Polska koryguje plany obronne, uwzględniając wnioski z wojny na Ukrainie

Od prawie 11 miesięcy Ukraina walczy z Rosją, która najechała terytorium jej kraju, zaanektowała część terytoriów. Liczba ofiar wśród ludności cywilnej przekracza 10 tys. Polska, jak żadna inna, pomaga Ukraińcom na wszelkie możliwe sposoby, nie tylko udzielając pomocy humanitarnej i finansowej, ale także militarnej. Należy rozumieć, że Polska jest wschodnią granicą NATO, a Rosja wielokrotnie „groziła” najazdem na jej terytorium, a także zniszczeniem całego narodu.

Podczas aktywnych działań wojennych na Ukrainie stało się jasne, że kraje graniczące z Federacją Rosyjską i Republiką Białorusi powinny jak najbardziej wzmocnić swoje granice, rozmieszczając tam zwiększone grupy wojsk, budując obiekty inżynieryjne. Polska tak właśnie robi. Ale opublikowany plan zmiany linii obrony wywołał nieporozumienie wśród niektórych Polaków.

Zmiana linii obrony

Polska nadal odczuwa hybrydowe działania Rosji. Przypomnijmy, że wielu ekspertów od 2014 roku zgadzało się, że na Ukrainie Federacja Rosyjska prowadzi wojnę hybrydową, anektując Krym, rozpoczynając aktywne działania wojenne w Donbasie. Polska myśli o zmianie przyjętej w 2018 roku dyrektywy polityczno-strategicznej. W tej chwili jest przestarzały i nie odpowiada obecnym realiom. Wiceprezes MON Wojciech Skurkiewicz powiedział, że linia obrony będzie teraz przebiegać wzdłuż Wisły. Na takie zmiany wskazują doświadczenia Ukrainy, które bezpośrednio pokazują, jak ważne jest zapewnienie jednoczesnej ochrony całego kraju. Jak poinformował polski minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, utworzono dodatkową formację kolejnej dywizji Wojsk Lądowych, która będzie działać głównie na Podlasiu – niedaleko granicy polsko-białoruskiej.

Ważnym zadaniem jest rozmieszczenie wymaganej liczby wojsk we wschodniej części kraju. Aby rozwiązać ten problem, wdrażane są plany utworzenia 16. dywizji zmechanizowanej, która najlepiej będzie skoncentrowana w rejonie województwa warmińsko-mazurskiego. Powstanie też 18. dywizja, która będzie działać na terenie województw lubelskiego i warmińskiego. Dodatkowo utworzona zostanie 1. Dywizja Piechoty Legionów, która będzie działać w województwie podlaskim, ale w razie potrzeby przewiduje się jej przegrupowanie. Ostatnia dywizja będzie piątą w Wojskach Lądowych RP.

W praktyce takie zmiany oznaczają, że w przypadku ataku wroga, biorąc pod uwagę stan aktywności operacyjnej, zostanie zastosowana obrona mobilna.

Zmiany w doktrynie wskazują, że obrona wzdłuż Wisły zmniejszy ryzyko terroryzmu i barbarzyństwa w Polsce w przypadku potencjalnego ataku Rosjan lub sił sojuszniczych z Białorusią. Zdaniem Mariusza Błaszczaka wróg taki jak Rosja nie powinien być wpuszczony nawet na metr w głąb terytorium Polski. A kraj robi w tym celu wszystko, co możliwe.

Doktryna czy dyrektywa?

Dużą dyskusję i dość silne oburzenie ze strony Wojska Polskiego wywołało to, że wiceminister pomylił doktrynę obronną z dyrektywą obronną. Doktryny kształtowane są z uwzględnieniem stanowiska NATO, określają ogólne zasady prowadzenia operacji. Ale ich wadą jest to, że nie są związane z określonym obszarem. Nie informują też, gdzie będzie przebiegać linia obrony nad Bugiem, Narwą czy Wisłą. Komentował to generał dywizji Waldemar Skrzypczak i poinformował, że słowa wiceministra obrony narodowej zostały pomieszane.

Politycy nie chcą już słuchać armii

A wynika to nie tylko z głośnych wypowiedzi o „zmianie doktryny nad Wisłą”, ale raczej z tego, że w swoich wypowiedziach polityk mógł nieumyślnie ujawniać wrogowi pozycje operacji obronnej. Wojna na Ukrainie pokazała, że ​​doktryna z 2018 roku, którą Andrzej Duda podpisał w 2020 roku, wymaga strategicznych zmian. Zanim nowa wersja zostanie podpisana przez prezydenta, musi zostać zatwierdzona przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Również niektóre zapisy nie są odtajnione, więc dokument jest jednym z najbardziej tajnych w kraju, a jego szczegóły nie zostaną ujawnione. Ma to również na celu uniemożliwienie terrorystycznemu państwu wykorzystania planów Polski.

Autor: Diana Kaminski