Ukraiński parlament upamiętnił Stepana Banderę. Morawiecki: Nie ma żadnych słów usprawiedliwienia
– Jesteśmy skrajnie krytyczni, bardzo, bardzo negatywni wobec jakiegokolwiek gloryfikowania czy nawet przypominania o Banderze – podkreślił w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Odniósł się w ten sposób do niedzielnego wpisu, który ukazał się w mediach społecznościowych Rady Najwyższej Ukrainy.
W niedzielę Rada Najwyższa Ukrainy opublikowała w mediach społecznościowych wpis nawiązujący do 114. rocznicy urodzin ukraińskiego nacjonalistycznego polityka Stepana Bandery.
Umieszczono też cytat z jego książek. Bandera twierdził m.in., że „całkowite i ostateczne zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu nastąpi wówczas, gdy imperium rosyjskie przestanie istnieć”. Jak podkreśliła Rada Najwyższa Ukrainy, „wytyczne Stepana Bandery są dobrze znane naczelnemu dowódcy sił zbrojnych”.
Przypomnijmy: współtworzona przez Banderę frakcja Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów odpowiada m.in. za ludobójstwa polskiej ludności w latach 40. na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Mateusz Morawiecki: Nie ma żadnych słów usprawiedliwienia
– Jesteśmy skrajnie krytyczni, bardzo, bardzo negatywni wobec jakiegokolwiek gloryfikowania czy nawet przypominania o Banderze. W mojej pierwszej rozmowie z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem po tym, co się stało, powiem o tym bardzo, bardzo jednoznacznie – skomentował w poniedziałek na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.
– Nie ma tutaj żadnego niuansowania. Jeśli Werchowna Rada przypomina tę postać, (…) w najmniejszym stopniu nie można się tutaj zgodzić na żadną taryfę ulgową wobec tych, którzy nie chcą przyznać, że tamto straszne ludobójstwo było czymś niewyobrażalnym i dokonać pełnej ekspiacji, pełnego przyznania się do win – mówił.
Jak zaznaczył szef rządu, Bandera był „ideologiem tamtych zbrodniczych czasów”. – Przypomnijmy, że działo się to wszystko pod okupacją niemiecką, te straszne ukraińskie zbrodnie – mówił.
– Nie ma żadnych słów usprawiedliwienia dla tego typu działań – podkreślił.
Źródło: gazeta.pl