Wielka pomoc Polski, sukcesy i błędy Zachodu i Kijowa – ekspert z Ukrainy podsumowuje dwa lata inwazji

ELG21 - - pixabay.com

W sobotę przypada druga rocznica rozpoczęcia przez Rosję niczym niesprowokowanej, bestialskiej napaści na Ukrainę. Przez dwa lata zbrodniczych działań Putina i jego armii śmierć poniosło ponad 10 tys. cywilów, drugie tyle zostało rannych. Straty po stronie Rosji – według Kijowa – przekraczają 400 tys. żołnierzy i tysiące ton sprzętu oraz uzbrojenia. W rozmowie z portalem Niezależna.pl dr Jan Matkowski, wykładowca akademicki z Ukrainy, podsumowuje ostatnie dwa lata. Wskazuje na sukcesy i porażki zachodniej polityki względem Kijowa i na działania samych ukraińskich władz. Przypomina także o wielkiej pomocy, z którą Polska ruszyła napadniętej Ukrainie. Zdaniem naszego rozmówcy, to właśnie szybka reakcja Polski dała impuls pozostałej części Europy do zaangażowania się po stronie Ukrainy. Zaangażowania, którego

Regularna inwazja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego 2022 r. Rosyjskie wojsko przeprowadziło jednoczesne uderzenie z północy, wschodu oraz z południa. Wcześniej rosyjski zbrodniarz wojenny Władimir Putin wygłosił orędzie w państwowej telewizji, w którym ogłosił rozpoczęcie tzw. operacji specjalnej przeciwko Ukrainie, której celem – zdaniem Kremla, była ochrona rosyjskojęzycznej części mieszkańców przed „ukraińskim nazizmem i ludobójstwem”.

Zachód na pewno zrobił więcej niż się tego spodziewaliśmy przed 24 lutego 2022 r. Pamiętajmy, że Niemcy czekały przecież 72 godziny aż Kijów upadnie (co miało wynikać m.in. z danych wywiadowczych państw zachodnich – przyp. red.). Na szczęście sąsiedzi Ukrainy – Polska i Rumunia, a także kraje bałtyckie, zareagowali bardzo szybko. I właśnie ta reakcja dała impuls dla części państw zachodnich, by ruszyć z pomocą. Początkowo przewidywano, że tej pomocy w ogóle nie będzie.

– mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl dr Jan Matkowski, wykładowca akademicki z Ukrainy.

Nasz rozmówca dodaje jednak, że w kolejnych miesiącach kraje Zachodu były coraz bardziej zapobiegawcze w uzbrajaniu ukraińskiej armii w strategiczny sprzęt.

Pamiętamy, jakie dyskusje toczyły się, gdy prezydent RP Andrzej Duda zapoczątkował proces utworzenia koalicji i przekonywania państw zachodnich do przekazania Ukrainie nowoczesnych czołgów. Podobnie było w kwestii dostarczenia Ukrainie myśliwców F-16. Każde przekazanie nowoczesnej broni wiązało się z różnorodnymi obawami Zachodu, że Rosja, sprowokowana takim działaniem, być może zastosuje uderzenie jądrowe w Europę.

– dodaje dr Jan Matkowski. Wskazuje na strategiczne zbrojenia Rosji przez Iran oraz Koreę Północną, które przyczyniły się do przełamania linii frontu na korzyść agresora.

Gdyby decyzje o strategicznych zbrojeniach były podejmowane bardziej sprawnie, być może Ukraińcom udałoby się odbić znacznie więcej terenów niż do tej pory.

– uważa ekspert. Precyzuje, że z drugiej strony, bez pomocy Zachodu, Ukraina nie byłaby zdolna dokonać tego, co jej się udało przez ostatnie dwa lata.

Fakt, że po dwóch latach wojny, która w pewnych momentach przerastała walki z II wojny światowej, Ukrainie udało się odbić część terenów, a Rosja nie zdołała całkowicie okupować Donbasu, jest godne podziwu. Oczywiście, nie byłoby to możliwe bez wsparcia innych państw.

– wskazuje Matkowski. Ocenia jednak, że błędem polityki NATO wobec Ukrainy było forsowanie stosowania przez Ukraińców działań obronnych, a nie ofensywnych.

To umożliwiło Putinowi przesunięcie krajowej gospodarki na tory wojenne, a samej armii na przegrupowanie oddziałów. Zapowiadana w ub.r. ukraińska kontrofensywa, o której potem mówił były już dowódca armii gen. Załużny, była przygotowana błędnie. Opierała się na zachodnich schematach, które nie funkcjonowały na tej wojnie. Stąd klęska tej kontrofensywy.

– uważa nasz rozmówca. 

W pewnym momencie Ukraińcy, oczywiście z pomocą Zachodu, powinni też zacząć produkować broń. Niekoniecznie na terytorium Ukrainy z racji toczącej się wojny, ale można było przygotować wspólną inicjatywę np. z Polską czy Rumunią. Tego nie zrobiono. Jeżeli wojna będzie trwała jeszcze długo, kraje NATO nie będą w stanie dalej przekazywać uzbrojenia, bo nie będą miały z czego. Rosja nadal produkuje rakiety i czołgi, choć oczywiście słabej jakości. Ale ta produkcja trwa. Z kolei produkcja broni po stronie ukraińskiej jest minimalna. Teraz Ukraińców ratuje polski przemysł zbrojeniowy, jednak to też nie potrwa wiecznie, bo zasoby Polski też są ograniczone.

– uzupełnia Matkowski.

Za błąd w działaniach Kijowa ekspert uważa również fakt, że dopiero po dwóch latach przygotowano ustawę o powszechnej mobilizacji.

Wcześniej nie było żadnych podstaw prawnych do tego typu działania. Dlaczego zwlekano z tym aż dwa lata i nie ustanowiono sprawiedliwych reguł mobilizacji? W rezultacie w armii od dwóch lat nadal są żołnierze, którzy stracili już sporo zdrowia na froncie, a nie ma tych, których obejmuje obowiązek obrony ojczyzny. Mówi się, że w najbliższym czasie trzeba zmobilizować 300-500 tys. osób. Kiedy i w jaki sposób ma to zostać zrobione, nie wiadomo, gdyż wspomniana ustawa jest dopiero w drugim czytaniu, a później musi ją jeszcze podpisać prezydent.

– mówi wykładowca akademicki z Ukrainy.

Eksperta zapytaliśmy również o relacje polsko-ukraińskie, zarówno pod kątem początku inwazji, jej przebiegu, jak również stanu obecnego.

Zdaniem wykładowcy z Ukrainy, dobre relacje na linii Warszawa-Kijów mają ogromne znaczenie nie tylko dla obu krajów, ale dla całej sytuacji geopolitycznej Europy.

Wojna nie jest zakończona i nie wiadomo, ile potrwa. Eksperci przewidują, że Rosja ma zdolności do prowadzenia konfliktu nawet przez 10 kolejnych lat. I tutaj relacje polsko-ukraińskie mają kluczowe znaczenie, zarówno pod kątem dobrosąsiedzkim, jak również geopolitycznego wymiaru całej Europy. To kluczowy element ustanowienia stabilności na kontynencie. Ważna jest również wzajemna pomoc. Miliony Ukraińców pracowało lub pracuje w Polsce. Mieszkają tu, płacą, składki, podatki. Z drugiej strony nieoceniona jest pomoc polskiego przemysłu zbrojeniowego, a także gospodarcza dla Ukrainy, w tym ta dotycząca żywności. Produkty z Polski, które trafiają na ukraiński rynek, to ogromne wsparcie w sytuacji, gdy rodzima gospodarka na skutek wojny skurczyła się o 50 proc. Gdyby nie polskie produkty, w ukraińskich sklepach nie byłoby zbyt wiele towarów. Dalsza wzajemna współpraca jest kluczowa. Fakt, że teraz pojawiają się różnego rodzaju oskarżenia, niedomówienia i niesnaski jest oczywiście smutne, ale też zrozumiałe, bo wojna i jej następstwa, wywołują różne reakcje i działania. Ważne, by na tym polu dojść do porozumienia.

– kończy dr Jan Matkowski.

Źródło: niezalezna.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com