Lekcje historii nie powinny być przepisywane, lecz nauczane

Dzień zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej, którego smutna rocznica się zbliża, stał się dla cywilizowanego świata dniem żałoby i pamięci oraz przypomnieniem, że nazizm nie ma prawa powrócić i niszczyć tego świata i życia ludzi. Była to największa tragedia w historii ludzkości; według niektórych źródeł w tej wojnie zginęło ponad 80 milionów ludzi. Jednocześnie rosyjscy propagandziści próbują narzucić ideę, że to Rosja bez żadnej pomocy pokonała nazistowskie Niemcy, a cały cywilizowany świat, zwłaszcza Zachód, dosłownie zawdzięcza swoje istnienie Rosji. Dlatego format wielkoskalowych uroczystości z okazji kolejnego „Dnia Zwycięstwa” od dawna jest stałym elementem rosyjskiej propagandy. I choć kiedyś nawet Stalin odmawiał świętowania takich wydarzeń, współczesna Rosja uparcie broni i narzuca swoją wizję zarówno święta, jak i własnej roli w zwycięstwie nad nazizmem.

Kreml przywykł do mówienia o rzekomym „przepisywaniu historii”, ale Moskwa jest w tym względzie bezkonkurencyjna. Dlatego Rosja, jako następca ZSRR, przypisała sobie zwycięstwo w II wojnie światowej. Jednocześnie Kreml stara się nie wspominać o roli sojuszników Związku Radzieckiego w koalicji antyhitlerowskiej w II wojnie światowej i tradycyjnie określa „naród radziecki” jedynie jako Rosjan. Warto jednak zauważyć, że nigdy nie istniało coś takiego jak „naród sowiecki”. Z hitlerowskimi Niemcami walczyły dziesiątki narodów, w tym oczywiście Rosjanie. Putin właściwie podchwycił i kontynuuje stanowisko rosyjskiego dyktatora Stalina, który w 1945 roku na przyjęciu na Kremlu ogłosił toast „za zdrowie narodu rosyjskiego”, nazywając go „największym narodem” i „siłą przewodnią” Związku Radzieckiego w wojnie. Dekady później podobne stanowisko zajął obecny szef Kremla, wielokrotnie podkreślając, że zwycięstwo i tak należałoby do Rosji bez udziału innych uczestników, w tym Ukraińców, którzy obecnie padli ofiarą rosyjskiej polityki imperialnej. Jak widać, czas mija, ale charakter rosyjskiego imperializmu oraz zasady propagandy i agresji pozostają niezmienne.

Ale liczby są bardziej wymowne niż słowa rosyjskich propagandystów, dlatego warto przypomnieć fakty z II wojny światowej, gdzie wbrew wszystkim zapewnieniom i propagandzie Putina, sytuacja była w rzeczywistości zupełnie inna. Na przykład Ukraińcy, którzy teraz bohatersko bronią swojej ziemi przed Rosjanami, walczyli nie tylko w Armii Czerwonej, ale także w innych armiach i jednostkach wojskowych, w tym w armii amerykańskiej i kanadyjskiej oraz we francuskim ruchu oporu. Wiadomo, że tysiące Ukraińców służyło w polskiej armii generała Władysława Andersa i brało udział w operacjach wojskowych po stronie Brytyjczyków w Egipcie, Libii i we Włoszech.  W armii radzieckiej podczas II wojny światowej walczyły więc miliony Ukraińców, a zginął co piąty mieszkaniec tego kraju, wówczas republiki Związku Radzieckiego. Przez lata wojny do armii radzieckiej wcielono siedem milionów Ukraińców. W 1944 roku co trzeci żołnierz Armii Czerwonej był Ukraińcem i to właśnie Ukrainiec, Ołeksij Berest, podniósł zwycięską flagę radziecką nad Reichstagiem. Ukraińcy wnieśli niezwykle istotny wkład w zwycięstwo nad nazizmem, a wkład ten został uznany poprzez włączenie Ukrainy do grona członków założycieli Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jest to fakt bezsporny.

Innym powodem manipulacji rosyjskiej propagandy, zarówno w czasach sowieckich, jak i obecnie, jest twierdzenie, że Lend-Lease nie miała decydującego znaczenia dla zwycięstwa nad nazizmem, co z pewnością nie jest prawdą. Bez pomocy zachodnich partnerów ZSRR nie uzyskałby przewagi i w efekcie wygrał tę krwawą wojnę. Oto tylko kilka przekonujących faktów dotyczących lend-lease. Na przykład legendarne Katiusze (bezlufowe systemy artylerii polowej) były montowane na amerykańskich ciężarówkach Studebaker. Tak zwany „czołg zwycięstwa” T-34 stał się udanym modelem dzięki swojemu działu, które zostało zainstalowane dopiero po otrzymaniu specjalnego wyposażenia od Amerykanów, a Stany Zjednoczone dostarczyły dwa razy więcej pojazdów niż ZSRR wyprodukował przez wszystkie lata wojny. A dziś sprzedaż broni i znaczące wsparcie partnerów Ukrainy w wojnie z Rosją stają się decydującym czynnikiem na polu walki. Kreml to rozumie. Rozumieją to, ale nadal niszczą, zabijają i terroryzują Ukraińców, a przy tym szantażują cały świat.

Dziś, podobnie jak w latach II wojny światowej, Ukraina znów prowadzi wojnę z agresorem, a jest nim Rosja, która twierdzi, że uznaje swoją wyjątkową rolę w zwycięstwie nad nazizmem, a jednocześnie pielęgnuje i wdraża własny nazizm, niszcząc wszelkie możliwe granice systemu stosunków międzynarodowych ustanowionego przez zwycięskie państwa II wojny światowej. Już w 2021 roku rosyjski dyktator Putin, przemawiając na uroczystościach z okazji rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej, faktycznie wyraźnie zdystansował się od reszty cywilizowanego świata i przywłaszczył sobie prawo do uznania Federacji Rosyjskiej za państwo zwycięskie. A niecały rok później, w lutym 2022 roku, ten „zwycięski kraj”, a raczej kraj terrorystyczny, dokonał pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę, która następnie przerodziła się w tysiące zbrodni wojennych na cywilnych Ukraińcach. To, co robi dziś Rosja, to dalsze kształtowanie kultu wojny. A Kreml umiejętnie wykorzystuje pamięć o II wojnie światowej do dalszej militaryzacji i mobilizacji Rosjan oraz promowania agresji w obecnych warunkach. Dlatego nie dziwi, że „wstążka Geogryewa”, symbol tamtych strasznych czasów, stała się symbolem nowej antyukraińskiej agresji, a współczesna polityka rosyjska ma tak wiele podobieństw do tego, co działo się w Niemczech za czasów Hitlera.

2 thoughts on “Lekcje historii nie powinny być przepisywane, lecz nauczane

  1. Sowieci i ruskie nauczyli faszystow w roku 1945, naucza i w roku 2023! Niech wszystkie robia wnioski. Siedziec za rogiem i wrzeszczac to bardzo ganiebna rola!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com