Co się dzieje na polskim rynku pracy? „Przestało padać, ale nadal jest mokro”
W kwietniu liczba nowych ogłoszeń o pracę na 50 największych portalach rekrutacyjnych w Polsce wyniosła 266,5 tys. i była niższa niż rok temu „tylko” o 1 proc. – wynika z analizy Grant Thornton. Oby te dane były pierwszą jaskółką pozytywnych zmian.
266,5 tys. – tyle nowych ogłoszeń o pracę opublikowali pracodawcy na 50 największych portalach rekrutacyjnych w Polsce w kwietniu br., według najnowszej analizy Grant Thornton. Dane wyglądają jak jaskółka pozytywnych zmian, ale też – jak wiadomo – jedna wiosny nie czyni.
Liczba nowych ofert pracy w 2023 r. mocno spadła
Szczególnie druga połowa 2023 r. była okresem znaczącego spadku nowych ofert pracy. Wbrew części narracji, stagnacja gospodarcza i kryzys energetyczny nie przyczyniły się do masowych zwolnień. Mieliśmy natomiast do czynienia z „chomikowaniem pracy”.
W Polsce w 2023 r. bardzo wiele firm zamroziło rekrutacje. Jeśli ktoś chciał w 2023 r. zmieniać pracę, miał wyraźnie trudniej niż latach 2021-2022. Ofert było znacznie mniej
– wyjaśnia Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Firmy starały się nie zwalniać pracowników, natomiast np. nie przyjmowały nowych w miejsce odchodzących (do innej pracy, na emeryturę itd.). Powód? Koszty. Zwolnienie oznacza m.in. odprawy, przyjęcia to koszty rekrutacji, wdrożenia itd. Tymczasem firmy miały prognozy, że za rogiem kryje się ożywienie gospodarcze (a więc znów większy popyt na pracowników). Taniej było ściąć plany rekrutacyjne.
Kwietniowy odczyt ponad 266 tys. ofert pracy to najwięcej od września 2023 r. i „tylko” o 1 proc. mniej niż w kwietniu rok temu.
Porównanie jednego miesiąca do drugiego nie jest specjalnie reprezentatywne ze względu na wahania w danych, ale wygładzając je – biorąc pod uwagę średnią z ostatnich trzech miesięcy – również widać drgnięcie. W takim ujęciu liczba ofert spadła o 14 proc. rok do roku, ale i tu widać stopniową poprawę od kilku miesięcy (szara linia na wykresie poniżej).
Eksperci z Grant Thornton opisują więc najnowsze dane ze względnym optymizmem. Oceniają, że rynek rekrutacyjny powoli wychodzi z dołka.
Procesów rekrutacyjnych nadal jest mniej niż przed rokiem, ale z miesiąca na miesiąc sytuacja delikatnie się stabilizuje. To całkiem dobra informacja
– ocenia Monika Łosiewicz, Senior Menedżer ds. potencjału ludzkiego w Grant Thornton. Tak naprawdę trochę jest tak, że szklanka jest jednocześnie do połowy pełna i pusta, bo z kolei komentarz Macieja Michalewskiego, CEO Element System Rekrutacyjny brzmi trochę mniej optymistycznie.
Sytuacja nadal jest daleka od tej, jaką chcielibyśmy widzieć albo jakąś widzieliśmy jeszcze rok czy dwa temu. Jeśli porównać sytuację na rynku rekrutacyjnym do pogody, można powiedzieć, że przestało padać, ale nadal jest mokro i pochmurnie. W wielu branżach, w tym w usługach IT, spadki liczby nowych ofert pracy nadal są bardzo mocne
– ocenia. Rzeczywiście, z danych opublikowanych przez Grant Thornton wynika, że o ile pracodawcy szukają dużo więcej niż rok temu prawników (wzrost o 40 proc.) i pracowników fizycznych (wzrost o 22 proc.), o tyle ogłoszeń dla pracowników IT jest aż o 29 proc. mniej niż przed rokiem (a dla pracowników HR i finansistów o około 10-11 proc.).
W każdym razie generalnie wygląda na to, że sytuacja na rynku rekrutacyjnym poprawia się (co nie znaczy, że już jest dobra). Ożywienie w gospodarce rozkręca się – siermiężnie, ale jednak – a prognozy na kolejne kwartały wskazują na kontynuację tej tendencji. Ekonomiści liczą w kolejnych miesiącach na stopniową poprawę popytu dla polskiego przemysłu ze strony zagranicy, oraz progresu inwestycyjnego związanego z napływem środków unijnych z KPO. Oby ten trend tylko przyspieszał.
Firmy bardziej chętne do zatrudniania niż zwalniania
W ostatnich tygodniach i miesiącach głośno było – m.in. za sprawą nakręcania tematu przez część polityków – o rzekomej fali zwolnień grupowych w Polsce. Fakty są takie, że skala zjawiska nie wygląda na „spektakularną”. W 2023 r. do zwolnień grupowych zadeklarowano blisko 31 tys. osób – to liczba podobna jak w latach 2018-2019 i 2021 r., dużo niższa niż w covidowym 2020 r. Dodajmy, że „zadeklarowani” do zwolnień do maksymalna liczba osób, która straci pracę, w rzeczywistości może ich być mniej. W ramach procedury zwolnień grupowych część osób może przejść np. do spółki córki albo spółki partnerskiej, choć z drugiej strony oczywiście z różnych względów część firm (np. mniejsze i bez związków zawodowych) redukuje załogę bez procedury zwolnień grupowych.
Owszem, w 2022 r. sytuacja była z kolei dużo lepsza (niespełna 21 tys. osób zadeklarowanych do zwolnień grupowych), pogorszenie danych w 2023 r. jest wyjaśniane m.in. spowolnieniem gospodarczym. Oczywiście, zwolnienia to sprawa przykra, czasem dramatyczna. W ostatnich tygodniach informacje dotyczyły też dużych lokalnych pracodawców, których zniknięcie może oznaczać problemy dla mieszkańców regionu. To choćby przykład fabryki szwajcarskiej spółki ABB, która postanowiła przenieść się do Chin. Niemniej dane nie wskazują na to, aby sytuacja wymykała się spod kontroli. W pierwszym kwartale 2024 r. do zwolnień zadeklarowano około 8 tys. osób.
Również badanie Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazuje, że w większości branż firmy zdecydowanie częściej planują zatrudniać niż zwalniać.
Bilans nowych rekrutacji i redukcji zatrudnienia jednoznacznie wskazuje, że polskie przedsiębiorstwa nie planują masowych zwolnień pracowników i mimo rosnących kosztów pracowniczych zamierzają zatrudniać nowych pracowników. Problemem jednak pozostaje niedostępność pracowników – przy niskiej stopie bezrobocia zwiększanie zatrudnienia staje się niejednokrotnie wyzwaniem, z którym boryka się znaczna część przedsiębiorców
– zauważa Katarzyna Dębkowska z PIE.
Źródło: gazeta.pl