Wydarzenia w Sri Lance ważną nauczką dla Unii Europejskiej. Gdy ideologia przesłania realną ocenę sytuacji

Sri Lanka / autor: PAP/EPA

Kilka dni temu świat obiegły zdjęcia z Colombo, pokazujące zdesperowany tłum, zdobywający szturmem pałac prezydenta Gotabayi Rajapaksy, który w ostatniej chwili zdołał uciec samolotem na Malediwy. Wściekłość ludzi miała swoje uzasadnienie. Sri Lanka pogrążona jest w chaosie, inflacja przekroczyła 54 proc., na stacjach benzynowych nie ma paliwa, elektryczność włączana jest sporadycznie, w sklepach brakuje żywności, a w aptekach leków. Rząd ogłosił bankructwo, oświadczając, że nie jest w stanie spłacić zadłużenia wynoszącego ponad 50 miliardów dolarów.

Ekologiczny eksperyment

Światowe media, opisując wydarzenia w Sri Lance, omijają lub pobieżnie omawiają jedną z głównych przyczyn obecnego kryzysu. Chodzi o decyzję prezydenta Rajapaksy, który w 2019 roku ogłosił, że w ciągu dziesięciu lat uczyni swój kraj jednym z globalnych liderów ekologicznego rolnictwa. Słowa dotrzymał: w kwietniu zeszłego roku zakazał sprowadzania zza granicy i używania nawozów sztucznych.

Rezultat eksperymentu okazał się dramatyczny. Jego skutki już cztery miesiące temu dla „Foreign Policy” opisali analitycy Ted Nordhaus i Saloni Shah z Breakthrough Institute – kalifornijskiego ośrodka badań nad środowiskiem naturalnym. W swym tekście stwierdzali:

Wbrew twierdzeniom, że metody ekologiczne mogą dawać porównywalne plony z rolnictwem konwencjonalnym, krajowa produkcja ryżu spadła o 20 proc. w ciągu pierwszych sześciu miesięcy. Sri Lanka, od dawna samowystarczalna pod względem produkcji ryżu, została zmuszona do importu ryżu o wartości 450 milionów dolarów, mimo że krajowe ceny tego podstawowego składnika narodowej diety wzrosły o około 50 proc. Zakaz zniszczył także krajowe uprawy herbaty, główny towar eksportowy i źródło wymiany zagranicznej. (…)

Straty ekonomiczne spowodowane spadkiem produkcji herbaty szacuje się na 425 milionów dolarów. Jeszcze większe są koszty ludzkie. Przed wybuchem pandemii kraj z dumą osiągnął status wyższego średniego dochodu. Dziś pół miliona ludzi ponownie pogrążyło się w ubóstwie. Gwałtowna inflacja i szybko słabnąca waluta zmusiły Sri Lankę do ograniczenia zakupów żywności i paliw w miarę wzrostu cen.

Prymat ideologii nad rzeczywistością

Mimo że Sri Lanka leży daleko od nas, a jej gospodarka różni się od europejskiej, to jednak doświadczenie tego kraju może stanowić ważną lekcję dla państw naszego kontynentu.

Cel ekologiczny, jakim jest ograniczenie używania nawozów sztucznych i produkcja zdrowej żywności, jest sam w sobie szczytny i godzien pochwały. Problem zaczyna się, gdy jest wcielany w życie bez uwzględniania realiów gospodarczych i społecznych. Dzieje się tak wówczas, gdy rzeczywistość okazuje się nieistotna w zestawieniu z założeniami ideologicznymi.

Być może plan stworzenia ekologicznego rolnictwa w Sri Lance jest możliwy do przeprowadzenia, ale wymagałby on rozsądnej polityki, dłuższego okresu przejściowego oraz znalezienia równie skutecznych, lecz naturalnych zamienników dla nawozów sztucznych, czego na razie nie udało się jeszcze osiągnąć. Zamiast tego wyznaczono ambitny cel nieliczący się z realiami. Na dodatek rewolucyjne zmiany rozpoczęto w okresie kryzysu gospodarczego spowodowanego pandemią. Musiało to doprowadzić do katastrofy.

Nauczka dla Europy

W tym kontekście nasuwa się porównanie z Nowym Zielonym Ładem, który w kształcie forsowanym przez Komisję Europejską niewątpliwie przyniesie mieszkańcom naszego kontynentu znaczące zubożenie. Pauperyzacja dotknie przede wszystkim obywateli mniej zamożnych krajów. O ile bogate państwa, takie jak np. Niemcy, przejdą przez kryzys lżej, ponieważ dysponują ogromnymi rezerwami, o tyle dla krajów Europy Środkowej czy Południowej, zielona transformacja energetyczna może okazać się prawdziwą katastrofą gospodarczą i społeczną.

Wydawać by się mogło, że pandemia, inflacja i wojna na Ukrainie, które już pogrążyły nasz kontynent w kryzysie, staną się powodem, by odłożyć New Green Deal na później. Frans Timmermans, odpowiedzialny w Komisji Europejskiej za program „Fit for 55”, nie zamierza jednak zwalniać tempa.

Determinacja, z jaką rząd niderlandzki wciela w życie swój radykalny „plan azotowy”, pokazuje, że cel uświęca środki, takie jak np. wybicie 30 proc. pogłowia holenderskiego bydła, strzelanie do protestujących rolników czy groźba przymusowego wywłaszczenia tych, którzy sprzeciwiają się polityce władz. Można powiedzieć, że premier Mark Rutte jest równie konsekwentny, a może nawet bardziej konsekwentny, niż prezydent Gotabaya Rajapaksa.

Dziś Unia Europejska w energetyce podąża podobną ścieżką jak Sri Lanka w rolnictwie. Porzuca sprawdzone i efektywne środki jako szkodliwe dla środowiska, a zastępuje je bardziej ekologicznymi, lecz niesprawdzonymi i niepewnymi. Robi to bez wystarczających okresów przejściowych, w których można byłoby stworzyć realną alternatywę dla porzucanego modelu. Na dodatek przeprowadza radykalne zmiany w czasach wyjątkowej dekoniunktury gospodarczej w skali całego globu.

Jeśli Frans Timmermans okaże się skuteczny w forsowaniu swych pomysłów, to nawet nie będzie miał samolotu, którym mógłby uciec.

Grzegorz Górny

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com