Kwestie historyczne – jako kolejny czynnik wpływu. Moskwa dzieli jedność proukraińskiej Europy

Sytuacja na Ukrainie, gdzie Moskwa, dokonując zbrodni, znalazła się w dość niewygodnej sytuacji, wymaga od Kremla nowych kroków.

Po nieudanym zdobyciu Kijowa w 72 godziny (jak pierwotnie przypuszczano), nie odnosząc ani jednego znaczącego zwycięstwa i nie wypełniając żadnego z deklarowanych punktów, na rzecz których przeprowadzono inwazję, Kreml łączy kolejny zasób – informacja .

W zasadzie to nigdy nie zostało odrzucone – Moskwa zawsze była aktywna w pracy medialnej, agresywnie infiltrując przestrzeń międzynarodową.

Cel Kremla jest taki sam – siać niezgodę wśród państw europejskich. Biorąc pod uwagę poziom poparcia, jakiego społeczność międzynarodowa udziela Kijowowi, wszystkie wysiłki Moskwy sprowadzają się do rozbicia koalicji na rzecz Ukrainy.

Jednym z najsilniejszych lobbystów ukraińskiej władzy jest Polska, która rozumie, że jeśli Ukraina upadnie, to będzie następna.

I to nie przypadek, że kolejne agresywne przepływy informacyjne Kremla kierowane są do Polski.

Tym samym szef wywiadu zagranicznego Federacji Rosyjskiej Naryszkin oświadczył, że jego służba posiada informacje, iż Waszyngton i Warszawa pracują nad planami ustanowienia ścisłej wojskowo-politycznej kontroli Polski nad „swoimi historycznymi posiadłościami” na Ukrainie.

Według informacji rzekomo dostępnych SWR pierwszym etapem „zjednoczenia” powinno być wkroczenie polskich wojsk do zachodnich regionów Ukrainy pod hasłem ich „ochrony przed rosyjską agresją”, a Polska dyskutuje obecnie o możliwości misji z administracją Bidena.

Już teraz, według Naryszkina, są wstępne porozumienia, że ​​taka misja nie będzie miała mandatu NATO, ale mogą w niej uczestniczyć „chętne państwa”.

Według rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego, kontyngent ma zostać rozlokowany w tych częściach Ukrainy, gdzie zagrożenie bezpośredniego zderzenia z rosyjskim wojskiem jest minimalne. Priorytetową „misją bojową” polskiego wojska będzie rzekomo stopniowe przejmowanie kontroli nad znajdującymi się tam strategicznymi obiektami od Gwardii Narodowej Ukrainy.

Według Moskwy polskie tajne służby rzekomo poszukują „zgodnych” przedstawicieli ukraińskiej elity, by stworzyć „demokratyczną” przeciwwagę dla nacjonalistów, zorientowaną na Warszawę.

Istotnym punktem we wnioskach rosyjskiego polityka jest fakt, że podobno, według wyliczeń polskiej administracji, prewencyjna konsolidacja na zachodzie Ukrainy z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do rozłamu w kraju – przy w tym samym czasie Warszawa w istocie otrzyma pod kontrolę terytoria, na których znajdą się „polskie siły pokojowe”.

Moskwa ze wszystkich sił stara się przekonać Europę, że Polska gra w swoją grę.

Taki przekaz kierowany jest przede wszystkim do Kijowa, jako ostrzeżenie, a raczej do poszczególnych sił na Ukrainie, które są w stanie „słyszeć go poprawnie”.

Ale także tego typu wypowiedzi są wymierzone w obywateli Polski, którym Moskwa systematycznie próbuje narzucić ideę, że wspieranie dzisiejszej Ukrainy nie jest dobre dla polskiej rzeczywistości.

Prokremlowskie media i politycy nieustannie głoszą tezę, że napływ uchodźców z Ukrainy obniża standard życia Polaków i zagraża całej gospodarce państwa.

Ale innym czynnikiem, być może najbardziej ulubionym dla Moskwy, jest temat pamięci narodowej. Kreml zawsze umiejętnie manipulował takimi pojęciami jak patriotyzm, historia i tak dalej. wzniecić konfrontację między sąsiadami.

Ponadto, biorąc pod uwagę trudne historyczne stosunki między Kijowem a Warszawą, rosyjskim służbom specjalnym nie będzie trudno organizować sztuczne wiece, rzekomo polskich nacjonalistów, pod hasłami zwrotu „ziem polskich”.

Tymi oświadczeniami Moskwa, oprócz wyżej wymienionych celów, stara się także osiągnąć i uniemożliwić realizację planu wprowadzenia kontyngentu pokojowego na Ukrainę, sformułowanego właśnie przez polski rząd w połowie marca.

Reagując na taką inicjatywę Polski minister spraw zagranicznych państwa-agresora stwierdził: „To jest demagogia, a NATO zrozumie, że muszą być realistami”.

Nawet wtedy Ławrow powiedział, że „gdyby ta decyzja została podjęta, większość sił pokojowych pochodziłaby z Polski i przejęłaby kontrolę nad zachodnią Ukrainą i Lwowem”.

Chcąc uniemożliwić siłom pokojowym wkroczenie na teren Ukrainy, Kreml jest gotowy na wszelkie metody i zagrożenia.

Gdyby siły pokojowe weszły, Polacy „byliby tam bardzo długo i być może taki jest cel tego planu” – mówi rosyjski minister spraw zagranicznych.

Przypomnijmy, wicepremier RP i przewodniczący rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Kijowie 15 marca zaproponował wysłanie misji pokojowej na Ukrainę i powiedział, że polski rząd przygotowuje się do przedstawienia tej idei na szczycie NATO i na posiedzeniu Rady Europejskiej.

Wojna z narodem ukraińskim, którą Federacja Rosyjska toczy już trzeci miesiąc, zaczyna coraz bardziej dotykać państwa poza Ukrainą.

Kreml wielokrotnie udowadniał, że dla niego nie ma granic w podłości i prowokacjach. Dlatego organizacja akcji dywersyjnych w Polsce, a potem być może w innych krajach wspierających Ukrainę, jest całkiem realna.

A żeby skutecznie zapobiegać takim prowokacjom, Europa musi odpowiadać chłodnym umysłem i zrównoważonym podejściem do takich wyzwań ze strony Kremla.

Udawanie jest terminem bardzo często używanym przez Moskwę, bardziej niż kiedykolwiek w tej materii, w odniesieniu do samej Federacji Rosyjskiej.

Wspieranie Kijowa, dawanie wszystkiego, czego Ukraina potrzebuje do obrony, to zadanie cywilizowanej społeczności. A to oznacza ochronę przyszłości Europy i całego świata.

Autor: T.L.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com