Antoni Macierewicz zabrał głos ws. „rajdu po Warszawie”. „Moim zdaniem samochód wtedy stał”
Antoni Macierewicz ocenił, że zarzucane mu czyny „nie były zagrożeniem” i podkreślił, że „jest do dyspozycji, gdyby to była prawda”. W sprawie jednego z domniemanych wykroczeń polityk stwierdził, że „samochód wtedy stał”. Pojawił się również wątek Donalda Tuska.
Co się wydarzyło? Antoni Macierewicz w niedzielę 3 listopada zabrał głos w sprawie zarzutów o popełnienie wykroczeń podczas jazdy samochodem. Polityk został jednak zapytany w TV Republika jedynie o rozmowę przez telefon. – Moim zdaniem samochód wtedy stał – odpowiedział poseł PiS i podkreślił, że sprawę „trzeba będzie sprawdzić”. – Ta sprawa jest niedopuszczalna, nie można łamać prawa w tej kwestii – zaznaczył.
Antoni Macierewicz uderzył w Donalda Tuska: – Z pewnością pamiętają państwo, że pan Donald Tusk zrobił to i w 2021, 2022 i 2023 roku. W tej sprawie pan Siemoniak milczał. Jeżeli on jechał z prędkością 107 km/h przez wieś i to dwukrotnie, to są rzeczy naprawdę będące zagrożeniem życia ludzkiego. Przy wszystkich negatywnych wnioskach, do tego, co pokazuje się na mój temat, żadne z moich działań nie było zagrożeniem, choć powtarzam: jeśli ono jest prawdziwe, było błędem i powinno mieć swoje konsekwencje. Jestem do dyspozycji, gdyby to była prawda – powiedział Antoni Macierewicz.
Donald Tusk stracił prawo jazdy: Premier w 2021 roku miał jechać z prędkością 107 km/h w terenie zabudowanym. W związku z tym policja zatrzymała jego prawo jazdy i wystawiła mandat, który został przyjęty przez polityka. „Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na trzy miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji” – napisał wówczas Donald Tusk.
„Rajd po Warszawie”: Według doniesień „Faktu” Antoni Macierewicz miał podczas prowadzenia samochodu rozmawiać przez telefon, wyprzedzać taksówkę na przejściu dla pieszych, najechać na podwójną linię ciągłą i wjechać na pas ruchu dla rowerów. Za wszystkie wykroczenia politykowi może grozić nawet 27 punktów karnych.
Źródło: gazeta.pl