Zaskakujące słowa ambasadora Chin w Paryżu: „Państwa poradzieckie nie mają statusu”. Jest reakcja

Twitter/LCI

– Państwa poradzieckie nie mają określonego statusu, ponieważ nie ma żadnych umów międzynarodowych potwierdzających ich suwerenność – powiedział Lu Shaye, ambasador Chin w Paryżu. Słowa dyplomaty potępiły kraje bałtyckie.

W piątek ambasador Chin w Paryżu został zapytany o to, czy uważa zaanektowany przez Rosję Półwysep Krymski za część Ukrainy. – To zależy… – powiedział Lu Shaye, na co zareagował dziennikarz, prosząc o jasne stanowisko w tej sprawie. – Krym był pierwotnie częścią Rosji. To Chruszczow zaoferował go Ukrainie w okresie Związku Sowieckiego – stwierdził. Francuski dziennikarze wtrącił, że na arenie międzynarodowej uznaje się, że półwysep należy do Kijowa. – Państwa poradzieckie nie mają określonego statusu, ponieważ nie ma żadnych umów międzynarodowych potwierdzających ich suwerenność – zaznaczył chiński dyplomata.

Kraje bałtyckie reagują: „niedopuszczalne”, „fałszywe”

Wypowiedzi ambasadora wywołały oburzenie we Francji. Resort spraw zagranicznych podkreślił, że spowodowały one „konsternację” i zażądał wyjaśnień, czy jest to oficjalne stanowisko Chin. – Podkreślamy naszą pełną solidarność ze wszystkimi sojusznikami i partnerami, którzy po dziesięcioleciach ucisku odzyskali długo oczekiwaną niepodległość – powiedział rzecznik francuskiego MSZ. – Aneksja Krymu przez Rosję w 2014 roku jest niezgodna z prawem międzynarodowym – dodał.

Na słowa Lu Shaye zareagowały też kraje bałtyckie. Minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkevics nazwał je „niedopuszczalnymi” i poinformował, że chargé d’affaires Chin w Rydze został wezwany, aby złożył wyjaśnienie w tej sprawie. Jak dodał, działania te skoordynowane są z Litwą i Estonią.

„Komentarze chińskiego przedstawiciela na temat niepodległych i suwerennych państw są fałszywe i stanowią błędną interpretację historii. Państwa bałtyckie na mocy prawa międzynarodowego są suwerenne od 1918 roku, ale przez 50 lat były okupowane” – zaznaczył Margus Tsahkna, szef MSZ Estonii.

„Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, dlaczego kraje bałtyckie nie ufają Chinom, by 'pośredniczyły w pokoju w Ukrainie’, oto chiński ambasador argumentujący, że Krym jest rosyjski, a granice naszych państw nie mają podstaw prawnych”- podkreślił minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis.

Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich wyjaśnił, że Lu Shuye to „jeden z najostrzejszych 'wilczych wojowników’ chińskiej dyplomacji. Wzywał m.in. do „reedukacji” Tajwańczyków po podbiciu wyspy, a francuskie domy pomocy społecznej przedstawiał jako umieralnie w COVID”. „Lu lubi skandale i mówić 'prosto z mostu’. Co najbardziej znaczące, wciąż pozostaje ambasadorem w Paryżu. Rząd Francji, wstawiając się za Litwą, Łotwą i Estonią, nawołuje do wyjaśnienia jego ostatniej wypowiedzi. Tym samym dalsze losy ambasadora Lu to papierek lakmusowy polityki Pekinu” – zaznaczył.

Chiński pomysł na koniec wojny

Przypomnijmy, pod koniec lutego Chiny przedstawiły swój plan pokojowy dla Ukrainy. Zdecydowanie sprzeciwiają się w nim jakiemukolwiek użyciu broni jądrowej oraz wzywają Rosję i Ukrainę do zawieszenia broni i rozpoczęcia dialogu. W planie mowa również o „potrzebie poszanowania suwerenności wszystkich państw, a także odrzuceniu rywalizacji i mentalności zimnowojennej”. Chiny uważają również, że sankcje nałożone na Rosję powinny być zniesione, co pozwoli na odbudowę łańcuchów dostaw i wesprze gospodarki krajów dotkniętych wojną. Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow przekazał w odpowiedzi, jakie warunki muszą zostać spełnione przez Rosję, żeby chiński plan pokojowy mógł być rozważany: Rosjanie powinni przede wszystkim skapitulować lub wycofać swoje wojska z terenów Ukrainy – byłby to pierwszy krok w kierunku przywrócenia suwerenności, niepodległości i integralności terytorialnej. Z kolei szef komisji spraw zagranicznych Rady Najwyższej Ołeksandr Mereżko stwierdził, że Ukraina ma plan sprawiedliwego pokoju i nie potrzebuje innego, w tym chińskiego.

Plan przygotowany przez Pekin wywołał mieszane reakcje na Zachodzie. Emmanuel Macron pokłada duże nadzieje w Chinach, które – jego zdaniem – mogą doprowadzić do zakończenia konfliktu. Pekin jednak – choć nie robi tego oficjalnie – sympatyzuje z Rosją i jej przywódcą Władimirem Putinem.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com