O czym milczy Łukaszenka. Lekcje dla Europy.

Alaksandr Łukaszenka/Shutterstock

25 lutego na Białorusi odbyły się wybory deputowanych do Izby Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego i rad lokalnych.

Sam fakt ich przeprowadzenia, jak i wyniki, mało kogo interesują, ponieważ w systemie zbudowanym przez Łukaszenkę wynik jest z góry jasny.

Chociaż samozwańczy „przywódca narodu” „absolutnie szczerze i uczciwie” stwierdził, że „nigdzie na świecie nie ma tak otwartych, uczciwych, pryncypialnych wyborów jak na Białorusi. To dla nas święto. Zawsze tak było.

Powiedział to, rozmawiając z dziennikarzami po wizycie w lokalu wyborczym.

„Swój wybór oparłem na profesjonalizmie i rzetelności. Przed nami trudny czas, więc oprócz profesjonalizmu powinna być rzetelność i lojalność wobec narodu białoruskiego” – powiedział dyktator, tłumacząc swój głos.

Jednak między wierszami można było wyraźnie odczytać, że lojalność i rzetelność wszystkich powinna być skierowana na autorytarnego władcę Białorusi.

Łukaszenko nie zapomniał wspomnieć o sobie w bardziej bezpośredniej formie: „Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że na przykład na Białorusi prezydent to nie car, to nie bóg, to bardzo ciężka praca”.

Przez całą rozmowę będzie odwoływał się do strachu elektoratu, próbując wywołać u słuchaczy kompleks niższości.

Z drugiej strony Łukaszenka próbował zabić w umysłach Białorusinów zrozumienie, że Łukaszenka to porządek i bezpieczeństwo kraju jako całości i każdego z osobna.

Już standardowo „ostatni dyktator Europy” zalewał uszy dziennikarzy frazesami o Ukrainie, utrwalając w głowach obywateli Białorusi, że pragnienie wolności jest niebezpieczne.

„Ukraińcy próbowali tego w latach 2014-2015, na Majdanie. Do tego doprowadziły te ostre zakręty” – czujecie ten przekaz?

Ogólnie rzecz biorąc, Łukaszenka, według jego własnych słów, jest najbardziej humanitarnym prezydentem.

No i żeby wzmocnić wiarę białoruskiego elektoratu w słuszność słów swojego „lidera”, przypomniał o Stanach Zjednoczonych (no bo gdzie bez nich).

„Stany Zjednoczone chcą ograniczonych konfliktów na całym świecie w różnych miejscach. Wtedy mniej będzie się mówiło o wielobiegunowości, a jednobiegunowy świat pozostanie, a Amerykanie, jak dawniej, jak żandarm, z zakasanymi rękawami, będą chodzić po całej planecie” – nie przestawał tłumaczyć przyjaciel Putina, że to właśnie tam „na Zachodzie chcą rozwiązywać problemy, jak na Ukrainie, cudzymi rękami”.

Ogólnie rzecz biorąc, nic nowego.

Słuchając tego „przywódcy”, który już popada w demencję, można odnieść wrażenie, że Łukaszenka nie widzi niczego poza nieustannie grożącym mu Zachodem i Ukrainą, która „popełniła błąd”.

„W jakiej sytuacji znalazła się „demokratyczna” Ukraina, co osiągnęła? Jest już tak „demokratyczna”, że dalej pójść nie może. A ci zrozpaczeni, zwłaszcza Europejczycy mówią, że na Ukrainie jest prawdziwa demokracja. Czy potrzebna jest taka demokracja jak na Ukrainie? Nie potrzebujemy. Nikt nie potrzebuje wojny. Do tego doprowadziła ich demokracja. Oni już dawno zapomnieli, czym jest demokracja i wolność”.

Widzicie, co zrobił Łukaszenko. Zręcznie, jak doświadczony naciągacz, zebrał wszystkie fakty w kupę, a następnie podsumował je tak, jak mu odpowiadało. Zastraszanie jest głównym celem terrorystów. Łukaszenka próbował zastosować tę samą sztuczkę, udowadniając, że chęć bycia wolnym jest haniebna i niebezpieczna.

„Powinniśmy się uspokoić i robić swoje. Róbmy wszystko w interesie własnego narodu” – powiedział.

A bezpośrednie pytanie, czy dyktator Białorusi będzie kandydował na następną kadencję, zostało przećwiczone przez aktorów (zarówno pytających, jak i odpowiadających) do ostatniego szczegółu.

„Pójdę, pójdę, pójdę. Powiedz uciekinierom, że pójdę! A im trudniejsza będzie sytuacja, im bardziej będą podburzać nasze społeczeństwo, a ciebie w szczególności, im bardziej będą stresować ciebie, mnie i społeczeństwo, tym szybciej pójdę na te wybory. Nie martwcie się, zrobimy to, co jest konieczne dla Białorusi” – powiedział Łukaszenka.

Pytanie tylko, że niezależnie od tego, jak dyktator przekonuje siebie i innych, że popiera go prawie 90% ludności Białorusi, mają oni różne wizje przyszłości.

„Obecny świat to siła, tylko siła jest zrozumiała. Jeśli my, wybaczcie, smarkamy i walczymy o demokrację i jakąś efemeryczną wolność – widzieliście, jaką oni mają „demokrację”. Dlatego powinniśmy widzieć nasze cele, nasze interesy, prowadzić politykę sprawiedliwości – wtedy będzie to jedność naszego narodu” – recepta sprawiedliwości białoruskiego dyktatora.

Mówił również o pokojowym nastawieniu Kremla, zauważając, że „Rosjanie bardzo poważnie obrali kurs na pokojowe rozwiązanie konfliktu”.

Ale zdaniem Łukaszenki winna jest temu Ukraina i pomagający jej Zachód.

Jednak mówiąc o sile i potrzebie obrony, samozwańczy przywódca nie powiedział, że na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę przygotowywał się do ucieczki.

Wydaje się, że wojna rozpoczęta przez Kreml na Ukrainie bardzo przestraszyła białoruskiego dyktatora i rozważał on możliwość ucieczki przez Polskę, ponieważ nie ufał Kremlowi.

Taką wiadomość przekazał polski dziennikarz Zbigniew Parafianowicz w swojej książce „Polska na wojnie”.

Według Parafianowicza, polscy urzędnicy powiedzieli dziennikarzowi pod warunkiem zachowania anonimowości, że w pierwszych miesiącach rosyjskiej inwazji na Ukrainę Warszawa była poważnie zaniepokojona możliwym wejściem Białorusi do wojny.

Jednak sam Łukaszenka był wówczas tak przerażony, że zaczął nawet wysyłać do Warszawy różnymi kanałami zapytania, czy będzie mógł przekroczyć granicę i wylecieć z najbliższego polskiego lotniska.

W końcu, według dziennikarza, dyktator doskonale rozumiał, że Rosjanie nie pozwolą mu wylecieć z białoruskiej przestrzeni powietrznej, jeśli wojna nie potoczy się zgodnie z ich scenariuszem.

Chociaż białoruska armia nigdy nie wzięła bezpośredniego udziału w wojnie, Białoruś dała Rosji swoje terytorium do inwazji lądowej na Ukrainę od północy i ataków powietrznych.

Nie ulega wątpliwości, że naciski Kremla na białoruskiego wasala były nieubłagane, ale jedyne na co zgodził się Łukaszenko, to ciągłe ćwiczenia białoruskiej armii z manewrami w pobliżu granicy z Ukrainą, tak aby Ukraina nie mogła przerzucić na front swoich jednostek osłaniających białoruską granicę.

Łukaszenka jest przebiegłym politykiem, stara się wybrnąć z każdej sytuacji. Co zaskakujące, wciąż mu się to udaje.

Jednak Europejczycy, którzy wciąż nie przestają szukać w Łukaszence czegoś ludzkiego, powinni pamiętać, że jest on w stanie zrobić wszystko dla utrzymania się przy władzy.

A czym to wszystko jest, całkiem możliwe, wszyscy będą mogli się przekonać już wkrótce.

Cóż, w międzyczasie na Białorusi odbyły się wybory…..

Autor: Michał Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com