„Ruscy idą i idą, a my nacieramy“. Relacja Ukraińców z frontu w obwodzie zaporoskim

Facebook/Генеральний штаб ЗСУ / General Staff of the Armed Forces of Ukraine

Ruscy idą i idą, a my nacieramy, choć jest ciężko – opowiadają żołnierze z 47. Oddzielnej Zmechanizowanej Brygady Sił Zbrojnych Ukrainy, którzy walczą w okolicach wsi Robotyne w obwodzie zaporoskim. Mundurowi opowiedzieli o swoich przeżyciach na froncie. Z ich relacji wynika, że agresorzy są w coraz gorszej sytuacji.

PAP spotkała się z nimi w bazie polowej w odległości około 30 km od linii frontu. Mieszkają w namiotach na skraju lasu. Pod drzewami ukryli samochody i amerykański wóz bojowy Bradley. Działają przeważnie w nocy. To właśnie stąd wyruszają na zadania bojowe.

Ruscy idą i idą, a my napieramy na nich, chociaż jest ciężko. Ostatnia moja walka, kilka dni temu, to 3-5 metrów odległości (od przeciwnika). Uspokoili się dopiero wtedy, jak rzuciłem trzy granaty. Straciliśmy tam jednego z mojej grupy, ale też dwóch (Rosjan) przyciągnęliśmy. Poddali się, bo nie mieli innego wyjścia”

– mówi żołnierz o pseudonimie Jeher.

Robotyne położone jest w klinie, który wojska ukraińskie wybijają w rosyjskich liniach obrony, nacierając w kierunku ważnego dla logistyki wroga węzła kolejowego w Melitopolu. Zdobycie tego miasta odcięłoby Rosjanom drogę lądową na Krym.

Żołnierze 41. brygady ze swojej leśnej bazy docierają w okolice Robotynego samochodami. Dalej muszą już iść pieszo. Jeher wyciąga telefon, żeby pokazać nagranie z ostatniego takiego marszu, gdy wracał ze swoim oddziałem z wykonanego zadania. „Przeszliśmy chyba z 10 kilometrów, nogi nam dosłownie odpadały” – relacjonuje.

Na nagraniu widać dwóch rosyjskich jeńców. „Patrzcie, jacy fajni ruscy! Pomachajcie rączką do kamery” – zachęca głos zza kadru. „Kiedy wzięliśmy ich do niewoli, byli przerażeni. Tutaj już się uśmiechają, bo przeszli z nami te 10 kilometrów i trochę nas poznali. Są zmęczeni. No i wypalili całą paczkę papierosów” – śmieje się Jeher.

Nieustanne ryzyko

Jest wieczór. Do wyjazdu na linię frontu pod Robotynem szykuje się dowódca Bradleya, 19-letni Kacz. „Uważaj na siebie bracie” – żegnają go koledzy.

„Jadę pod Robotyne. Walki toczą się tam teraz o wzgórze za wsią, które Rosjanie starają się utrzymać za wszelką cenę. Robotyne oddali szybko, a o tą górkę cały czas walczą” – wyjaśnia żołnierz.

Pojazd, którym dowodzi, wyjeżdża na zadania tylko nocą. Przewozi żołnierzy, amunicję i niszczy sprzęt przeciwnika, a w drodze powrotnej transportuje rannych. „Po naszej stronie ofiar jest bardzo mało. Wywozimy rannych, ale ich także jest niewielu. Pracujemy bardzo składnie” – zapewnia Kacz dziennikarzy.

Rosjanom brakuje amunicji

Anastazja, oficer prasowa 47. brygady wskazuje, że kierunek melitopolski jest jednym z najbardziej niebezpiecznych odcinków frontu wojny z Rosją. „Rosjanie przygotowywali się do naszej kontrofensywy od ponad roku. Przygotowali pola minowe z minami przeciwpiechotnymi i przeciwczołgowymi. Kacapy mają mnóstwo min, ale nasi żołnierze dobrze sobie z nimi radzą” – podkreśla.

Według jej relacji ukraińscy żołnierze pod Robotynem działają pod intensywnymi ostrzałami rosyjskiej artylerii, systemów rakietowych, czołgów oraz nalotami lotniczymi. „Kacapy zaczęły zrzucać na nas 500-kilogramowe kierowane bomby lotnicze KAB. Wcześniej odpalali je tylko w kierunku miast. To, że teraz używają ich bezpośrednio na froncie pokazuje, że brakuje im sprzętu i amunicji. Nasze zwycięstwo jest blisko” – zapewnia Anastazja.

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com