Marlena Maląg odczytała na mszy list od Morawieckiego. „Kampania wyborcza pod ołtarzem”

Facebook/Marlena Maląg

Na ministerkę rodziny Marlenę Maląg spadła lawina krytyki, po tym, jak podczas uroczystości w kaliskiej katedrze odczytała list od premiera Mateusza Morawieckiego. „Chory kraj, jeśli na ambonie zamiast księdza, występuje polityk rządzącej partii”, „Kampania wyborcza PiS nawet wkracza do kościołów” – oburzają się internauci.

W niedzielę Marlena Maląg uczestniczyła we mszy z okazji 770. rocznicy fundacji kościoła św. Mikołaja przez księcia Bolesława Pobożnego. Odprawiał ją biskup kaliski Damian Bryl. Podczas nabożeństwa ministerka rodziny i polityki społecznej odczytała list premiera Mateusza Morawieckiego. „Było to wyjątkowe wydarzenie, które z pewnością na długo pozostanie w moim sercu” – oceniła później polityczka PiS w mediach społecznościowych.

„Wspaniale było być świadkiem tej ważnej chwili dla Kościoła i całej społeczności kaliskiej. Uroczysta atmosfera, przepiękna oprawa liturgiczna oraz obecność duchownych i wiernych tworzyły niepowtarzalną atmosferę. Była to również okazja do uczczenia 70. rocznicy wizyty bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w tej wspaniałej świątyni” – podkreśliła Maląg i dodała, iż cieszy ją, że „mogła być częścią tej wyjątkowej celebracji, której celem było oddanie hołdu historii i tradycji kościoła kaliskiego”. „Niech Boże błogosławieństwo zawsze nam towarzyszy i umacnia naszą wiarę” – zaznaczyła. W nabożeństwie uczestniczyli również inny politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Oburzenie wystąpieniem Marleny Maląg w kościele. „Kampania wyborcza pod ołtarzem”

Niedzielną uroczystość, podczas której Marlena Maląg odczytała list premiera, skomentował w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” poseł Platformy Obywatelskiej Mariusz Witczak. – PiS nie ma żadnych oporów, żeby prowadzić kampanię we wszystkich miejscach, nawet w kościołach – powiedział i podkreślił, że kościół powinien być miejscem apolitycznym. – Nadużywanie sojuszu tronu i ołtarza nigdy na dobre nie wychodziło ani Kościołowi, ani sprawującym władzę – dodał. Michał Nawrocki, działacz „Solidarności” i wierny z Kalisza, również nie krył swojego oburzenia. – Mogła przyjść, ale czytać list od premiera? To było niestosowne. To kampania wyborcza pod ołtarzem – powiedział „Wyborczej”. We mszy uczestniczył też Janusz Pęcherz, senator Platformy Obywatelskiej. Polityk został zaproszony na wydarzenia. W rozmowie z „GW” zauważył, że jest problem z wykorzystywaniem przez polityków partii rządzącej Kościoła.

Występują i odczytują listy od premiera czy prezydenta. Przecież mogli to przekazać biskupowi lub proboszczowi, albo odczytać w innym miejscu

– powiedział. Jego zdaniem jest to jednak wina PiS, a nie duchownych.

Burza po wystąpieniu Maląg. „A co Pani powie rodzinom Pani Doroty”

Negatywne komentarze można przeczytać również pod facebookowym wpisem ministerki Marleny Maląg. Oto kilka z nich: „Chory kraj, jeśli na ambonie zamiast księdza, występuje polityk rządzącej partii”, „Kampania wyborcza PiS nawet wkracza do kościołów”, „Początek kampanii wyborczej w Kościele katolickim. Czy nie powinno być głoszone słowo Boże, a nie list kampanijny?”, „Wiec partyjny w Kościele? Kościół powinien być wolny od polityki. Każdy obywatel, bez względu na poglądy polityczne, powinien się tam czuć jak w domu. Wstyd”. 

A co Pani powie rodzinom Pani Doroty, Pani Izy i innym, które zmarły w szpitalach przez zaostrzenie prawa aborcyjnego? Pomodli się Pani za nie? To prawo zabija kobiety i nic w tej sprawie nie robicie. Kobiety boją się zachodzić w ciążę

– napisała jedna z użytkowniczek mediów społecznościowych.

„Tylko złośliwi ludzie mogą mówić, że to była polityka”

„Gazeta Wyborcza” poprosiła dyrektora gabinetu politycznego ministerki rodziny i polityki społecznej, aby odniósł się do sprawy. Piotr Trybek stwierdził, że negatywne komentarze są „niedorzeczne”. – Pan premier był jednym z zaproszonych gości. Nie mógł być, więc skierował pismo i prosił o jego odczytanie minister Maląg – powiedział. Jak dodał, „tylko złośliwi ludzie mogą mówić, że to była polityka” i nie ma to „nic wspólnego z polityką”. – To przejaw szacunku dla polskiej, chrześcijańskiej tradycji i kultury. Pan premier interesuje się żywo sprawami regionu. Kalisz bardzo wiele zawdzięcza duchownym. To była intelektualna elita miasta, która wypływała na rozwój miasta – stwierdził w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” i podkreślił, że Marlena Maląg odczytała list nie z ambony, a z mównicy. Innego zdania jest działacz „Solidarności” Michał Nawrocki, który zaznaczył, iż „mównica to miejsce konsekrowane dla osób duchownych”. – Może tam wystąpić osoba świecka czytająca Ewangelię, ale nie polityk czy polityczka wygłaszająca polityczne pogaduszki, niemające nic wspólnego z liturgią – wyjaśnił.

Ks. Przemysław Kaczkowski, rzecznik prasowy diecezji kaliskiej, w oświadczeniu przesłanym „Wyborczej” podkreślił, że list został odczytany przez polityczkę PiS nie z „ambony”, ale „w miejscu wyznaczonym poza prezbiterium zgodnie z przepisami liturgicznymi”. „List nie zawierał wątków politycznych, a jedynie te odnoszące się do historii świątyni. (…) Wszelkiego rodzaju 'uprawianie polityki’ – mówiąc potocznym językiem – zwłaszcza podczas liturgii, byłoby szkodliwym wypaczeniem misji Kościoła” – dodał. 

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com