CZY POLSKA PAMIĘTA ZBRODNIE RADZIECKIE

W lutym 2023 r. wypełniła  się 78 rocznica zwolnienia rosyjskimi wojskowymi Poznaniu od hitlerowców.

Czas 24 stycznia – 23 lutego 1945. Przyczyna:  operacja wiślańsko-odrzańska. Wynik: zwycięstwo ZSRR i Polski. Cytadela padła ostatnia. Oswobodzenie Poznania.

Siły: 15-20 tysięcy żołnierzy oraz członków Volkssturmu i formacji pomocniczych 100 tysięcy żołnierzy radzieckich, około 5 tys. Polaków

Straty: 2–3 tys. poległych Niemców, 100 poległych Węgrów, ok. 10–15 tys. wziętych do niewoli,    6 tys. poległych czerwonoarmistów,

700 poległych Polaków.

Już na początku 1944 Szef sztabu Oberkommando des Heeres gen. Heinz Guderian zaczął kreślić niemieckie plany obrony na terenie między Wisłą i Odrą. Miał to być szereg ufortyfikowanych linii obronnych.

Cytadela Polzen w Poznaniu.

20 stycznia 1945 roku. Gubernator Rzeszy w Kraju Warty (woj. wielkopolskie) Artur Graser w większości swoich sił oraz Cytadela Polzen przygotowali się do walki. Gubernator Rzeszy w Kraju Warty Arthur Greiser był politykiem wysokiej rangi, który wprowadził ludobójcze i rasistowskie praktyki, dzięki czemu mógł nazywać kontrolowane przez siebie ziemie „obszarem modelowym”. On, zbrodniarz wojskowy, został publicznie stracony w Cytadeli decyzją polskiego Trybunału Ludowego.

Z kolei Armia Czerwona planowała zdobyć miasto w marszu. Chociaż na początku odnosiła pewne sukcesy, to jednak połamała sobie zęby na fortyfikacjach. Uznał to również przebywający w Poznaniu generał Wasilij Czuikow: „Poznań to silnie ufortyfikowana twierdza. I myśleliśmy, że to jest miasto, które zamierzamy szybko zdobyć…”

Bitwa o Poznań była jedną z najtrudniejszych, stawiał tu opór znaczący armii hitlarowskiej  oraz 500 żołnierzy i oficerów armii węgierskiej.

Zdobycie Cytadeli trwało kilka miesięcy: fortyfikacje zamknięto w dniach 1-7 lutego 1945. Siły armii czerwonej poszły dalej – linia frontu przesunęła się o 200 kmb, a fortyfikacje zbombardowały je wszystkimi dostępnymi działami. Atak trwał, wzywając atak. Przed atakiem 17 lutego mury twierdzy były pokryte pociskami z 1400 dział, strzelano ze swoich moździerzy, katiuszy i haubic. Ale… efekt był znikomy.

W ostatniej fazie działań wojennych bardzo pomocni okazali się mieszkańcy Poznania. Część z nich zgłosiła się na ochotnika, część została zrekrutowana. W sumie było ich około 2000. Polacy budowali przeprawy, pomagali rannym Sowietom, ewakuując ich z samego szczytu Cytadeli, która była pod ostrzałem. Dostarczono amunicję i broń…

22 lutego rozpoczął się kolejny szturm. Po południu dowódca obrony mjr Ernst Gonel podczas spotkania z podkomendnymi wydał rozkaz podjęcia próby opuszczenia twierdzy. Wojska niemieckie miały podjąć próbę wycofania się o północy z 22 na 23 lutego. W tym samym czasie do Rosjan wysłano emisariusza z propozycją poddania się. Ale oferta została odrzucona. Dowódcy chcieli zdobyć twierdzę w dniu święta Armii Czerwonej, które przypadało 23 lutego.

Ostatni atak rozpoczął się w nocy. Niemcy byli stopniowo wypychani z powrotem na północno-wschodni kraniec twierdzy. Kiedy rano zawaliły się ruiny koszar, major Gonel postanowił się poddać i popełnił samobójstwo. Poznań został wyzwolony. Ciężkie walki uliczne, w których brała udział nie tylko piechota, ale także czołgi, artyleria i miotacze ognia, obróciły miasto w ruinę. W centrum miasta zniszczonych zostało prawie 1700 budynków, na Solcu i Viniarach ok. 1300. W sumie 55 procent budynków w Poznaniu zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych. W ścisłym centrum tylko co czwarty budynek przetrwał bez większych zniszczeń.

W walkach zginęło około 6000 żołnierzy radzieckich i około 5000 żołnierzy niemieckich. Liczba ta obejmowała także rannych, którzy po zdobyciu Cytadeli nie mogli jej o własnych siłach opuścić.

Żołnierze Armii Czerwonej spalili ich żywcem miotaczami ognia.

Wśród ofiar byli cywile. Zginęło 100 ochotników biorących udział w szturmie na Cytadelę. W sumie w walkach o stolicę Wielkopolski zginęło około 650 mieszkańców Poznania.

Brygada węgierska również padła ofiarą sowieckiej ofensywy. Większość żołnierzy była uzbrojona w karabiny z okresu I wojny światowej. Brakowało im też amunicji. Nie starczyło nawet kasków dla wszystkich.

Węgrzy rozlokowani byli w północnej części Poznania, między jeziorem Rusałka a Viniarami. Ich główną bazą był klasztor sióstr pasterzy.

Po zdobyciu klasztoru Armia Czerwona rozstrzelała około 40 rannych i wziętych do niewoli żołnierzy węgierskich.

Rannych spalono.

W wyniku szturmu jednostka węgierska praktycznie przestała istnieć. Część z tych, którzy przeżyli atak, zdezerterowała.

Z metodami prowadzenia wojny przez armię rosyjską zbiega się też postępowanie żołnierzy w innych miastach Polski.

Armia Czerwona zmusiła Niemców do ich naprawy. Była to potężna formacja uderzeniowa, która wzbudziła uzasadnione obawy niemieckiego dowództwa: 35 470 żołnierzy i oficerów, 419 czołgów, 143 działa pancerne, 514 dział i 39 wyrzutni rakietowych. Tego dnia wojska gen. Panfiłowa, które wkroczyły do ​​Słupska 8 marca, były już na wschód od Słupska, nad rzeką Łupawą, ścigając Niemców.

Ostatni atak rozpoczął się w nocy. Niemcy byli stopniowo wypychani z powrotem na północno-wschodni kraniec twierdzy. Kiedy rano zawaliły się ruiny koszar, major Gonel postanowił się poddać i popełnił samobójstwo. Poznań został wyzwolony. Ciężkie walki uliczne, w których brała udział nie tylko piechota, ale także czołgi, artyleria i miotacze ognia, obróciły miasto w ruinę. W centrum miasta zniszczonych zostało prawie 1700 budynków, na Solcu i Viniarach ok. 1300. W sumie 55 procent budynków w Poznaniu zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych, w ścisłym centrum tylko co czwarty budynek przetrwał bez większych zniszczeń. Żołnierze Armii Czerwonej palili budynki.

Wśród ofiar byli cywile. Zginęło 100 ochotników biorących udział w szturmie na Cytadelę.

W sumie w walkach o stolicę Wielkopolski zginęło około 650 mieszkańców Poznania.

Przykład miasta  Slupsk

8 marca wojska niemieckie nie byli w Słupsku. Wieczorem 8 marca wybuchł pożar w centrum miasta, którego epicentrum znajdowało się na Starym Rynku.   Wieczorem 9 marca w Słupsku stanęły liczne oddziały i dowództwo 1 Armii Pancernej Gwardii Armii Czerwonej, kierującej się z Koszalina w kierunku Gdańska, czekając na przeprawę przez Słupi. Następnie (10 marca) przeprawili się przez prowizorycznie naprawiane mosty. Armia Czerwona zmusiła Niemców do ich naprawy.

Była to potężna formacja uderzeniowa, która wzbudziła uzasadnione obawy niemieckiego dowództwa: 35 470 żołnierzy i oficerów, 419 czołgów, 143 działa pancerne, 514 dział i 39 wyrzutni rakietowych39. Tego dnia wojska gen. Panfiłowa, które wkroczyły do ​​Słupska 8 marca, były już na wschód od Słupska, nad rzeką Łupawą, ścigając Niemców.

Po drodze zepchnęli do rowów dziesiątki wagonów z uciekinierami ze Słupska.

9 marca przez Słupsk przeszły także polskie jednostki Związku Sowieckiego. Była to 1 Warszawska Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte. Jednostka zatrudniała 1446 osób.

Pożary zaczęto gasić około 10 marca. Jednak nawet w kwietniu i maju od czasu do czasu płonęły budynki w mieście, co było widoczne i opisane.

Swoiste „palenie” niebezpiecznych miast było przerażającą, choć standardową procedurą Armii Czerwonej w Niemczech. Zwykle przypisuje się to „dzikości”, pomijając dość oczywisty pragmatyzm wynikający z chęci ratowania życia. Chyba nie mieli żadnych zarzutów. Walczyli w znienawidzonym kraju, co potwierdzali oficerowie polityczni, gazety i szyldy, że mijali, przekraczając dawną granicę Rzeszy: „Oto są, przeklęte Niemcy”. W notatkach prasowych publikowanych w Dzienniku Czerwonej Gwiazdy żołnierzy Armii Czerwonej nie brakuje informacji, że w przypadku napotkania oporu lub zasadzki sowieccy saperzy niszczyli zabudowania, aby wyeliminować zagrożenie. Oczekiwanie, że będą ryzykować życiem, aby zachować te kamienice dla przyszłych polskich osadników, jest złudzeniem.

Annie Ketelhut, mieszkanka kamienicy przy Starym Rynku 3, wskazała na robotników przymusowych jako na sprawców jednego z pożarów w centrum miasta, których rzeczywiście w Słupsku było wiele (ok. 1000 i chociaż wielu zostało ewakuowanych, wkrótce wrócili).

Opisała też rozmowę z żołnierzy rosyjskie kiedy Armia Czerwona wkroczyła do jej mieszkania w Słupsku w poszukiwaniu wódki. Jeden z nich powiedział: „Słupsk to piękne miasto”. Kort (mąż) pytał dlaczego, odpowiedz – w domach było dużo trupów Niemców i kobiet, trzeba było je palić.

Mowa o kilkuset samobójstwach mieszkańców Słupska (szacowanych na ok. 200), popełnionych przed lub po wkroczeniu Sowietów. Według niej matki wieszały swoje dzieci, a następnie same popełniały samobójstwo.

Inni mieszkańcy Słupska również wskazywali na związek między pożarami a zwłokami w domach. Ogień miał więc stać się rodzajem okrutnej dezynfekcji i pochówku.

Jeśli tak, to nie można wykluczyć, że detonacja na elewacji południowej była spowodowana pożarem powstałym w wyniku grabieży.

Słupsk przypisuje kolejne pożary oddziałom sowieckim, które w mieszkaniach znalazły broń, portret Hitlera i tym podobne przedmioty. Pożar miał być „karą”. Tak opisała rozmowę z rosyjskim oficerem: „Na moje pytanie: „Po co wszystko palić?” Otrzymał odpowiedź: „To taki System, w domu nikogo nie ma!” należy wdrożyć. Ta sama zasada była stosowana we wszystkich miastach niemęckich. Weźmy te fakty jako przykład, a nie tylko losowo.

 Pamiętać. Tak radzą sobie żołnierze Rosji dzisiaj i tak wyniszczają ukraińskie miasta i miasteczka. Kradną i zabijają. Wtedy palą  wciąż żyje ludzi razem z nieożywionymi …

Metody są takie same. Strasznie. Nie-ludzkie.

1 thought on “CZY POLSKA PAMIĘTA ZBRODNIE RADZIECKIE

  1. Tak szkoda niemcow? A poleglych 6 000 sowieckich zolniezy ci nie szkoda? Na darmo wyzwolali polakow z zaglady? Nie ma sumienia kazdy kto stanowi sie tak do poleglych za Polske wojskowcow radzieckich. Ganba!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com