USA kontra Chiny: Bój nie tylko o elektryki
Szykuje się amerykańsko-chińska wojna handlowa. Jeśli zgodnie z zapowiedziami medialnymi USA ogłoszą w tym tygodniu 100-proc. cła na importowane chińskie auta elektryczne i podniosą stawki na półprzewodniki, panele słoneczne a także inne towary. Chiny niemal na pewno wprowadzą środki odwetowe. A w tle jest zacięta walka przed wyborami prezydenckimi w USA.
Niemal wszystkie amerykańskie media zapowiadają, że Administracja Joe Bidena przygotowała już pakiet celny, który obejmie wiele towarów i produktów chińskich zwłaszcza z zakresu nowych – czystych technologii z samochodami elektrycznymi na czele. I zostanie ogłoszony w najbliższych dniach.
Z jednej strony amerykański przemysł samochody nie jest w stanie konkurować z chińskimi potentatami, gdy chodzi o ceny, a obecnie cła wynoszą „tylko” 25 proc. Szefowie firm z USA apelowali nawet o zakaz „wjazdu do USA dla chińskich elektryków”. Podniesienie ceł na samochody jest spodziewane od końca lutego, kiedy to Joe Biden ogłosił, że „polityka Chin może spowodować zalanie rynku pojazdami elektrycznymi, stwarzając zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. Wówczas też Departament Handlu wszczął postępowanie, by sprawdzić, czy systemy operacyjne w chińskich elektrykach mogą gromadzić i przesyłać poufne informacje poprzez oprogramowanie, które „może śledzić, gdzie Amerykanie jeździli i ładowali swoje pojazdy, a nawet jakiej muzyki lub podcastów słuchali w drodze”.
Wprowadzenie stawek celnych stanowiących równowartość samochodu spowoduje – co oczywiste – że import przestanie się opłacać. Ale chodzi nie tylko samochody, ale także m.in. o półprzewodniki, akumulatory i panele słoneczne, w produkcji których Chiny są światowym liderem.
The New York Times pisząc o sprawie, informuje, że w kwietniu prezydent Biden brał pod uwagę również „podniesienie ceł na importowane produkty stalowe i aluminiowe z Chin”, uznając, iż ich cena jest sztucznie zaniżana w jednym celu – by chińscy dostawcy mogli zdobyć udziały w światowym rynku, a przez to wyprzeć amerykańską konkurencję.
Nieoficjalne (ale według mediów potwierdzone) informacje o planie wprowadzenia dodatkowych ceł przez władze USA pojawiają się zaledwie w kilka dni po ujawnieniu obietnic, jakie Donald Trump składał amerykańskiemu biznesowi na spotkaniu z szefami kilku kluczowych koncernów z różnych branż. Kontrkandydat Joe Bidena w jesiennych wyborach miał zapowiedzieć wówczas, że m.in. ochroni amerykański rynek samochodowy przed tanim chińskim importem a także, że złagodzi ograniczenia z zakresie sprzedaży tradycyjnych samochodów, które w ramach realizacji polityki ochrony klimatu wprowadził Joe Biden. Zapowiedź zakazu rejestracji nowych samochodów spalinowych w połowie przyszłej dekady nie cieszy się popularnością wśród Amerykanów, zwłaszcza tych pokonujących na co dzień duże odległości.
NYT napisał wręcz, że obecny prezydent „chce zwiększyć presję na Chiny i zademonstrować swoją chęć ochrony amerykańskiej produkcji przed starciem z Trumpem w wyborach”.
Media przypominają, że przemysł samochodowy wytwarza 3% amerykańskiego PKB i dają zatrudnienie milionom ludzi, a jednocześnie musi ponosić olbrzymie koszty związane z przejściem na elektromobilność.
Tymczasem tani chiński elektryk kosztuje zaledwie 12 tys. dolarów, podczas gdy rodzima amerykańska produkcja jest nawet trzy razy droższa.
Przypomnijmy, z ponad miesiąc temu w Pekinie była sekretarz skarbu Janet Yellen i wzywała Chiny do ograniczenia nadprodukcji, zmiany polityki wobec przemysłu i gospodarki.
Odpowiedź na pewno będzie
Jednocześnie cytowani przez media eksperci wskazują, że Chiny mogą z jednej strony podjąć środki odwetowe, a z drugiej zwyczajnie próbować omijać sankcje – jak w latach 80. ubiegłego wieku robiły to samochodowe firmy japońskie, i słać do USA auta z nowobudowanych fabryk w Meksyku czy Europie. Nie jest tajemnicą, że chińskie pojazdy elektryczne mają być produkowane na Węgrzech, w Hiszpanii a także w Polsce.
Być może wprowadzenie przez amerykańskie władze ceł na elektryki z Chin przyśpieszy działania Unii Europejskiej w tym zakresie. Komisja Europejska prowadzi własne postępowania antydumpingowe i oskarża Chiny o dotowanie produkcji samochodów elektrycznych. Z kolei władze w Pekinie bronią swojego przemysłu, twierdząc, że to nie dotacje ale postęp technologiczny i innowacje powodują, że chińskie samochody są tanie. Władze unijne sprawdzają także, czy chińscy producenci paneli słonecznych nie korzystają z pomocy Państwa i przez to mogą oferować w przetargach na terenie Europy wyjątkowo korzystne oferty.
Agnieszka Łakoma