuje się 40 kilometrów na południe od Ukraińska, wokół Wuhłedaru twardo i skutecznie bronionego od 2022 roku. Rosjanie uderzają po jego bokach, ze sporymi sukcesami w rejonie położonego 5 kilometrów na północ Wodziane. Zajęli je już  tydzień temu i posuwają się dalej na północny zachód, za plecy obrońców samego Wuhłedaru. Próbują też po drugiej stronie miasta w rejonie wsi Preczistiwka, którą zajęli w silnym uderzeniu na początku września. Tutaj nie mają jednak wyraźnych dalszych sukcesów. Ogólnie intensywność walk w rejonie Wuhłedaru i odcinka frontu ciągnącego się mniej więcej do wspomnianego Ukraińska wyraźnie wzrosła w ostatnich tygodniach. W połowie miesiąca liczba raportowanych uderzeń Rosjan przekroczyła nawet tą z dotychczas priorytetowego kierunku pokrowskiego.

Spadła za to intensywność walk w rejonie Torecka i Czasiw Jaru na północnej części frontu w Donbasie. Rosjanie mają drobne postępy, ale sytuacja wydaje się być względnie ustabilizowana. Na przykład na początku września Ukraińcy raportowali około 60 ataków w tygodniu w rejonie tego drugiego miasta, po czym w połowie miesiąca już tylko 20. W rejonie Torecka analogicznie z poziomu 100 do 60. Ogólnie na całym froncie zaszedł podobny proces i średnia liczba dziennych ataków spadła o 21 procent. Za wyjątkiem odcinka Ukraińsk-Wuhłedar, gdzie utrzymała się prawie niezmieniona. Wszystkie te dane pochodzą z profilu „Oko Horusa” na Telegramie, podliczającego metodycznie tego rodzaju statystyki.

Spadek liczby ataków nie oznacza jednak całkowitego zastygnięcia frontu. Rosjanie mają też w ostatnich dwóch tygodniach zauważalne sukcesy na północy w rejonie Swatowe-Kupiańsk. Zajęli między innymi część twardo bronionej od ponad roku wsi Sinkiwka, rozszerzają swoje włamanie w rejonie położonej dalej na południe wsi Piszczane, oraz zajęli leżącą jeszcze dalej na południe Makijiwkę i znaczny obszar pól w drodze do pobliskiej wsi Newskie. Są to największe postępy na tym odcinku frontu od miesięcy.

Sowietyzacja ukraińskiej armii

Z jednej strony spadek liczby rosyjskich ataków może wskazywać na wyczerpanie już prawie rokiem działań ofensywnych. Utrzymanie silnej presji na priorytetowych odcinkach może zmuszać do przesunięcia sił z tych mniej istotnych. Na razie nie jest to jeszcze nic pewnego, ponieważ spadek intensywności ataków to dane z zaledwie dwóch tygodni. Nie ulega przy tym wątpliwości, że Ukraińcy mają równie krótką kołdrę, jeśli nie krótszą, przez co i tak Rosjanie mają swoje postępy. Ze strony ukraińskiej pojawiły się w ostatnim tygodniu dwa wymowne teksty na ten temat. Jeden na portalu „Kyiv Independent”, a drugi na profilu Tatarigami_UA na X (autor przedstawia się jako były oficer wojska ukraińskiego i od początku wojny pisze w sposób to potwierdzający).

Artykuł opisuje sytuację w rejonie Pokrowska i przytacza rozmowy z walczącymi tam żołnierzami. Oczywiście jako podstawowy problem podnoszą przewagę ilościową Rosjan. Mają więcej ludzi, więcej amunicji i więcej sprzętu. – Ich taktyka nigdy się nie zmienia. Atakują masą. My odpowiadamy jakością – mówi jeden z żołnierzy. – Możemy ich tak odpierać przez jakiś czas, ale potem kończy nam się amunicja. Kiedy oni są ciągle zaopatrywani, my nie, bo wszystkie drogi są pod ostrzałem. W końcu musimy porzucić nasze pozycje – opisuje. Ze względu na wyczerpanie walką, brak uzupełnień oraz odpoczynku, morale ma być na najgorszym poziomie od początku wojny. – Nie mamy dość sił, aby wykonywać stawiane nam rozkazy – mówi inny. Trzeci oficer z 68 Brygady Jegrów mówi o innym poważnym problemie, czyli braku koordynacji pomiędzy licznymi pododdziałami z różnych brygad rzuconymi do łatania tego odcinka frontu. – Jedna z brygad, która wałczyła obok nas latem, regularnie nie informowała nas o utraconych pozycjach, przez co zostawiali nasze stanowiska odsłonięte z boku, a my o tym nie wiedzieliśmy – opisuje. – W jednym sektorze mogą walczyć elementy 3-4 różnych jednostek, pomiędzy którymi nie ma sprawnej komunikacji. Oni mają swoje radiostacje szyfrowane na swój sposób, my inne – mówi.

Wątek tych systemowych problemów rozwija Tatarigami_UA. Zaznacza, że to zebrane głosy młodszych oficerów, których wnioski i wątpliwości mają być ignorowane przez wyższe dowództwo. Po pierwsze ma być duży rozdźwięk pomiędzy realnym potencjałem oddziałów na froncie, a tym co o nich wie wyższe dowództwo. Jest to powiązane z drugim problemem, czyli kłamaniem w raportach i tuszowaniem problemów przez średni szczebel dowodzenia. Dowódcy batalionów i brygad pudrują rzeczywistość, bo informując o problemach ryzykują utratę stanowiska, a jeśli już to zrobią, to przysłany na ich miejsce zastępca ma za zadanie „uzdrowić” sytuację. Nawet jeśli ma dobre chęci, to nie ma specjalnie innej opcji niż bardziej dociskać podwładnych i wymagać od nich niemożliwego. I tak tworzy się zaklęty krąg. Najwyższe dowództwo oczekuje niemożliwego, nie rozumie albo nie chce rozumieć sytuacji oddziałów na froncie. Przydziela im więc zadania zdecydowanie ponad siły, co kończy się sukcesami Rosjan, bo na przykład dysponujący 40 procentami stanu batalion realistycznie nie jest w stanie utrzymać przydzielonego mu odcinka obrony. Skutkuje to wyższym poziomem strat, niż gdyby obrona była prowadzona odpowiednimi siłami.

Frontowcy narzekają też na jakość oraz tempo otrzymywanych uzupełnień. Nowa fala mobilizacji zarządzona późną wiosną ciągle nie dała istotnego wytchnienia. Nowych ludzi jest mało i zazwyczaj są za słabo wyszkoleni. Poszczególne brygady muszą więc organizować własne kursy szkoleniowe, aby przygotowywać rekrutów na realia frontu. Zużywa to ich i tak szczupłe zasoby. Tatarigami_UA wskazuje na brak systemowego poprawiania jakości szkoleń na zapleczu, na przykład w postaci wykorzystywania doświadczeń rannych czy okaleczonych weteranów. Jako ostatni problem wskazuje brak realnej odpowiedzialności wyższych rangą oficerów. Mają nie być obiektywnie rozliczani za efekty swoich decyzji. Nawet jeśli już stracą stanowisko za poważne błędy, to zazwyczaj są przesuwani na inne, mniej eksponowane. Nie ponoszą realnej kary i nie są zastępowani przez bardziej wartościowych ludzi z niższych stopni. Przekłada się to na wcześniej wymienione problemy. Młodsi oficerowie nazywają to sowietyzacją struktury dowodzenia.

Rosjanie zmagają się z podobnymi problemami, ale mają więcej ludzi i broni, aby mitygować efekty kiepskiej jakości dowodzenia czy uzupełnień. Ukraińcy muszą rozsądniej gospodarować szczuplejszymi zasobami, aby mieć szanse na zwycięstwo. To główne przesłanie Ukraińca, bo nadziei na dorównanie Rosjanom ilością nie ma.

Gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com